Robert De Niro w kolejnej komedii? Czemu nie, aktor bardzo często występuje w filmach, które mają śmieszyć i bawić, nic więc dziwnego, że w tym roku także zobaczyliśmy go w takiej produkcji. „Last Vegas”, „Poznaj moich rodziców” czy „Porachunki” to tylko niektóre z komediowych tytułów, w jakich się pojawił. Tym razem jego ekranowym partnerem został nie kto inny tylko znany z muzykalnej produkcji Disneya Zac Efron, który, notabene, sam nie gardzi filmami należącymi do tego gatunku. Co mogło wyjść z obrazu, gdzie ten duet łączy siły? Cóż… na pewno coś, czego nie da się tak łatwo wymazać z pamięci.
Umiera żona Dicka, nestora rodu Kellych. Ku zdziwieniu rodziny, bohater wcale nie rozpacza, a przynajmniej nie daje tego po sobie poznać. Zachowuje się jak człowiek, któremu daleko do bycia wdowcem – chce się bawić, pić i zaliczać przypadkowe kobiety. Pragnie także zmienić swoje stosunki z ukochanym wnukiem, który niebawem się żeni. Dick wpada na pomysł, by wraz z Jasonem, wnukiem, wyruszyć na małą wyprawę. Chce uświadomić młodemu Kelly’emu, że dziewczyna, którą wybrał sobie na żonę, zniszczy jego życie. Jason nie wie, że ta wyprawa obróci jego codzienność o sto osiemdziesiąt stopni.
I teraz pojawia się zasadnicze pytanie – czego spodziewacie się po tym filmie? Jeśli humoru subtelnego, na poziomie, bez żadnych wulgarnych odniesień do rzeczywistości, wtedy najlepiej będzie, gdy ominiecie tę produkcję naprawdę szerokim łukiem. Nawet nie spojrzycie w jej stronę i skupicie się na poszukiwaniu innego filmu, który dostarczy wam oczekiwanej rozrywki. Jeżeli natomiast macie ochotę na ostrą jazdę bez trzymanki, w stylu serii „American Pie” czy „Kac Vegas”, wtedy proszę bardzo – dostaniecie taki sam poziom humoru, a nawet nieco więcej. Błąd, znacznie więcej, gdyż twórcy nie zamierzają się patyczkować – wykładają kawę na ławę w najbardziej pokrętny i szokujący sposób, jaki tylko im przyszedł do głów. Mamy tutaj fekaliowe żarty, te z orientacji, pełno zabawnych, ale i mocnych humorystycznych sytuacji, niewybredne żarciki słowne. Czyli całkiem pokaźna liczba prania mózgu.
I tak trzeba mieć mocne nerwy, by przetrwać to torpedowanie. Do tego wysoki poziom wytrzymałości, tolerancji i sporą dawkę niewrażliwości na kwestie damsko-męskie. I wtedy film, a dokładniej jego odbiór, nie nastręczy widzowi większych kłopotów. Zobaczenie De Niro w takiej roli może wywołać pewien szok poznawczy, ale trzeba przyznać, że aktor świetnie sobie poradził z tym zadaniem. Widać jego dystans i fakt, że nie ma dla niego roli nie do zagrania. Wprawdzie nasuwa się pytanie, dlaczego w ogóle wystąpił w takim obrazie, ale o to zapewne trzeba by było zapytać się już samego zainteresowanego.
Zac Efron także nie pozostaje w tyle. Typowa zamiana ról: dziadek zachowuje się jak nastolatek, a jego wnuk jak poważna osoba, udała się. Ta dwójka stworzyła dobry duet, świetnie się dopełniali i rozumieli. Jeżeli chodzi o kwestię doboru obsady, nie można się do niczego przyczepić. Jakiś morał, a nawet kilka, także nam zafundowano, więc pojawia się przesłanie. Mocno podlane sosem absurdu i dwuznaczności, ale jednak występuje.
„Co ty wiesz o swoim dziadku” to cięższa z komedii, ale jeżeli wam to nie przeszkadza, możecie śmiało obejrzeć tę produkcję. Zwłaszcza dla duetu De Niro/Efron, bo sama historia jest mocno przewidywalna.