Przyjemnie by było posiadać umiejętność szybkiej ucieczki od życia codziennego. Trapi nas jakiś problem i nagle beztrosko popijamy drinka wylegując się na piaszczystej plaży. Któż by nie chciał posiadać możliwości oderwania się od szarej rzeczywistości?
David Rice to z pozoru przeciętny dzieciak. Kłopoty rodzinne sprawiają, że jest nieco zamknięty w sobie, a przez to uznawany za szkolnego dziwaka. Przypadkowo odkrywa u siebie jednak wielki dar, który sprawia, iż jego sytuacja zupełnie się zmienia – może teleportować się w dowolne miejsce na ziemi. Życie Davida zaczyna wydawać się wspaniałe, bo przecież może zwiedzać cały świat, poznawać mnóstwo ludzi i posiadać co tylko zechce, a to wszystko w szalonym tempie. Wkrótce jednak przekonuje się, że nie tylko on posiada takie możliwości, a do tego są osoby, którym taka „inność” zupełnie nie odpowiada.
Na początek trzeba docenić sam pomysł na film. Ekranizacja książki Stevena Goulda może się podobać widzom, ponieważ jest to coś nietypowego, coś czego jeszcze nie było. Widząc bohatera, który jest niczym Bóg, zastanawiamy się – jak by to było, a skłonić widza do głębokich przemyśleń wcale nie jest tak łatwo. Doug Liman po raz kolejny przedstawia nam postać, która ma nieograniczone możliwości. Wygląda na to, że twórca „Tożsamości Bourne’a” jest zafascynowany ludzką naturą.
Bardzo przyzwoicie wypadł Hayden Christensen, którego znamy ze słabej roli Anakina Skywalkera. Wypada mieć nadzieje, iż „Jumper” jest krokiem w dobrym kierunku dla tego młodego aktora. Największą gwiazdą w obsadzie jest bez wątpienia Samuel L. Jackson, który wcielił się w rolę Coxa, zatwardziałego tropiciela „skoczków”. Mimo wieku nadal energiczny i do tego ta fryzura!
Największymi atutami filmu są jednak zdjęcia. Niesamowite wrażenie robią sceny, gdy David Rice opala się na Sfinksie, czy obserwuje Londyn wprost z Big Bena. Prócz tego mamy pokazanych wiele innych miejsc na świecie, które można zobaczyć i to od najlepszej strony podczas skoków głównego bohatera.
Całość świetnie uzupełnia doskonała muzyka i oczywiście efekty specjalne, których nie brakuje. W związku z tym polecam film „Jumper” każdemu, kto chce zobaczyć coś oryginalniejszego od tego, co ostatnio oferuje amerykańskie kino.