Pokazy trochę mniej galowe, czyli podsumowanie 18. MFF Nowe Horyzonty
Katarzyna Ryba | 2018-08-08Źródło: Filmosfera

Niepisaną już tradycją jest, że na przełomie lipca i sierpnia Wrocław staje się filmową stolicą Polski. Każda ulica i zaułek oddychają powietrzem przesiąkniętym ekranowymi bohaterami, historiami i emocjami ze wszystkich zakamarków świata. Jedenastodniowa 18. edycja festiwalu Nowe Horyzonty po raz kolejny postawiła przed widzami nowe wyzwania: śmiechu, wzruszeń oraz refleksji. A co w tym roku zachwyciło kinomanów i entuzjastów? 


Największe emocje podczas trwania festiwalu niewątpliwie wzbudziła sekcja "Pokazy galowe". Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, gdyż prezentowane w niej filmy były wyczekiwanymi przez wszystkich produkcjami docenionymi na całym świecie. Z tego powodu festiwalowi uczestnicy drzwiami i oknami szturmowali seanse "Shoplifters" (Złota Palma w Cannes; reż. Hirokazu Koreeda) czy "Touch me not" (Złoty Niedźwiedź na Berlinale; reż. Adina Pintilie). Gigantyczne kolejki ustawiały się przed pokazami filmów, które zawitały do Wrocławia prosto z Cannes, w tym: "Dogman" (reż. Matteo Garrone), "Czarne Bractwo. BlacKkKlansman" (reż. Spike Lee), "Płomienie" (reż. Lee Chang-dong) czy "Tajemnice Silver Lake" (reż. David Robert Mitchell). Ze łzami wzruszenia setki osób opuszczały salę kinową po pokazach "Kafarnaum" (reż. Nadine Labaki), a tanecznym krokiem wybiegały z rosyjskiego dramatu muzycznego "Lato" (reż. Kirył Serebrennikow). Wyczekiwany przez szerokie grono odbiorców "Climax" (reż. Gaspar Noé), wyświetlany w sekcji "Mistrzowie", cieszył się nie mniejszym zainteresowaniem co powyższe tytuły, wzbudzając podczas seansu skrajne odczucia fascynacji i odrazy.




Głośne światowe produkcje nie zawiodły ani stałych bywalców, ani nowych odbiorców. Na kinowym holu czy w kolejce po kawę słyszało się pełne aprobaty rozmowy wychwalające poziom tegorocznej edycji, a co za tym idzie program festiwalu. Rozemocjonowane, entuzjastyczne i pełne zachwytów dyskusje widzów opuszczających pokazy tylko utwierdzały w tym przekonaniu. Nie można jednak zapomnieć, że Nowe Horyzonty pragną zaoferować uczestnikom nowe możliwości poznania i odkryć inną stronę kina. Z tej przyczyny w 12 salach kinowych odbyło się prawie 600 pokazów prezentujących to, co we współczesnej kinematografii najważniejsze – różnorodność na każdej możliwej płaszczyźnie.  


Z tego powodu poniższy przegląd filmowy wydaje się mniej oczywisty. Nie oznacza to bynajmniej, że jest gorszy. Bezcelowe jest bowiem wychwalania dzieł, którym w oficjalnym obiegu przypięto łatkę „wybitnych” lub „doskonałych”. Podążając więc za tegorocznym motywem przewodnim festiwalu „kino sztuka wyjścia” niniejsze podsumowanie, ma za zadanie opuścić utarte szlaki i wyjść z dobrze już znanej widzowi strefy, promując przy tym kino w znacznie mniejszym stopniu rozpoznawalne, ale wciąż warte uwagi.




Siedzący słoń reż. Hu Bo


Film przez wielu uznawany za największe odkrycie tegorocznej edycji festiwalu, wyświetlany w ramach sekcji "Międzynarodowy Konkurs Nowe Horyzonty". Już od samego początku budził on mieszane odczucia wśród festiwalowych widzów. Ich powodem było samobójstwo młodego, debiutującego reżysera "Siedzącego słonia" Hu Bo, które miało miejsce kilka miesięcy przed premierowym pokazem dzieła na festiwalu filmowym w Berlinie. To smutne zdarzenie w niebanalny sposób łączone jest z tematyką utworu oraz emocjami, jakie towarzyszą przy jego odbiorze.  


Trwający prawie cztery godziny obraz świata przesiąkniętego niesprawiedliwością i brakiem zrozumienia drugiego człowieka wbija w kinowy fotel. Nie tylko bohaterowie balansują na krawędzi desperackiej bezwolności w stosunku do braku jakichkolwiek perspektyw. W trakcie seansu odbiorca również zapada się w martwocie pustej rzeczywistości, a jego beznadziejne próby ratowania okruchów wiary w ludzkość są bezskuteczne. Bez względu bowiem na podejmowane działania oraz resztki ukrytych nadziei, los został już przesądzony.




