Najbardziej znany potwór w historii kinematografii powrócił. W najnowszej odsłonie filmu opowiadającego o walkach wielkiego stwora, gad, w przeciwieństwie do ostatniej wizji z 1998 roku, nie okazuje się antagonistą, co w znaczący sposób wpływa na odbiór filmu Garetha Edwardsa. Świat zostaje zaatakowany przez gigantycznego potwora, które od wielu lat był w stanie pewnego rodzaju hibernacji. Broń nie wyrządza stworowi żadnych większych szkód. Ludzkość jednak się nie poddaje, próbuje powstrzymać bestię przed kolejnym atakiem. Sprawy się komplikują, gdy na horyzoncie pojawiają się kolejne dwa potwory. Czy uda się je pokonać?
Najnowsza odsłona przygód Godzilli okazała się ciekawą produkcją, której warto poświęcić trochę czasu. Wprawdzie nie jest to najlepszy film opowiadający o przygodach potwora, jednak na pewno zajmie wysokie miejsce w moim osobistym rankingu produkcji poświęconych temu stworowi.
Tym, co zdecydowanie nie spodobało mi się w tym dziele okazała się dwójka bohaterów, ludzkich bohaterów (o potworach kilka słów niżej). Nie będę poruszała oczywistej kwestii zestawienie żołnierza z pielęgniarką, bo ten wytarty schemat może i jest nudny, jednak nie miał większego wpływu na odbiór pozycji. Skupię się na samych postaciach, a dokładniej ich kreacji. A ta wypadła miernie. O ile Aaron Taylor-Johnson starał się oddać jakiekolwiek emocje, niestety nie wyszło mu to najlepiej, jednak należy się uznanie za próbę, tak Elizabeth Olsen to bohaterka, której równie dobrze mogłoby w filmie nie być. Nie potrafiła mnie przekonać do żadnej z emocji, które zaprezentowała na ekranie. O wiele więcej miała do zaoferowania Sally Hawkins – jej uczucia nie były tak sztuczne i „kalekie” jak w przypadku trzeciej Olsenki. Mam tylko wielką nadzieje, że w nadciągającej kontynuacji „Avengers” Elizabteh wykrzesze z siebie więcej emocji.
Co do zwierzęcych bohaterów – Godzilla zachwyca, jej przeciwnicy już mniej. Wprawdzie wrogie potwory budzą strach, i to liczy się najbardziej, jednak wyglądają też trochę za bardzo groteskowo. Na szczęście Godzilla to prawdziwe komputerowe dzieło sztuki. Majestatyczna, nieprzerysowana, dostojna, straszna, kojarząca się z siłą. Dokładnie to chciałam otrzymać, potwora, który nie okaże się powiększoną zabawką dla dzieci.
Pomijając wątek męża szukającego swojej żony i dziecka, film był ciekawy. Walki potworów okazały się spektakularne, może nie aż tak jak w chociażby „Pacific Rim”, jednak widz miał na czym zawiesić przysłowiowe oko. Wybuchy, ucieczki, pościgi i… ryki. W końcu nie mogło się obyć bez okrzyku tytułowego bohatera.
„Godzillę” polecam miłośnikom przygód potwora, ten film na pewno ich nie zawiedzie, przynajmniej jeśli chodzi o jego gadzią stronę. Gdyby wątek ludzi, mam na myśli głównych bohaterów, o których wspominałam wyżej, był lepiej zorganizowany i poprowadzony, a sami odtwórcy ról lepsi w wyrażaniu emocji, na pewno film zyskałby na tym. Niestety ten element wywołuje w widzu niezadowolenie. Na szczęście Godzilla rekompensuje wszelkie rozczarowania i to właśnie dla niej warto obejrzeć produkcję.