Nagrodzony Srebrnymi Lwami na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Gdyni dramat policyjny i thriller Macieja Pieprzycy opowiada historię inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami, jakie rozegrały się w latach 60. i na początku lat 70. na Śląsku i w Zagłębiu. Głośna stała się wówczas sprawa seryjnego mordercy kobiet tzw. Wampira z Zagłębia, okrzykniętego mianem bodajże największego tego typu przestępcy w historii PRL. Film jest autorską interpretacją Macieja Pieprzycy tamtych wydarzeń. Postaci filmowe mają inne nazwiska i pewne fakty zostały również zmienione.
Głównym bohaterem jest śledczy, stosunkowo młody oficer milicji Janusz Jasiński i z jego perspektywy opowiedziana jest ta historia. Uczestniczy on w śledztwie dotyczącym kolejnych przypadków morderstw z serii, która wydaje się na tyle zagadkowa, że prawie nierozwiązywalna. Kiedy ofiarą przestępcy pada bratanica jednego z najważniejszych partyjnych notabli, sprawa staje się polityczna. To właśnie Janusz Jasiński zostaje mianowany nowym szefem grupy dochodzeniowej o kryptonimie „Zofia”. Jasiński czuje ogromną presję i stara się sięgnąć po wszelkie możliwe sposoby, by ująć mordercę. Do rozwiązania zagadki wykorzystany zostaje ogromnych rozmiarów komputer, jeden z pierwszych w kraju. Jasiński zwraca się również z prośbą o pomoc do znanego angielskiego kryminologa. Udaje się z czasem zawęzić krąg podejrzanych. Nadzieje wiązane są z wyznaczoną nagrodą miliona złotych za wskazanie mordercy. Zeznania pewnej kobiety bardzo obciążają jej męża. Nazwisko Wiesława Kalickiego wskazuje na liście również komputer. Podejrzany zostaje aresztowany. Problem w tym, że winę trzeba mu udowodnić, a trudno jest znaleźć dowody. Poddany presji odniesienia sukcesu oficer milicji decyduje się na manipulowanie faktami, kłamstwa i kompromisy. Stopniowo pogrąża się w coraz większym bagnie, mimo iż „sukces” coraz bardziej mu smakuje. Natomiast domniemany przestępca jest coraz bardziej osaczany. Do udziału w tym „polowaniu” zmuszane są nawet jego kilkuletnie dzieci.
Ogniwem centralnym filmu jest powstająca dziwna więź pomiędzy oficerem milicji a aresztowanym. Jest to coś w rodzaju gry, zależności i nawet pewnej zażyłości. Jest to kontrowersyjna relacja, w której z czasem obaj wchodzą w inną rolę.
Film wciąga od samego początku. To przejmujący, przerażający pod względem psychologicznym i trzymający w napięciu obraz. To, co przeraża najbardziej, a nawet poraża, to opresyjność systemu. Podkreślają ją ciasne kadry, mocne zbliżenia na twarze, takie, że widać praktycznie każdą zmarszczkę. Napięcie jest momentami rozładowywane poprzez humor (np. w scenie z odmawiającym działania komputerem, czy z interakcją oficera Marka z Kalicką).
Chłodne, szare barwy zdjęć oddają kolorystykę Polski Ludowej. W filmie widoczna jest dbałość o scenografię i kostiumy. Najczęstszym chyba rekwizytem jest zaś papieros (podczas kręcenia filmu aktorzy wypalili 6 tysięcy papierosów). Od strony wizualnej powstał znakomity obraz tamtych czasów, ludowej milicji i ówczesnego Śląska. O tym, że akcja rozgrywa się właśnie w tym regionie, przypominają świetne dialogi prowadzone gwarą śląską. Kolorytu dodaje filmowi oryginalna jak na jego gatunek, jazzowa muzyka, czasami spokojniejsza, innym razem jazgotliwa, oddająca stany emocjonalne bohaterów.
„Jestem mordercą” to znakomity, przejmujący film o uwikłaniu jednostki w opresyjny system. Pozostawia wiele wątpliwości i stawia dużo pytań. Żadna z dwóch głównych postaci nie jest jednoznaczna. Sam tytuł jest w tym kontekście tematem do refleksji.
O tym, jak skomplikowana była autentyczna sprawa „Wampira”, opowiada dokument Macieja Pieprzycy z 1998 r. pod takim samym tytułem. To historia mrożąca krew w żyłach.