Mały zielony Mike i duży włochaty Sully po raz pierwszy wystąpili na polskim dużym ekranie w 2002 roku. Dla wszystkich fanów śmiesznych stworków te 11 lat to dość sporo, ale w końcu się doczekaliśmy. „Uniwersytet potworny” - tak została zatytułowana druga część hitu kina familijnego z wytwórni Pixar.
Po samym tytule, jak i dzięki zwiastunom dowiadujemy się, że druga część animacji jest klasycznym prequelem, czyli historią, która opowiada o wydarzeniach wcześniejszych niż w pierwowzorze. I w ten oto sposób cofamy się do czasów studenckich głównych bohaterów i dowiadujemy się w jakich okolicznościach poznają się Mike Wazowski i James P. Sullivan.
Przyznam szczerze, że po wyjściu z seansu od razu mogłem stwierdzić, że druga część jest słabsza w porównaniu z pierwszą i w mojej ocenie ma jedną gwiazdkę mniej. Nie mogę jednak powiedzieć, że się zawiodłem. Otrzymałem to, czego oczekiwałem, czyli świetnej animacji, kolorów, a także znakomitego polskiego dubbingu. No dobrze, może co do dubbingu nie byłem taki pewien, ponieważ od zawsze byłem sceptycznie nastawiony do polskiego podkładania głosów. Od czasów „Gdzie jest Nemo” oraz „Odlotu” powoli się jednak przekonuję do polskich tłumaczeń. Szczególnie podobał mi się, i to już od samego początku, Kuba Jankiewicz, który użyczył swojego głosu małemu Wazowskiemu. Co do głosów Paszkowskiego (Wazowski) i Sanakiewicza (Sully) nie trzeba się dużo rozpisywać, zarówno w pierwszej, jak i w drugiej części- pełne mistrzostwo.
Duży szacunek należy się również sztabowi grafików i animatorów z wytwórni Pixara. Świetnie rozbudowany kampus robi wrażenie, szczególnie wydział straszologii. Kolory i światło wewnątrz wydziału wyglądają bardzo realistycznie. Ciekawym zabiegiem było również utrzymanie typowego studenckiego klimatu. Większość akcji rozgrywa się właśnie na terenie kampusu uniwersyteckiego. Za sprawą rywalizacji towarzyszącej wejściu do bractw, inicjacji, a także grupki nieudolnych potworków „Uniwersytet potworny” porównywany jest do serii filmów z lat '80 i '90 - „Zemsta Frajerów” -o grupce chłopaków, którzy również stawiają swoje pierwsze kroki na studiach, a nazywani są potocznie „nerdami”, czyli frajerami. No cóż, przyznam, że takowe skojarzenie może się nasunąć, ale to tyle w tym temacie.
Dużym plusem zarówno pierwszej, jaki i drugiej części jest ogromna masa przeróżnie kolorowych, obślizgłych, włochatych, pełzających, latających, śliniących się, mniej lub bardziej strasznych, koszmarnych stworków. Ja osobiście bardzo polubiłem fioletowego włochacza o imieniu Art z bractwa Obciach Kappa (OK). Zauważalny jest również przekaz bajki: „Nie rezygnuj, rób swoje, idź do przodu”. Dość często podczas seansu padały w kierunku Wazowskiego teksty typu „nie pasujesz tutaj”, „czego tutaj szukasz”. Młody Mike z pewnością nie takiego przywitania oczekiwał. Ale to nic. Nasz mały jednooki bohater udowodnił wszystkim, czym jest pasja i wytrwałość w dążeniu do celu. Mimo że studia na wymarzonym uniwersytecie zakończył wykreśleniem z listy studentów, to i tak zapisał się w historii uczelni.
Jak wynika z powyższych rozważań należę do fanów tej bajki. Długo czekałem na drugą część i mam nadzieję, że ukaże się trzecia. Strzelam, że pojawią się w niej obiekty westchnień naszych bohaterów, a co za tym idzie nowa fala śmiesznych sytuacji i zachowań. Każdy, kto oglądał jedynkę musi obejrzeć dwójkę. Polecam.