Guillermo Arriaga, Charlize Theron oraz Kim Basinger, to właśnie te trzy nazwiska stanowią reklamę filmu „Granice miłości”. Ale zarazem podnoszą mu poprzeczkę na znaczną wysokość, bo kiedy w obsadzie ma się takie gwiazdy, nie ma miejsca na pomyłki czy niedociągnięcia. Dlatego obawiałem się, że apetyt rozbudzony hucznymi zapowiedziami, może nie zostać zaspokojony.
Zajmijmy się jednak najpierw samą fabułą. Film przedstawia nam historię Sylvii, kobiety w średnim wieku, prowadzącej dobrze prosperującą restaurację. W życiu prywatnym nie wiedzie jej się jednak zbyt dobrze. Sypia z różnymi mężczyznami, których nawet nie zna, mimo że seks z nimi nie sprawia jej żadnej przyjemności. Zatem dziwić może, po co to robi. Wydaje się, że jest to pewnego rodzaju sposób na ucieczkę od wydarzeń z przeszłości. Od historii, która tak bardzo zmieniła jej życie, że chciałaby o tym zapomnieć, jednak nie może. Wraz z rozwijającą się akcją dowiadujemy się, że kiedy była jeszcze nastolatką, jej matka miała romans i wraz ze swoim kochankiem zginęła w płonącej przyczepie kempingowej. I myślę, że to poczucie winy za tamte wydarzenia doprowadziło Sylvię do obecnego stanu. Ale było coś jeszcze. Po tragicznej śmierci swojej matki, Mariana, bo takie imię wcześniej nosiła, poznaje Santiago. Chłopaka, który był synem zmarłego kochanka matki i teraz w jakiś sposób wkradł się w jej życie. Między tą dwójką rodzi się prawdziwe i silne uczucie, którego nie może zrozumieć żadna z rodzin. Kiedy dziewczyna zachodzi w ciążę, oboje uciekają do Meksyku. Dwa dni po porodzie Mariana porzuca jednak chłopaka i dziecko. A teraz, kilka lat później, przeszłość postanawia ją odnaleźć.
Emocje, jakie budzi w człowieku ten film są niewyobrażalne. Dawno nie widziałem czegoś podobnego. Obraz jest wprost przepełniony uczuciami winy, żalu i smutku, przez co porusza widza do głębi. Guillermo Arriaga wzbił się na wyżyny swoich umiejętności i śmiało mogę powiedzieć, iż to dzieło w niczym nie ustępuje jego najlepszym produkcjom. Całość dodatkowo wzbogaca wspaniała gra Charlize Theron, która wciela się w rolę Sylvii. W niesamowity sposób oddaje wewnętrzną walkę, jaką prowadzi w sobie główna bohaterka.
Nie obyło się jednak bez niedociągnięć. Retrospekcje towarzyszące nam podczas całego filmu, początkowo wprowadzają jedynie chaos. Ale z biegiem wydarzeń wszystko układa się w spójną całość. Wymieniając na początku te wszystkie znane nazwiska, zapomniałem wspomnieć o jeszcze jednym - osobą, która stworzyła muzykę do tego obrazu jest Hans Zimmer, na którym również się nie zawiodłem. Ścieżka dźwiękowa jest bardzo dobra i podkreśla klimat oraz charakter filmu.
„Granice miłości” to obraz mówiący przede wszystkim o uczuciach i międzyludzkich relacjach. Niezrozumiałych, bolesnych, takich, o których chciałoby się nie pamiętać, przez co mogę zagwarantować, że po seansie nie zapomnicie tego filmu i docenicie własne życie, nawet jeśli nie zawsze było kolorowe. Naprawdę zachęcam do obejrzenia tej produkcji. Polska premiera już 23 października.