Film „Zabójczyni” powstawał bardzo długo, bo prawie dwie dekady. Uznawany jest za dzieło życia tajwańskiego reżysera Hou Hsiao-hsiena. Został nagrodzony w Cannes 2015 za najlepszą reżyserię.
Obraz ten ma wiele cech gatunku wuxia. Główna bohaterka zna biegle sztukę walki (wushu), którą opanowała w klasztorze pod okiem mistrzyni i kieruje się w życiu i w walce rycerskim etosem postępowania. W akcji filmu nie brakuje pałacowych intryg i niesamowitych pojedynków.
„Zabójczyni” rozpoczyna się czarno-białymi zdjęciami, które nie zapowiadają ferii barw w kolejnych ujęciach. Jest to chyba celowy zabieg, po którym widz czuje się pozytywnie zaskoczony. Fabuła jest adaptacją legendy z czasów dynastii Tang (IX w. n.e.), uważanych za najświetniejszy okres dawnej kultury chińskiej. Właśnie wtedy rozgrywa się akcja filmu. Główna bohaterka jako dziesięcioletnia dziewczynka trafiła do klasztoru, w którym została wyszkolona na zabójczynię. Po latach jako młoda kobieta zostaje wysłana w rodzinne strony, by zrealizować pewną misję polityczną. Książę Tian jest jej celem. To rosnący w siłę, buntujący się przeciwko cesarzowi rządca prowincji Weibo.
Fabuła nie jest do końca jasna. Wiadomo, że dziewczyna była obiecana księciu, ale nie wiadomo dlaczego nie doszło do ślubu, ani dlaczego ciotka, mniszka chce śmierci Tiana i zleca to zadanie zabójczyni. Akcja toczy się bardzo wolno, co odzwierciedla zapewne tempo tamtych czasów historycznych. Bardzo mała jest ilość dialogów. Bohaterowie ogólnie mówiąc, milczą, co sprawia, że trudno jest zrozumieć całość. Niestety ogólne wrażenie jest takie, że film jest charakterystyczny i typowy dla danej kultury i skomplikowany w odbiorze poza nią. To trochę tak, jakby tajwańskiej publiczności zaprezentować ekranizację jednego z wielkich dzieł Mickiewicza i liczyć na szeroki pozytywny oddźwięk. Efekt byłby zapewne podobny.
Nie można jednak odmówić „Zabójczyni” zalet. Jest to bardzo malowniczy obraz, wizualnie przyjemny w odbiorze. Można podziwiać cudowne pejzaże, piękne kolorowe kostiumy i wystroje wnętrz, które ukazane są w świetle dziennym i w świetle świec. Pojedynki są pokazane w inny sposób niż w znanych filmach o sztukach walki. Są dość teatralne, rozgrywają się w niesamowitych sceneriach, często na dalszym planie. Niezwykłej urody jest też sama bohaterka, która pomimo strasznej profesji wzbudza sympatię widzów. Wśród dobrych stron filmu trzeba zaznaczyć jego niezwykły klimat, który cechuje ulotność i zwiewność. Przypomina o przemijaniu.
Przesłanie filmu to swego rodzaju apel, by podobnie, jak główna bohaterka, nie zabijać w sobie sumienia. „Zabójczyni” stanowi kontrast do współczesnych filmów akcji, w których trup ściele się gęsto. Tytuł jest jakby na przekór temu gatunkowi. Jest to raczej film dla wielbicieli kina gatunku wuxia, twórczości reżysera, dla koneserów. Nie wszystkim może się spodobać.