Przyznam, że jestem rozczarowana i zawiedziona, bo po obejrzeniu zwiastuna filmu „Zrywa się wiatr” Hayao Miyazaki miałam nadzieję zobaczyć bajkę, w której wszystko dobrze się kończy, w której marzenia się spełniają, a poniesiony trud i wysiłek zostają wynagrodzone. Bajkę, która kończy się słowami: i żyli długo i szczęśliwie... Zobaczyłam jednak potwornie realistyczny film animowany (co zupełnie jest nieuzasadnione), gdzie owszem marzenia po wielkim wysiłku i trudzie w końcu się spełniają, ale stają się także przekleństwem ludzkości (mowa o samolotach). Owszem bohater spotyka swoją „księżniczkę”, ale nagle musi się okazać, że jest śmiertelnie chora. To bardzo pesymistyczna bajka i marzycielom, którzy chcą się na chwilę przenieść do bańki mydlanej, serdecznie film odradzam, bo ta bańka zbyt szybko pęka.
Nie wiem dla kogo powstała ta animacja, bo dla dzieci operuje zbyt poważnym i wręcz nudnym językiem, dla dorosłych jest to język zbyt infantylny. Chyba tylko osoby, które mają problem z zasypianiem mogą mieć pożytek z tego filmu. Animacja jest bardzo wczorajsza, jakby z poprzedniej epoki, a nawet dalej. Brakuje jej zdecydowanie polotu, oryginalności. Przyznaję jednak, że zniewala ogrom pracy włożony w produkcję. Cały film jest jak rysunkowa epopeja, która pokazuje przekrój życia i zmagań się bohatera w jego dążeniu do celu. Osobiście uważam, że temat lepiej sprawdziłby się w fabule, pomimo że jest wiele interesujących animacji dla dorosłych - ta po prostu nie ma w sobie nic odkrywczego. Rysunki i kolorystyka jest typowo dziecięca, przeważają cukierkowe pastele, ale historia jest bardziej dla dorosłych. Dla mnie w tej animacji jest po prostu zbyt duży zgrzyt - między historią, a sposobem jej prezentacji. Plusem jest to, że film jest bardzo kojący, subtelny i posiadający przebłyski dobrego humoru. Jednak to zdecydowanie za mało - przy pojawiających się na bieżąco dużo bardziej porywających animacjach, by zapaść w pamięć na dłużej. Myślę, że w dużej mierze zawalił tutaj montaż. Niektóre momenty są zbyt długie - inne urwane.
Cała historia ma układającą się kompletnie fabułę. Nie mogę jej zarzucić żadnego błędu w strukturze scenariusza. Problem polega na tym, że jest to film zbyt poprawny i zachowawczy. Rzeczywiście zostało w niego włożone wiele pracy, ale ten wysiłek nie przyniósł efektów w zewnętrznym odbiorze. Momentami miałam wrażenie, że twórca napawał się samym procesem tworzenia - tak misternie zobrazowanego dzieła. To tak, jakby zatracił się w swojej pracy, nie myśląc o tym, czy odbiorca podzieli jego entuzjazm. Podoba mi się proces samego stopniowania zmagania się bohatera w dążeniu do celu. „Zrywa się wiatr” to bez wątpienia dobra szkoła w uczeniu cierpliwości i wytrwałości, ale też i niestety w oglądaniu. Tutaj głównie nawala zakończenie, bo wszystko byłoby dobrze, gdyby skończyło się dobrze. Być może film jest bardzo zgodny z rzeczywistością, ale kto chce chodzić do kina, by oglądać prawdziwe życie?
Film animowany „Zrywa się wiatr” na pewno porusza ciekawy problem zmagań Japonii w budowaniu swojej potęgi gospodarczej - z czasów, kiedy była ona jeszcze słabo rozwiniętym państwem, gdzie technologia była bardzo zacofana (samoloty na pas startowy ciągnęły woły). Można mówić tutaj o eposie japońskim. Obraz narodu obciążonego częstymi trzęsieniami ziemi i zbliżają się II wojną światową, która dla tego kraju była drastyczna w skutkach. Japonii, która mimo tych cieni przeszłości jest dziś niekwestionowaną potęgą gospodarczą i technologiczną.
Film nie zaraził mnie jednak pasją do latania, gdzieś to wszystko się rozłazi, nie porywa. Sama historia przypomina mi „Aviatora” Martina Scorsese - film, który uwielbiam, który zaraża wręcz chęcią do latania, tworzenia i spełniania marzeń. „Zrywa się wiatr” to wręcz film zniechęcający do tworzenia samolotów i latania, którego przesłanie można by sformułować tak: „po co się męczyć, samoloty i tak się rozbiją, a do tego zabijają ludzi na wojnach”. Krótko mówiąc, po obejrzeniu filmu - z latania nici.