Literacka twórczość Stephena Kinga od wielu lat stanowi łakomy kąsek dla producentów filmowych. Na podstawie jego powieści i nowel stworzono wiele filmów, od wybitnych („Skazani na Shawshank”) po totalne szmiry (tu by można wymienić sporo tytułów). „Sekretne okno” plasuje się pośrodku powyższej klasyfikacji.
Mort Rainey (Johnny Depp) jest cenionym pisarzem. Niestety, jego sukces zawodowy nie poszedł w parze z osobistym spełnieniem. Artysta jest bowiem w trakcie rozwodu z niewierną żoną (Maria Bello), która postanowiła ułożyć sobie życie z innym mężczyzną (Timothy Hutton). Pogrążony w depresji Mort wyprowadził się do swojego domu nad jeziorem z nadzieją, że w malowniczej i spokojnej leśnej scenerii odnajdzie natchnienie i równowagę psychiczną. Nic z tego, gdyż pewnego ranka do jego drzwi puka tajemniczy John Shooter (John Turturro), który oskarża Morta o literacki plagiat. Nieznajomy staje się coraz bardziej natarczywy i niebezpieczny...
David Koepp (reżyseria i scenariusz) jest uznanym w Hollywood twórcą scenariuszy, mającym na koncie chociażby takie przeboje jak „Park Jurajski”, „Mission: Impossible” czy „Spider-Man”. Jak sam stwierdził, zjawisko twórczej niemocy jest mu znane z autopsji, dzięki czemu mógł służyć bezcennym radom Johnny’emu Deppowi w jak najwierniejszym wykreowaniu postaci Morta Rainey’a. Trzeba przyznać, że kapitan Jack Sparrow okazał się pojętnym uczniem. Niechlujny, zobojętniały i przesypiający całe dnie Mort nie powinien budzić sympatii widza. Jest jednak inaczej, gdyż ten nieco dziecinny, może nawet trochę ciapowaty mężczyzna jest w pewien sposób zabawny (gest wykonany w kierunku gosposi, przedrzeźnianie Teda na rozmowie po pożarze). Takie usposobienie bohatera sprawia, że naturalne wydają się jego reakcje na akty przemocy, które serwuje mu Shooter (utrata przytomności na widok trupa). Cóż, Mort Rainey nie jest twardzielem – jest pisarzem ;)
Zgoła odmiennie prezentuje się John Turturro. Przyznam, że dawno nie widziałem postaci tak irytującej jak John Shooter. Ile razy pojawiał się na ekranie tylko oczekiwałem, kiedy z niego zniknie. Efekt ten aktor wspaniale oddał poprzez działający na nerwy, powolny ton głosu oraz nieco ślamazarne gesty. Od strony fizycznej Shooter nie jest postacią budzącą wielką grozę (w niektórych ujęciach przypominał Horacego z „Dr Quinn”), ale przez swój upór i zdecydowanie przekonał widza, że liczyć się z nim trzeba nie mniej niż z samym Hannibalem Lecterem lub innym Jigsawem.
Od samego początku moją uwagę przykuły rewelacyjne zdjęcia wykonane przez Freda Murphy’ego. Kamera zdaje się unosić spokojnie w powietrzu, by następnie wlecieć przez okno do domu Morta, „przejść” przez lustro i ostatecznie zatrzymać się na kanapie. Efekt świetny, a podobnych jest w filmie więcej, że wystarczy wspomnieć rewelacyjną zagrywkę z odbiciem w lustrze.
Jeśli do znakomitych zdjęć dodamy niezłą, podkreślającą aurę niepewności muzykę (Geoff Zanelli) wiemy już, że „Sekretne okno” technicznie prezentuje się bardzo przyzwoicie. Co zaś ze scenariuszem? Nie zawiera nieścisłości, dłużyzn czy przegadanych scen. No i w rozwiązaniu zagadki stosuje woltę o 180 stopni, przez co wywraca wcześniejsze domysły widza do góry nogami. Dokładnie tak, jak wywrócone zostało życie Morta Raineya.
We wstępie napisałem, że „Sekretne okno” nie jest ani filmem wybitnym ani słabym. Dlaczego zatem niniejsza recenzja utrzymana jest w pozytywnym tonie? Czemu obraz ten uważam za tylko niezły, a nie bardzo dobry? Mianowicie dlatego, że przed seansem przypadkowo poznałem istotę całej intrygi, przez co zastosowany element zaskoczenia w moim przypadku nie mógł wchodzić w grę, a to właśnie na nim opierają się produkcje w stylu „Sekretnego okna”. Gdyby nie to, moja ocena z pewnością byłaby wyższa, ponieważ film ten jest naprawdę ciekawym, sprawnym technicznie i dobrze zagranym thrillerem.
I na sam koniec rada: na wszelki wypadek przed oglądaniem jakiegokolwiek filmu nie czytajcie nawet nagłówków komentarzy na FW. No chyba że lubicie znać zakończenie przed rozpoczęciem seansu...