Kilka lat temu wody Basenu Somalijskiego były na tyle niebezpieczne dla okrętów cywilnych, że społeczność międzynarodowa wysłała tam swoje jednostki wojskowe w celu uporania się z narastającym problemem piractwa. Prędzej czy później musiał więc powstać film o tym, co działo się wówczas w regionie. „Kapitan Phillips” jest o tyle wart szczególnej uwagi, że jest oparty na prawdziwej historii, chociaż trzeba pamiętać, że w filmach zawsze wprowadza się nieco koloryzacji.
„Kapitan Phillips” opowiada historię załogi jednego z okrętów, który ma to nieszczęście, że pada ofiarą uprowadzenia przez piratów. Nie jestem w stanie, jak chyba większość z nas, wyobrazić sobie, co może czuć człowiek w takiej sytuacji. Niepewność tego, co może stać się za chwilę, świadomość tego, że w każdej chwili można umrzeć. Pomimo ogromnego strachu załoga zachowuje zimną krew.
Sceny rozgrywające się tuż po porwaniu, na pokładzie statku wpędziły mnie w lekkie zakłopotanie. Nie było strasznie, dramatycznie, wszystko wyglądało jakby obie strony postępowały według odgórnej instrukcji napisanej w dwóch egzemplarzach: dla porywających i porwanych. Załodze zbyt łatwo przychodzi krzyżowanie planów drugiej stronie, która wcale nie wydaje się być tym specjalnie przejęta, a ich złość ma wymiar trochę komiczny i na pokaz. Być może jest to sprytny zabieg reżysera, który ma na celu pokazanie piratów, jako ludzi, którzy tak samo są przestraszeni całą sytuacją. Cały ten dramatyzm jest jakby w oddali, powodując w pewnym momencie znudzenie. Wtedy następuje moment przełomowy dla całego filmu. Kapitan Phillips zostaje uprowadzony przez piratów do szalupy ratunkowej - wtedy też zaczyna się właściwa część filmu.
Tom Hanks , aktor który dzięki przemyślanemu doborowi ról, stał się jednym z najbardziej docenianych aktorów, pokazał, że pomimo upływu lat, nadal jest w doskonałej formie. Finałowe sceny z jego udziałem naprawdę trafiają do widza, czuć żywą więź z bohaterem którego kreuje, czego nie można niestety powiedzieć o kimkolwiek innym z obsady.
Reżyser nie skupia się wyłącznie na pokazaniu walki załogi o przetrwanie, ale stara się także pokazać co popchnęło piratów do decyzji o zajęciu się tą profesją. Rzadko trafia się film, który jest w stanie uczciwie rozliczyć „tych złych”. Skrajna bieda, chęć zarobienia, przymus lokalnych organizacji bojowych. Wszystko to daje mieszankę, która rodzi emocje trudne do opanowania przez człowieka bez perspektyw. W zderzeniu z człowiekiem zachodu, jakim jest tytułowy kapitan Phillips, daje to wyjątkowo wyraziste spojrzenie na problemy targające naszym światem.
Widz pozostaje wewnętrznie rozdarty, z burzą emocji, zastanawia się, co sam zrobiłby w podobnej sytuacji, ale nie tylko jako zakładnik. „Kapitan Phillips” jest filmem, który powinno się obejrzeć, jeśli chcemy zrozumieć obie strony konfliktu.