Nieprawdopodobne zdolności analizy dowodów na poziomie laboratorium z „Kryminalnych zagadek Las Vegas”. Genialny dziwak nieprzystosowany do życia w społeczeństwie i porządku. Chorobliwie zazdrosny… o najlepszego przyjaciela. Walczący dla rozrywki intelektualnej ze zbrodnią. I zafascynowany jedną z najbardziej utalentowanych kryminalistek. Taki właśnie jest nowy, niegrzeczny wizerunek Holmesa. Sherlocka Holmesa.
Sherlock Holmes kojarzy się z detektywem w starym wiktoriańskim stylu: nieco powściągliwym i flegmatycznym. Rozwiązującym większość zagadek za pomocą metody indukcyjnej, siedząc w fotelu z nieodłączną fajką, i doktorem Watsonem u boku.
Zatem ci, którzy nie wiedzą, że według wspomnień doktora Watsona, Holmes nie unikał też boksu, tytoniu a także… kokainy, mogą być filmem Guya Richie'ego co najmniej zaskoczeni. Jego Holmes, nieogolony, skacowany i zirytowany koniecznością obcowania z ludźmi, przemierza tropem zbrodni brudne ulice Londynu. Czasem, w przerwie między kolejnymi sprawami, dla wyrwania się z marazmu bierze udział w nielegalnych walkach bokserskich. Poza tym, ze względu na swoją niezwykłą szczerość i zdolności analizy, jest trudnym do zniesienia przez otoczenia ekscentrykiem.
Robertowi Downeyowi Jr., jako Holmesowi, bliżej zatem raczej do wariata z największych londyńskich slumsów, niż do genialnego detektywa z Baker Street 221B. Jednak tylko do momentu, gdy staje wobec kolejnej, godnej jego zdolności zagadki. Tym razem wydaje się, że jego intelekt będzie musiał zmierzyć się z siłami nadprzyrodzonymi. Sprawę dodatkowo komplikować będą trudne relacje na płaszczyźnie damsko–męskiej (dawny romans ze zdolną złodziejką) , a także… męsko- męskiej (zazdrość o wiernego doktora Watsona). Dla zwiększenia atrakcyjności filmu dorzucono jeszcze trochę scen kaskaderskich, dużą ilość bójek, parę eksplozji i szczegółowo zrekonstruowany krajobraz XIX- wiecznego Londynu.
Tak właśnie powstał Holmes dla spragnionych wrażeń i przyzwyczajonych do nagłych zwrotów akcji widzów. Holmes, dla którego intelekt jest rodzajem supermocy dającej mu możliwość bezbłędnego znokautowania przeciwnika, bądź natychmiastową zdolność analizy dowodów na miejscu zbrodni. Jak widać w kryminałach obecnie sam intelekt to już za mało. Metoda indukcyjna nie jest na tyle spektakularna, by ściągnąć widzów do kina, dlatego trzeba było zrobić z Holmesa niegrzecznego detektywa. Czy wtedy jednak nadal pozostaje „tym” Holmesem, czy raczej staje się po prostu „XIX-wieczną wersją super-amerykańskiego-bohatera” w niedopasowanym angielskim fraku?
Ogólnie dobra rozrywka: wizualnie i... chwilowo. Więc spragnionych kryminalnej stymulacji intelektualnej odsyłam raczej do staroświeckich i niemodnych może, ale dobrych angielskich kryminałów. Niestety nie do kina, ale do biblioteki.