Monument reż. Jagoda Szelc


Jedna z najbardziej obiecujących polskich reżyserek w swoim drugim pełnometrażowym filmie po raz kolejny wyciąga widza z przyjemnej, fabularnej prostoty. Jagoda Szelc odważnie deklaruje: „Filmy niekoniecznie są po to, żeby je rozumieć”. W "Monumencie" odrzuca ona podstawowy element odbioru dzieła, czyli logiczną analizę zdarzeń, a skupia się na odczuciach, emocjonalnych stanach i podświadomych wrażeniach. Jak podkreśla reżyserka utwór ten, nie jest wyłącznie filmem dyplomowym kierunku aktorskiego Łódzkiej Szkoły Filmowej, a aktorzy są kimś więcej niż studentami - są artystami.


Pomimo ograniczeń produkcyjnych (budżet – 100 tys. zł; czas realizacji – 6 miesięcy) "Monument" nie ustępuje w swoim geniuszu innym dziełom. Mroczny, pełen chaosu i niedomówień świat wywołuje ciarki oraz ciągły niepokój. Widz, rzucony na głęboką wodę, musi nieustannie dopowiadać to, czego w fabule nie ma, aby chociaż przez chwilę zanurzyć się w łatwo przyswajalnej konstruktywnej całości. Te krótkie momenty psychicznego komfortu szybko nikną, podczas kolejnych scen zatapiania się w świecie anonimowości, braku tożsamości i negacji wyższości jednostki.




Jestem innym tobą reż. Nanfu Wang


Prosty w formie, ale równocześnie bardzo intrygujący dokument "Jestem innym tobą" to trzywarstwowa historia młodego chłopaka, Dylana, który z własnej woli prowadzi koczownicze życie bezdomnego. Jego podróż składa się z lepszych i gorszych chwil podczas przeprawy przez Stany Zjednoczone, kraj uznawany za symbol wolności i indywidualizmu, w których każdy może osiągnąć sukces, a życie codzienne nie jest naznaczone żadnymi troskami. Podczas wspólnie spędzonej drogi Nanfu odkrywa, że nie wszyscy obywatele żyją tam tak, jak w „amerykańskim śnie”.


Film stanowi doskonałe studium badawcze nad psychologicznym aspektem odmienności człowieka i jego problemami w odnalezieniu się w społeczeństwie. Pierwsza część dokumentu, lekka i przyjemna w odbiorze, ustępuje miejsca dogłębnej analizie natury jednostki wystawionej na próbę egzystencji w niesprzyjającym środowisku. Widz zmierzy się z obrazem człowieka zagubionego, walczącego z własnymi słabościami, od których namiętnie ucieka w nieszkodliwą beztroskę.




Cisza we mgle reż. Zhang Miaoyan


To nie jest kino, które przypadnie do gustu każdemu. Wręcz przeciwnie, wystawia ono na próbę znaną dotychczas estetykę slow cinema, tworząc przy tym społecznie zaangażowaną historię o trzech kobietach. Wszystkie dzielą ze sobą ten sam los. Beznamiętnie funkcjonują w nieczułym na ich krzywdy społeczeństwie i w milczeniu znoszą swoje cierpienie. 


Eksperymentalny sposób przedstawienia: ciągnące się w nieskończoność sceny, nieustanne snucie się kamery za bohaterami oraz krzywe kadry nadają surrealizmu ekranowemu obrazowi. Widz jest biernym obserwatorem, któremu niedane jest ingerować w życie bohaterek. Zamiast tego zaoferowano mu stanowisko naocznego świadka, nie tyle obojętnego, ile pasywnego. I pomimo wewnętrznego potępienia dla przedstawionych czynów odbiorca będzie z nieświadomym przyzwoleniem przyglądał się tragediom.




Świnia reż. Mani Haghighi


Nie wszystko musi być poważne, aby wzbudzać refleksje. "Świnia" zdecydowanie wybija się z tego kanonu, oferując widzowi, już w pierwszej scenie, groteskową, obciętą głowę. Na pierwszy rzut oka komercyjnie przedstawiona czarna komedia jest płytkim obrazem, mającym wywołać salwy śmiechu. Jednakże z czasem uśmiech zamienia się w gorzki grymas.


W filmie zilustrowany jest abstrakcyjny świat irańskiego show-biznesu w niepoważny sposób traktujący o problemach przerostu ambicji i potrzebie zdobycia sławy za wszelką cenę. Odbija się w nich dzisiejsze społeczeństwo celebrujące poszukiwanie poklasku w tworach relatywnie nieistotnych, żeby nie powiedzieć "głupawych". Widz z przymrużeniem oka wyśmiewa destrukcję w dążeniach głównego bohatera, prowadzącą do tragicznych skutków, aby w pewnym momencie dostrzec, że na co dzień równie ochoczo afirmuje idiotyzm w zachowaniach tzw. gwiazd.


Powyższe tytuły to zaledwie ułamek tego, co Nowe Horyzonty rokrocznie oferują swoim uczestnikom. W gąszczu festiwalowych hitów, zagranicznych debiutów czy też rozbudowanych retrospektyw odbiorcy nieuchronnie zaczynają subiektywnie postrzegać i rozumieć świat. Mają możliwość na skonfrontowanie prywatnych odczuć z nietuzinkową estetyką oraz niekonwencjonalnymi doznaniami fizycznymi i psychicznymi. A wszystko to, aby poszerzać granice i łamać monotematyczne schematy kina popularnego.


18. MFF Nowe Horyzonty odbył się we Wrocławiu w dniach 26.07.2018 – 05.08.2018.