Dobro i zło. Mistrz i uczeń. Racjonalizm kontra magiczny pierścień. Podróż w czasie, zagłada, miłość i Nowy Jork, czyli „Uczeń czarnoksiężkina” – najnowsza produkcja Disneya. Twórcy filmu jako inspirację do powstania „Ucznia czarnoksiężnika” wskazują utwór Goethego z 1797 roku. Dzieło Goethego z filmem Disneya łączą tytuł i magia. Jednak „Uczeń czarnoksiężnika” to także jeden z tematów ze słynnej „Fantazji” Disneya z 1940 roku, do której twórcy filmu odnoszą się wprost (uwaga: to nie jest film podobny do „Fantazji”, ale luźno inspirowany jednym z wątków).
Główny bohater to Dave Stutler (Jay Baruchel). Poznajemy go jako dziecko, które nieprzypadkowo spotyka na swojej drodze czarnoksięznika, Balthazara Blake’a (Nicolas Cage). To spotkanie odmienia życie chłopca i jest wstępem do ostatecznego rozstrzygnięcia. Akcja filmu koncentruje się na na wydarzeniach dziesięć lat po pierwszym spotkaniu mistrza z uczniem. Dave, już jako dorastający młodzieniec zafascynowany fizyką, pomoże Balthazarowi w walce z największym przeciwnikiem, Maximem Horvathem (Alfred Molina). Będzie to walka nie tylko o istnienie świata, ale także o miłość, zarówno młodego ucznia, jak i starszego mistrza.
Producentem filmu jest Jerry Bruckheimer, producent m.in. takich obrazów jak „Gliniarz z Beverly Hills”, „Młodzi gniewni”, „Armagedon”, „Helikopter w ogniu”, serii „Piratów z Karaibów” czy „Skarbu narodów” z Nicolasem Cage'm. Przejrzenie filmografii Bruckheimera kształtuje nowe spojrzenie na „Ucznia czarnoksiężnika”. Bruckheimer zajmuje się głównie produkcją filmów z pogranicza fantasy i sensacji. Są to filmy przygodowe, nieraz rozgrywające się w alternatywnej rzeczywistości. Tak też jest w przypadku jego najnowszej produkcji, co ciekawe, stworzonej we współpracy z Nicolasem Cage’m. Współproducent, współpomysłodawca i aktor pierwszoplanowy, Nicolas Cage, który w ciągu ostatnich pięciu lat otrzymał aż cztery nominacje do Złotych Malin i od dawna nie cieszy się przychylnością publiczności, rolą w „Uczni czarnoksiężnika” może na pewno, jeżeli nie poprawić, to chociaż ocieplić swój wizerunek. „Uczeń czarnoksiężnika” to klasyczna fabularna produkcja Disneya dla nastolatków. Historia z prostym, aczkolwiek ważnym przesłaniem, w oprawie na najwyższym poziomie. W filmie pojawia się masa efektów specjalnych, pościgów i bardzo dobrych zdjęć. Fabuła jednak nie jest oryginalna i niczego nowego do światowej kinematografii nie wnosi. Wręcz przeciwnie, niektóre fragmenty tudzież pomysły w filmie to odgrzewany kotlet. Podróż w czasie, magiczny pierścień, nastoletni czarodziej, to wszystko już było i to tyle razy… „Uczeń czarnoksiężnika” to kompilacja motywów znanych nam dobrze, od dawna, co zgodnie z myślą dążenia do doskonałości i postępu jest największym zarzutem.
„Uczeń czarnoksiężnika” pomimo swojej wtórności i uniwersalności, co w tym kontekście uznaję za wadę, jest jednak przyzwoitym filmem rozrywkowym. Ogląda się go dobrze, choć jestem przekonana, że za rok większość będzie pamiętać, że byli na tym w kinie, ale nie będą pamiętać, o czym ten film był.