Polski tytuł filmu może sugerować, iż będzie to lekki film o imprezowaniu i smakowaniu życia. Oryginalny – „Gringo” znacznie bardziej pasuje do tego obrazu. Opowiada on o mężczyźnie, który nagle musiał „odnaleźć się” w Meksyku. Pewne problemy sprawia zaliczenie tego filmu do konkretnego jednoznacznie gatunku. Mówi się o czarnej komedii, czy też komedii akcji, sensacyjnej. Obraz ma też cechy dramatu. Ogólnie sprawia wrażenie, jakby był gatunkową mieszaniną. Niestety po jego obejrzeniu (czy to pierwszym, czy nawet drugim, co już jest pewnym wyzwaniem), niewiele zostaje z seansu w pamięci. A zapowiadało się dość dobrze.
Reżyser postanowił „opowiedzieć historię faceta, który podąża wyznaczoną mu dawno temu ścieżką, w pewnym momencie się gubi, po czym ostatecznie odnajduje właściwą drogę i jeszcze lepiej poznaje samego siebie” – możemy przeczytać w książeczce wydanej wraz z płytą. Opowieść miała być w zamyśle twórców przebojową czarną komedią, która wynika z humoru sytuacyjnego.
Akcja filmu toczy się w dwóch miejscach: w śródmieściu Chicago i na ulicach Meksyku. Głównym bohaterem jest oszukiwany przez bliskich Harald (David Oyelovo) – kierownik w jednej z amerykańskich korporacji farmaceutycznych. Pewnego dnia jego poukładany świat zaczyna się walić. W czasie wspólnej z szefostwem firmy delegacji w Meksyku, ma stać się kozłem ofiarnym w pewnym przekręcie narkotykowym. Kiedy sobie to uświadamia, postanawia odmienić swój los. To okazuje się bardzo trudne, bo przychodzi mu się zmierzyć nie tylko z kartelowym bossem, ale i FBI, a także z pewnym powiązanym z szefostwem firmy tropicielem.
Tak w dużym skrócie wygląda główny wątek, ale do niego dochodzi cała masa wątków pobocznych, które powodują, że trudno się połapać w tej plątaninie. Akcja filmu jest mocno chaotyczna i mało logiczna. Niewiele tu wnoszą dynamiczne pościgi samochodowe i efektowne strzelaniny. Nie ma efektu rozbudzenia ciekawości, bo mało w tym składu i ładu. Film jest momentami męczący.
Na szczęście jest też czasami zabawnie. Chodzi o absurdalne momenty, które mogą wywołać uśmiech na twarzy.
Postaci pierwszoplanowe są dość wyraźnie zarysowane. Jest więc poczciwy główny bohater wykorzystywany przez najbliższe otoczenie, kobieta wamp, ustawiona wysoko w korporacyjnej hierarchii i wyrachowany, zimny i cwany szef, który udaje bliskiego kolegę głównego bohatera.
Niewątpliwie zaletą tego obrazu są kreacje trójki aktorów grających te role. Udało im się stworzyć barwne i wyraziste postaci. Są to dopracowane role. Trudno to powiedzieć o scenariuszu. Wydaje się, że to podstawowy, słaby punkt tej produkcji. Reżyser i twórcy sporo zaryzykowali tworząc film na jego podstawie.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.