Film jest debiutem fabularnym Beaty Dzianowicz, znanej i wielokrotnie
nagradzanej dokumentalistki. Tym razem zdecydowała się na opowiedzenie pewnej
historii wybierając thriller sensacyjny. Znajdziemy w tym obrazie elementy kina
obyczajowego, kryminału i kina akcji.
Główną bohaterką „Odnajdę cię” jest policjantka, ale przede
wszystkim matka, kobieta. Justa, bo tak ma na imię, jest doświadczoną
profesjonalistką. Zna się na swojej pracy. Jeden prosty błąd, jaki popełnia
podczas obławy na mordercę, sprawia, że nie dość, że zostaje wysłana na
przymusowy urlop, to wpada w pułapkę, jaką zastawił na nią przestępca. Porywa on
córkę Justy, nastoletnią Lenę. Matka ma 24 godziny na odnalezienie córki. Okazuje
się, że policjantkę i mordercę łączą mgliste więzi z dzieciństwa. On jest byłym
żołnierzem, który po powrocie z misji w Afganistanie, z nie wiadomo jakiego
powodu, wykańcza wszystkich członków swego oddziału. Justa nie może i nie zamierza
biernie czekać. Rozpoczyna na własną rękę śledztwo, które ma ją doprowadzić do
ujęcia przestępcy i odnalezienia dziecka zanim będzie za późno. Będzie musiała podejmować
moralnie niejednoznaczne decyzje, ryzykować życie innych, podołać morderczemu
wyścigowi z czasem.
Pierwsze sceny wywołują dezorientację. Sporo jest na ekranie
ujęć z kamery przemysłowej i potrzeba dłuższej chwili, by się rozeznać w
sytuacji. Tłem akcji jest Śląsk, który dość często ostatnio wybierają filmowcy
realizujący produkcje kryminalne. Depresyjne obrazy niebezpiecznych miejsc,
spowite mgłą i tajemnicą kadry robią niesamowite wrażenie. Jednym z
najważniejszych wątków w „Odnajdę Cię” jest mglista dość znajomość policjantki
ze sprawcą zbrodni. I ta klamra spinająca jest naciągana, mało prawdopodobna, a
wrażenie dodatkowo potęgują i psują opowieści o różowych skarpetkach i
majteczkach w motylki. Wątki motywu zbrodni, osadzenia policjantki i kilka
innych nie wybrzmiewają dość mocno. Są ledwie zarysowane. W scenariuszu są zawarte
pewne stereotypy (np. pracownice uniwersytetu nie wychodzą za mąż za
wojskowych, przedszkolanki tak), które także należy zaliczyć na minus. U grającej główną bohaterkę Ewy Kaim,
przy ogólnie świetnej kreacji, momentami zauważyć można przerysowaną ekspresję
(np. sceny złości, kiedy uderza w mur).
Niewątpliwie atutem filmu jest dobra gra aktorów: Ewy Kaim,
Michała Żurawskiego, który stopniowo wyrasta na naczelnego glinę polskiego kina
oraz Zosi Stelmach, grającej Lenę. Fajne, klimatyczne miejsca na Śląsku sfilmowane
w oryginalny sposób przez Jacka Petryckiego oraz opieka artystyczna Macieja Pieprzycy
też robią swoje. Rewelacyjna jest muzyka do tego obrazu, często dynamiczna,
przeplatana utworami muzyki klasycznej, które zagrała Zosia Stelmach jako Lena.
Autorem muzyki filmowej jest debiutujący w tej roli Mariusz Goli.
Film trzyma w napięciu. Bohaterka jest profesjonalistką, wie
co robić, często instynktownie. Daje się odczuć jej frustrację, ból, zmęczenie.
Ogólnie jest to ciekawa historia, choć pewne ważne jej aspekty zostały zaledwie
zarysowane. Można odnieść wrażenie, że sporo scen zostało skróconych czy wręcz
uciętych, tak jakby sami twórcy filmu znaleźli się pod presją czasu.