"Chata na krańcu świata" [recenzja książki]
KatarzynaSzymańska | 24 dni temuŹródło: Filmosfera
Choć „Chata na krańcu świata” Paula Tremblaya została wydana w 2018 roku, zarys fabuły powstał już dekady wcześniej, jak autor zapewnia czytelników w posłowiu. W 2023 roku utwór literacki zekranizował M. Night Shyamalan pod zmienionym tytułem „Pukając do drzwi”. Ta zasadnicza różnica wskazuje, że reżyser zaproponował własną interpretację tekstu. Warto zapoznać się z obiema wersjami.

Trudno jednoznacznie sklasyfikować oryginalną historię: budzi grozę i ze względu na adaptację można zaliczyć ją do horroru, jest to zarazem opowieść stanowiąca korelację z Biblią. Jako parafraza Pisma Świętego, utwór Tremblaya nawiązuje do próby, jakiej został poddany Abraham. Czas akcji powieści nie został doprecyzowany, jednak pisarz pozostawił wskazówki pozwalające na wykluczenie okresu, kiedy wydarzenia z pewnością nie mogły się rozegrać. W tytułowej chacie znajduje się telefon stacjonarny, który stanowi ów temporalny wyznacznik. Fakt, że rodzinę stanowi dwóch ojców i adoptowana córka, również zawęża epokę do współczesności.

Główni bohaterowie wydarzeń to Andrew i Eric wychowujący Wen, których nawiedzają Leonard, Redmond, Sabrina i Adriane. Czwórka względem siebie nieznajomych ludzi jest przekonana, że ma do wykonania „najważniejsze zadanie w historii świata”. Przybywają z misją, od przebiegu której będą zależeć losy świata. Jeśli jedno z trojga wybranych nie poniesie dobrowolnej ofiary, nadejdzie apokalipsa. Dowodem mają być wiadomości nadające komunikaty o kolejnych katastrofach. Sceptyczny Andrew, bardziej wierzący Eric i mała Wen muszą podjąć decyzję.

U twórcy adaptacji dziewczynka została wyłączona z dyskusji o poświęceniu. Jej literacka wersja to dziecko, które w czasie, kiedy rozgrywane są dramatyczne wydarzenia, ogląda bajki (jej ulubioną jest „Wielka szóstka”, ale u Shyamalana to „Podniebna poczta Kiki”), jest tylko częściowo odseparowana od rozgrywki między dorosłymi, a to, że jest ubrana w koszulkę Wonder Woman nie wybawia jej od sytuacji, w jakiej znalazła się wraz z ojcami. Bohaterka zaznacza dzielnie, że po imieniu mogą zwracać się do niej tylko przyjaciele, ta asertywność nie została zachowana w filmie.

Istotny jest charakter tej postaci. Córka Andrew i Erica niczym domorosła badaczka prowadzi obserwację koników polnych. Zebrane w słoiku i opisane w zeszycie, z czasem nabierają symbolicznego znaczenia dla przebiegu zdarzeń. Siedem owadów budzi skojarzenia z ilością plag, jakie miały spaść na Ziemię. Mimo prośby Wen, aby wypuścić koniki i zapewnieniu Leonarda, że ją spełnił, Andrew nie zweryfikował tych słów. Powieściowa Wen martwi się o los zebranej grupki, natomiast filmowy Leonard przejawiał nimi większe zainteresowanie. Można domniemywać, czy złapanie tej drobnej części fauny oznacza kwestie ingerencji człowieka w ekosystem i w związku z tym stało się czynnikiem decydującym, że to właśnie ta rodzina musi podołać wyzwaniu.

Z całej czwórki niespodziewanych gości, to Leonard pełni funkcję nieformalnego przywódcy. W książce jest młodym mężczyzną, w „Pukając do drzwi” tę rolę otrzymał Dave Bautista i jako nauczyciel wykreował postać, która pełni rolę wychowawcy – radzi Wen, jak włożyć konika polnego do słoika. U Tremblaya role są odwrócone, a Len nieporadny – boi się takich potworów jak Godzilla czy dinozaury z „Parku Jurajskiego”. Gdy wraz z Sabriną stoją nad przepaścią wypełniającą się lawą, bohater sam przypomina sylwetką zniekształconego i groteskowego potwora. Znamienne, że uderzony przez Andrew, upada na kolana i podpiera się rękami w pozycji odwrotnej do ewolucji człowieka. Ten opis stanowi trop do zrozumienia przekazu autora.

