Dobry film to taki, który nie tylko dostarcza rozrywki, ale również skłania do głębszych przemyśleń, zapada w pamięć i działa na odbiorcę. Obecnie istnieje pełno tak zwanych „filmów śmieci” – zapomina się o nich tuż po obejrzeniu. Do tej grupy na pewno nie można zaliczyć najnowszej produkcji Davida Ayera pod tytułem „Bogowie ulicy”.
Taylor i Zavala to policjanci patrolujący niebezpieczne dzielnice południowej części Los Angeles. To właśnie tam mają swoją siedzibę gangi, które nieustannie ze sobą walczą. Dwójka bohaterów zostaje wrzucona w sam środek afery narkotykowej, narażają się meksykańskiej mafii, która pragnie ich głów. Czy uda im się przeżyć spotkanie z przestępcami?
Okrucieństwo, ból i realizm – to nieodłączne elementy tego filmu. „Bogowie ulicy” nie są lekką produkcją, którą ogląda się dla zabicia czasu. To pełna przemocy historia dwójki policjantów nieświadomych tego, co odkryją. Dzięki pokazaniu realizmu i naturalizmu sceny są o wiele bardziej przekonujące, działają na odbiorcę i wpływają na niego.
Bardzo dobrym rozwiązaniem, które sprawiło, że widz o wiele bardziej wczuł się w tragedię rozgrywającą się na ekranie oraz mógł śledzić z zapartych tchem dramatyczne wydarzenia, było zastosowanie efektu „shaky camera”. Widz ma wrażenie oglądania filmu dokumentalnego, czegoś, co zdarzyło się naprawdę. To tylko potęguje wywoływane przez film wrażenia.
Komizm i humor pojawiające się w filmie również mają swoje drugie dno – wprowadzają chwilowy spokój i beztroskę. Para protagonistów spędza sobie spokojnie służbę, nic nie zapowiada tragedii, w którą zostaną wplątani. Te momenty pełne śmiechu są również pewnego rodzaju preludium do dramatycznych wydarzeń.
Wiele spoczywało na barkach aktorów grających główne role. Gdyby grali sztucznie i nijak, wtedy film nie byłby tak prawdziwy i wciągający. Na szczęście Jake Gyllenhaal oraz Michael Peña dodali całości jeszcze większego realizmu.
„Bogowie ulicy” to doskonały film. Warto go obejrzeć, gdyż pokazuje to, co rozgrywa się w biedniejszych dzielnicach Los Angeles. Gdyby nie znane twarze aktorów, powiedziałabym, że jest to najczystszy dokument.
|