W ciągu kilku lat stał się jedną z najbardziej rozpoznawanych twarzy oraz bohaterem licznych wywiadów i artykułów. Czytelnicy magazynu "Viva" uznali go za najpiękniejszego Polaka. Grywa czułych i uczciwych prawników, ale i twardych facetów. Wśród swoich ukochanych filmów wymienia "Dzikość serca" Davida Lyncha. Kupuje płyty z filmami Sama Peckinpaha i Sidneya Lumeta. Jako licealista namiętnie oglądał "Pulp Fiction" i "Urodzonych morderców". Do dziś nie zapomniał wrażenia, jakie wywarł na nim "Podziemny krąg" Davida Finchera. Wychował się na klasycznym rocku lat 60., a potem słuchał grunge i Heya. A jednak na co dzień potrafi się wzruszać na filmach dla dzieci. Najważniejsza dla niego jest rodzina - żona i syn. Zamieszanie wokół swojej osoby ciągle go zaskakuje, co nie znaczy, iż nie cieszy.
Paweł Małaszyński urodził się w niewielkim Szczecinku, ale dorastał w Białymstoku. Po maturze nie za bardzo wiedział, co ze sobą zrobić. Dostał się na prawo, ale szybko odkrył, że to nie dla niego. Wtedy pojawiło się aktorstwo, w którym zawsze najbardziej pociągała go możliwość transformacji. Do szkoły aktorskiej zdawał trzy razy. Najpierw było niepowodzenie na egzaminie w Warszawie. W Białymstoku przeszedł do drugiego etapu, co zachęciło go do spróbowania swoich sił w Łodzi, ale i tu poniósł fiasko. Jednak zamiast się załamywać, postanowił dać sobie jeszcze jedną szansę. Zapisał się do teatralnego L'art Studio w Krakowie. Wrodzony talent połączył wreszcie z ciężką pracą i desperacją, gdyby bowiem nie udało mu się po raz czwarty, czekała go kariera... wojskowego, jak nakazywała rodzinna tradycja (nawet siostra jest chorążym w Straży Granicznej). Pomogło. Po roku stał się studentem wrocławskiej szkoły teatralnej.
Ale i po uzyskaniu dyplomu nie było łatwo. Festiwal przedstawień dyplomowych nie przyniósł żadnych propozycji. Dopiero przypadek zadecydował o debiucie w Warszawie. Szukając wakacyjnego zastępstwa za Andrzeja Nejmana, dyrektor Teatru Kwadrat natrafił na życiorys Pawła. Po pół roku początkujący aktor miał już etat. Na stołecznej scenie zadebiutował 28 czerwca 2003 roku w podwójnej roli Trufaldina i Arlekina w "Sługach dwóch panów" Carla Goldoniego w reż. Waldemara Matuszewskiego w Teatrze Kwadrat w Warszawie.
Przed kamerą po raz pierwszy "na poważnie" pojawił się dzięki Michałowi Kwiecińskiemu, który wybrał go do obsady "Białej sukienki" po nieco ponad miesięcznym castingu. Zagrał księdza. Wcześniej, jeszcze w trakcie studiów, dostał kilka epizodów (m.in. w "M jak miłość" i "Wiedźminie"). Zresztą regularnie jeździł do Warszawy na wszelkiego rodzaju castingi. Po "Białej sukience" przyszedł pierwszy sukces: zimny i bezwzględny gangster Jacek Wielgosz "Grand" w serialu policyjnym "Oficer" Macieja Dejczera. Niektórzy wróżyli aktorowi, iż początek kariery okaże się jej końcem, że zostanie zaszufladkowany i nigdy nic innego już nie zagra. Po ukończeniu serialu na kolejną propozycję czekał przez 9 miesięcy. I się doczekał. Tym razem przyszło mu zagrać prawnika-romantyka z przeszłością, beznadziejnie zakochanego w młodej pani adwokat Magdzie M. z serialu pod takim właśnie tytułem, granej przez Joannę Brodzik. Produkcja okazała się kolejnym sukcesem i pociągnęła za sobą sławę, której Małaszyński raczej się nie spodziewał.
Lubi wybrzydzać i wybierać tylko te scenariusze, które faktycznie mu się podobają. Po "Magdzie M." znalazł się w obsadzie "Tajemnicy twierdzy szyfrów" według książki i scenariusza Bogusława Wołoszańskiego. Reżyser Adek Drabiński zobaczył w nim idealnego odtwórcę polskiego szpiega w niemieckim mundurze. Ma także kolejne plany i propozycje.
Gdy nie jest zajęty pracą przed serialową kamerą, ciągle występuje na scenie. W Teatrze Kwadrat zagrał m.in. w sztukach "Sługa dwóch panów", "Szalone nożyczki", "Wszystko w rodzinie", "Nie teraz kochanie" oraz "Ośle lata". Pokazuje się także w Teatrze Telewizji. Poza tym współpracuje z zespołem muzycznym Cochise, w którym śpiewa i pisze teksty.
Chociaż złamał zapewne niejedno nastoletnie i kobiece serce, to wierny jest jednej kobiecie - tancerce Joannie, z którą pobrał się zaraz po studiach, w sierpniu 2002 roku, a którą zna od dzieciństwa. Razem chodzili do podstawówki, potem do liceum. 7 kwietnia 2004 roku na świat przyszedł ich pierwszy syn - Jeremiasz. Ze względów zawodowych Małaszyński mieszka w Warszawie, ale uważa, że jego prawdziwy dom jest w Białymstoku - na Słonecznym Stoku, osiedlu, na którym mieszkał, odkąd skończył pięć lat i gdzie nadal mieszka jego rodzina. Gdy jest w mieście z chęcią wpada do Czarciego Pubu lub Metra, miejscowych klubów, przesiaduje w parki Branickich lub spaceruje po lesie na Bacieczkach.
W jednym ze swoich wywiadów dla "Twojego Stylu" stwierdził: "Chcę doświadczać tego zawodu. Chcę się rozwijać. Zawsze maksymalnie się angażuję. Inaczej nie ma sensu". Nie uważa się za gwiazdę, a za początkującego aktora. Podziwia za to talent Andrzeja Chyry i Janusza Gajosa, Ala Pacino, Steve'a McQueena, Dustina Hoffmana.
|