W rolach głównych "Gry fortuny" przewijają się takie nazwiska jak Jason Statham, Aubrey Plaza, Josh Harnett czy Hugh Grant. Sam ten fakt powinien przyciągnąć zarówno fanów wartkich akcji, jak i miłośników dobrze znanych "Czterech wesel i pogrzebu". Hugh Grant w filmie pokazuje co najlepsze i chyba na taki powrót angielskiego aktora czekano od dawna. Reżyserem nie mógł być nikt inny jak Guy Ritchie - znany z kultowego "Rock'N'Rolla" czy "Revolveru". Za scenariusz odpowiada ponownie Guy Ritchie, a także Ivan Atkinson i Marn Davies. Film opiera się na niezbyt skomplikowanej akcji, typowej dla tego gatunku. I może to czyni go tak udanym.
Podczas seansu nie nudziłam się ani sekundy! Było śmiesznie, szybko i pomysłowo. Do tej pory uważam za bardzo przemyślane zaangażowanie brytyjskiego amanta - Hugh Granta. Ciekawe dialogi tylko zachęciły mnie do dalszego śledzenia akcji. Film jak zwykle polecam obejrzeć w oryginale, aby móc w pełni rozkoszować się brytyjskim akcentem Granta. Zdecydowanie to jego postać wprowadza do produkcji pewną dynamikę. Film działa na dwóch płaszczyznach, w pierwszej główną postacią jest Orson (Jason Statham), a w drugiej trio aktorskie - Aubrey Plaza jako Sarah, Hugh Grant jako Greg oraz Josh Hartnett jako Danny. Na uwagę zasługuje dobór międzynarodowych lokalizacji filmu. Orson ukazany jest jako agent specjalny, posiadający kilka fobii, co uświadamiają nam twórcy praktycznie na samym początku. Podczas seansu oczekuje się, że maniactwa bohatera ukażą światło dzienne. Tymczasem, element ten można potraktować jako zupełnie niewykorzystany wątek z dużym potencjałem. Sprytnym posunięciem okazuje się manipulacja gwiazdy filmowej Danny'ego Francesco, dokonana przez agentów specjalnych. W filmie bohater czuje się najważniejszy, w rzeczywistości jest to jednak postać peryferyjna.
Trzeba zauważyć, że film odbiega od typowych produkcji Ritchiego, pełnych dziwactw i osobliwości. I to jest jego minus, według mnie chyba jedyny. Zabawa podczas seansu jest przednia, a napięcie rośnie. Na koniec pozostaje więc przyklasnąć twórcom i życzyć udanego seansu.