Richard Curtis zasłynął jako twórca scenariuszy do takich filmów jak „Cztery wesela i pogrzeb”, „Jaś Fasola: Nadciąga totalny kataklizm”, czy „Dziennik Bridget Jones”. Nominowany był do Oscara, Złotego Globu czy BAFTA. Najwidoczniej zapragnął sprawdzić się na innym polu i tak oto stanął za kamerą, by wyreżyserować swój pierwszy film. Czy podołał wyzwaniu? W moim odczuciu jak najbardziej tak!
„To właśnie miłość” jest komedią romantyczną, jednak nie należy się tu spodziewać schematu cechującego inne filmy tego gatunku. Już sam plakat może budzić takie skojarzenia – nie ma na nim tylko i wyłącznie dwójki zakochanych, wokół których rozgrywa się cała akcja. Jest za to aż 10 osób, zupełnie różnych, poszukujących miłości lub nie potrafiących jej docenić. I właśnie ta wielowątkowość fabuły sprawia, że „To właśnie miłość” nie nudzi, a zaciekawia i bardzo skutecznie rozśmiesza.
Premier zakochujący się w pracownicy swojego biura; pisarz dowiadujący się o niewierności ukochanej; 11-latek wzdychający do koleżanki ze szkoły; przykładna żona podejrzewająca męża o zdradę – to tylko niektóre wątki, zgrabnie się ze sobą przeplatające. Wszystko dzieje się tuż przed świętami Bożego Narodzenia, a ten czas sprzyja przecież wyrażaniu uczuć. Okazuje się jednak, że nie dla wszystkich jest to takie proste... I to stanowi kolejny atut filmu – otóż jest to komedia słodka, ale nie przesłodzona, nie wszystkie wątki mają happy end. Jednakże zakończenie jest tak skonstruowane, że na twarzy widza pojawia się uśmiech, a w głowie myśl, że oto obejrzeliśmy ciepły i bardzo pozytywny film. I jest to film, o którym nie zapominamy 5 minut po projekcji. Jestem przekonany, że takie było założenie Curtisa. I sprawdziło się w 100%!
Kilka słów trzeba wspomnieć o doborowej obsadzie. Hugh Grant jest świetny w roli nieco fajtłapowatego premiera (rewelacyjny taniec w biurze!!!); Bill Nighy jako lekceważący wszystkie normy przyzwoitości i dobrego smaku starzejący się gwiazdor rocka; Laura Linney zaniedbująca swoje życie uczuciowe kosztem chorego psychicznie brata; Emma Thompson, która dla dobra dzieci przymyka oko na domniemaną zdradę męża. Ale to jeszcze nie wszystko! Występują tutaj także m.in.: Alan Rickman, Rowan Atkinson, Colin Firth, Keira Knightley, Liam Neeson, Billy Bob Thornton! Nazwiska te robią duże wrażenie, a sami aktorzy wypadli bardzo przekonująco, widać, iż wczuli się w role, a na planie z pewnością panowała świetna atmosfera.
Jak na brytyjską produkcję przystało, „To właśnie miłość” dostarcza solidnej dawki angielskiego humoru. Nie znajdziemy tu jednak wiele gagów w stylu Monty Pythona (wyjątek może stanowić np. łóżkowa scena Laury Linney, jak i igraszki pary aktorów porno – rewelacja!). Humor jest inteligentny, podany w rozsądnych ilościach – obok zabawnych scen obserwujemy takie, przy których na chwilę poważniejemy i zastanawiamy się.
Na początku wspomniałem, iż niniejszy film nie posiada typowego schematu komedii romantycznej. Dzięki nagromadzeniu wątków nie natrafiamy na tak banalną sytuację, gdy dwójka przypadkowo poznanych osób zakochuje się, następnie kłóci, by na końcu wszystko sobie wybaczyć i paść w ramiona. Zamiast tego mamy ponad 2h (!) rozrywki na bardzo wysokim poziomie. A jakie przesłanie otrzymujemy? Że miłość przybiera różne formy, że jest wszędzie wokół nas, że warto się jej poświęcić. Banalne? Może i tak. Ale jakże prawdziwe!