Trzy lata temu na ekrany kin wszedł film pod tytułem „Duże
dzieci”. Dobra obsada, śmieszne sceny i dialogi, ukryte drugie dno. Coś, z czym
warto było się zaznajomić. Film mi się spodobał, może nie był najlepszą komedią,
jaką widziałam, ale uplasował się wysoko. W tym roku weszła druga część dzieła –
„Jeszcze większe dzieci”.
Dzieci dorastają – zaczynają podejmować własne decyzje,
zakochiwać się, szukać własnej ścieżki. Temu wszystkiemu przygląda się czwórka
głównych bohaterów filmu – Lenny, Eric, Marcus i Kurt. Zwłaszcza, że ten trzeci
znowu dowiaduje się o tym, iż ma… dziecko. Co wyniknie z tej niespodziewanej
wiadomości?
„Jeszcze większe dzieci” może nie są jeszcze śmieszniejszym
filmem i w moim odczuciu plasują się niżej niż ich poprzednik, jednak nadal to
dobra (choć miejscami niesmaczna, ale tak właśnie miało być) komedia o
kochającej rodzinie zmagającej się z problemami dnia codziennego. Owszem, te
problemy są wyolbrzymione. Owszem, twórcy produkcji wpakowali do jednego filmu
mnóstwo dziwnych i niespotykanych sytuacji, ale właśnie dzięki temu to dzieło
jest takie śmieszne.
Tym, co stanowi największy plus filmu, jest obsada.
Produkcja została skierowana zarówno do osób, które znają pierwszą część, jak i
pragnie przyciągnąć przed ekrany dzieciaki. Dlaczego? Do tego przedsięwzięcia zaangażowano
bowiem sporo gwiazd Disneya. Cameron Boyce, China Anne McClain, czy David Henrie.
Do tego w filmie zagrał jeszcze ulubieniec miłośników sagi „Zmierzch” – Taylor Lautner.
I trzeba przyznać, że dzieciaki się postarały. Wprawdzie, jak dla mnie, za dużo
gwiazdeczek Disneya w jednym filmie, ale i tak nie mogę im odmówić tego, że
potrafią grać.
Film jest zabawny. Może nie tak jak pierwowzór, ale i tak
widz śmieje się przez większość produkcji. Dobrym rozwiązaniem okazało się
zestawienie dwóch różnych pokoleń. Sam pomysł wprowadził do filmu nowy wątek –
rywalizacji. Wprawdzie uważam, że przedstawienie problemu jest mocno naciągane,
ale pokazanie dwóch światów, dwóch odrębnych sposobów myślenia i wartości
wprowadza do produkcji drugie dno.
Jeżeli ktoś myśli, że komedie służą tylko rozrywce, myli
się. Przykładem są właśnie „Jeszcze większe dzieci”. Za zasłoną śmiechu została
ukryta pewna prawda – rodzina jest najważniejsza. Główni bohaterowie filmu wielokrotnie
pokazują, że to właśnie bliscy, nieważne czy to rodzina, przyjaciele, czy
sąsiedzi, są dla nich ważni. W momencie kulminacyjnym filmu cała społeczność,
mimo różnic między nimi, łączy się, zaczyna działać razem.
W filmie poruszono również kwestię tak popularnego w Ameryce
(choć nie tylko) prześladowania w szkole. Wprawdzie nie stanowi ona motywu przewodniego
produkcji, ale pokazuje prawa rządzące relacjami słabszy-silniejszy.
Jedno jest pewne, jeżeli komuś podobała się pierwsza część,
ten nie rozczaruje się drugą. Gdy ktoś nie zaznajomił się z tą komedią,
nadarzyła się okazja do nadrobienia zaległości. Warto obejrzeć ten film i
zobaczyć, jak życie w rodzinie może być zaskakujące.