Dysputa nad losami świata i odpowiedzialności za jego ewentualny koniec ujawnia postawy poszczególnych bohaterów. Światopogląd Sabriny wyraża wiara, że wizje, jakich doznało czworo osób czyni ich prorokami, którzy mają ostrzegać ludzi przed konsekwencjami ich czynów. Właśnie w jej obecności, opatrywany przez kobietę Eric doświadcza duchowej iluminacji patrząc w lustro. Jego doznania różnią się w zależności od dzieła: w literackim pierwowzorze mężczyzna widzi postać, w produkcji filmowej samo światło – bez określenia, czy odbija jego źródło czy znaczy coś więcej. Również losy tych dwojga potoczyły się inaczej. Bohaterka „Chaty...” zostaje na miejscu, którego nie może opuścić z niejasno określonego powodu: nie dadzą jej odejść „oni” – czy to mogą być anioły? Z kolei filmowa Sabrina musi dopełnić ofiary.

Ericowi z „Pukając do drzwi”, któremu, jak jego powieściowej wersji „łatwiej wierzyć niż nie wierzyć”, doznania wpływają na decyzję, aby miłosiernie poświęcić się dla innych. Wydaje się, że zasadniczą rozbieżnością między tymi charakterami w publikacji a jej ekranizacji jest jedynie wygląd i kwestia fryzury bohatera: wcielający się w tę postać Jonathan Groff nie musiał golić głowy. W scenariuszu Andrew zajmuje się zawodowo prawami człowieka, co ma wpływ na odbiór postaci. Mężczyzna pozostaje w kontrze do Leonarda, jednak na poziomie dwóch utworów: powieściowy Len jest zdania, że człowiek nie ma wyboru, z czym nie zgadza się filmowa wersja Andy'ego, ale konkluzję wypowiada Adriane. 

To interdyscyplinarne zestawienie postaw bohaterów w relacji z innymi, jak również względem siebie, uzupełnia niuanse, jakie wynikają z jednej fabuły rozwijanej niejako równolegle w aspektach mających wpływ na odczytanie jej znaczeń. Na ekranie widzimy, jak Andrew podważa sens relacji przedstawianych na kanale informacyjnym; dzięki lekturze wiemy, że mężczyzna niszczy odbiornik, ponieważ wykładał Apokalipsę świętego Jana na kursie „Oto, jak skończy się świat” – zatem dopuszczalna jest dywagacja: czy mężczyzna zdecydowanie odrzucał taką możliwość, jakoby spełniła się biblijna przepowiednia; czy też chciał przerwać transmisję ze strachu, że jest świadkiem (bądź nawet powodem) nadejścia końca świata.

W rozdziale „Krwawy jak dzień twych narodzin”, Leonard wymaga „biurokratycznej dokładności” w dopełnieniu rytuału, aby żadna śmierć nie okazała się niepotrzebnym zmarnowaniem odebranego życia. Wyraża także obawę, że świat może nie zasługiwać na ocalenie. Pisarz pozwala snuć domysły nad dalszymi losami postaci, niemniej niebo nad bohaterami przybrało szarą barwę „jak z Neuromancera”. Tremblay zdecydował się na odważną konotację w zakończeniu otwartym, odwołując się do klasyki cyberpunku. Co ciekawe, pierwsza część trylogii Williama Goldmana została zekranizowana w formie serialu i również miała premierę w tym samym roku, co adaptacja „Chaty na krańcu świata”.

Tytuł: Chata na krańcu świata
Autor: Paul Tremblay
Wydawca: Vesper
Data premiery: 15.04.2020 r.
Oprawa: twarda
Stron: 308
Ocena recenzentki: 4/6

Recenzowaną książkę zakupicie na stronie Księgarni Internetowej Vesper.