Jest kilka postaci świata filmu, które samym swoim uczestnictwem w danym projekcie zapewniają jego wysoki poziom artystyczny. Jedną z nich jest bez wątpienia Clint Eastwood – ikona amerykańskiego kina, istny człowiek orkiestra (aktor, reżyser, kompozytor, operator, producent). Jeśli ktoś taki zasiada na reżyserskim krześle i może pokierować świetnymi aktorami, wtedy należy spodziewać się obrazu nietuzinkowego. Takiego jak „Rzeka tajemnic”.

 

Jimmy (Sean Penn), Dave (Tim Robbins) i Sean (Kevin Bacon) przyjaźnili się w dzieciństwie. Kiedy mieli 11 lat, pewne zdarzenie odcisnęło na nich trwałe piętno – Dave został porwany przez dwóch pedofilów. Wprawdzie po kilku dniach udało mu się uciec, ale nic już nie było takie jak wcześniej. Chłopcy oddalili się od siebie i przez lata każdy poszedł w swoją stronę. Los jednak bywa przewrotny, bowiem kolejny raz postanowił skrzyżować ścieżki dawnych znajomych. Przy okolicznościach morderstwa…

 

„Rzeka tajemnic” jest ekranizacją książki Dennisa Lehane’a. Powieść czytało się wyśmienicie, tak też ogląda się film Eastwooda. Od pierwszych ujęć widz zagłębia się w świat ubogiej irlandzkiej dzielnicy Bostonu. To tam wychowali się bohaterowie, i tam założyli rodziny. Jimmy to były przestępca, a obecnie szczęśliwy mąż i ojciec trzech córek; Dave wiedzie skromne życie z żoną i synem, jednak trauma z dzieciństwa nigdy go nie opuściła; Sean zaś jest policjantem, który poświęcając się pracy, doprowadził do rozpadu swojego małżeństwa. Choć akcja „Rzeki tajemnic” rozgrywa się wokół morderstwa, reżyser umiejętnie zagłębia się w psychikę wszystkich głównych postaci. Dzięki temu widz lepiej poznaje bohaterów, co prowadzi do słusznego wniosku, że należy po nich oczekiwać… nieoczekiwanego. Oczywiście o takim efekcie nie mogłoby być mowy, gdyby nie znakomici odtwórcy poszczególnych ról (Oscar dla Penna i Robbinsa, nominacja dla Marcii Gay Harden). Za zbędne uważam rozwodzenie się nad ich kreacjami (patrz: wstęp), dodam tylko, że poza wyżej wymienionymi, istotne role w filmie Eastwooda odgrywają też tacy aktorzy jak Laura Linney czy Laurence Fishburne. I wszyscy są w świetnej formie.

 

Niełatwo jest wytłumaczyć moc, z jaką „Rzeka tajemnic” przykuwa uwagę widza. Z pozoru niewiele się w filmie dzieje, nie ma wartkiej akcji czy dynamicznej muzyki. Jest za to nuta subtelności, z jaką reżyser przedstawia ten dramat. On wciąga, pochłania niczym nurt rzeki Mystic. Dla lubiących kino, w którym ważni są zwykli ludzie, wybory jakich dokonują i konsekwencje, które za nie ponoszą, „Rzeka tajemnic” będzie blisko 140-minutową ucztą.