Tak się robi filmy w Ameryce - z pasją i zaangażowaniem - niczym wyszukaną potrawę z najlepszych składników. Tak się w Ameryce reaguje na krytykę - bierze się ją na klatę i staje się do walki. I nie chodzi mi wcale, o zachwalanie sposobu amerykańskiego społeczeństwa na życie.
„Szef” Jona Favreau to znakomita rozrywka, ale też pouczający film o tym - jak porażkę przebić w sukces. Nie wiem czy Favreau poniósł wcześniej jakąś porażkę, bo patrząc na jego dorobek - tego nie widać, ale „Szef” jest jego niewątpliwym sukcesem. Favreau
jest nie tylko reżyserem, autorem scenariusza, ale też znakomitym odtwórcą głównej roli - kucharza Carla Caspera, który na nowo odkrywa w sobie miłość do gotowania i nie tylko.
Do wcześniejszych dokonań Jona Favreau należało między innymi nakręcenie takich hitów jak „Iron Man”, napisał scenariusz „Swingersów” (reż. Doug Liman), wyprodukował „Avangers 3D”, a do jego aktorskich sukcesów należy występ w takim dziele jak „Wilk z
Wall Street”.
Głównym składnikiem, który czyni ten film tak apetycznym - jest niebywale dopracowany scenariusz - okraszony przezabawnymi dialogami, który nie tylko obraca się wokół pasji do gotowania, ale także zajmuje się kwestią wszechobecnych social mediów, które na dobre
zawładnęły naszym życiem. W jednej chwili mogą zrujnować komuś życie, a w następnej wynieść na szczyt - to swego rodzaju ADHD, którego nie można powstrzymać.
„Szef” to także obraz o rozpadzie rodziny, gdy na głównym miejscu stawia się pracę, ale wszystko jest do ogarnięcia i jedno nie wyklucza drugiego. Znakomicie w filmie pokazane jest odbudowywanie więzi ojca z synem - właśnie poprzez wspólna pracę, ale też
wprowadzanie go w męski świat.
Na pewno atrakcyjności filmowi dodaje pierwszoligowa obsada, bo obok Jona Favreau występują same znane nazwiska: Dustin Hoffman, Sofia Vergara, Scarlett Johansson, Robert Downey Jr., Bobby Cannavale oraz John Leguizamo. Do tego obraz jest wypełniony energetyczną muzyką, a w szczególności latynoskimi rytmami i rytmicznym krojeniem wszystkiego, co wpadnie pod nóż.
Filmową historię można skwitować krótkim stwierdzeniem: - szef ma zawsze rację, a jak nie ma - zostań nim sobie sam. Sam Favreau powiedział, że zgadza się z Carlem również co do tego, że wolność jest ważniejsza, niż pieniądze i prestiż. „Ceną rozwoju jest
konieczność opuszczenia bezpiecznego lądu. Jeśli dzięki temu osiągasz twórczą satysfakcję i ewoluujesz, jako artysta, to jest to droga bohatera. To jest prawdziwy rozwój”.
„Szef” to film wypełniony dużą dawką pozytywnej energii, apetycznym jedzeniem i bardzo, bardzo zabawnym humorem. To wspaniały obraz o pasji tworzenia i odkrywaniu w sobie jej na nowo - dla czego kąśliwa i druzgocąca krytyka okazuje się być zbawienna. Bo nie ma nic gorszego - jak popaść w usypiające samozadowolenie. Polecam film szczególnie tym, którym brak chwilowej motywacji.