Produkcja filmów dla dzieci może wydawać się rzeczą prostą. Co może być trudnego w przykuciu uwagi młodego widza jeśli nie wartka akcja, zabawne dialogi i bohaterowie, którzy powodują, że sami chcą być tacy jak oni? Otóż dużo, o wiele więcej niż dorosłemu może się wydawać. Jeśli jesteście rodzicami, tak jak ja, wiecie zatem jak trudno jest skupić uwagę dziecka na czymś dłużej niż pięć minut. Zabawa, która wydaje sie wspaniałą przygodą może znudzić się szybciej, niż zabiera jeden oddech. Zadanie staje się o wiele trudniejsze jeśli chce sie dziecko zaprosić do zabawy, którą już zna. Ubarwienie jej w taki sposób, żeby bawiło tak, jak poprzednio jest wyjątkowo trudne. Czoła temu wyzwaniu stawili producenci i twórcy „Samolotów 2”.
W drugiej części przygód dzielnego Dusty'iego Popylacza, główny bohater musi zmierzyć się z o wiele większym wyzwaniem niż poprzednio. Po wygraniu Wyścigu Dookoła Świata, wiedzie mu się wyjątkowo dobrze. Stał się celebrytą, rozpoznawalnym na każdym kroku. Czerpie z tego pełnymi garściami, nie zapominając jednak skąd pochodzi. Podczas przygotowań do nowego sezonu wyścigów, ku swojemu przerażeniu, odkrywa, że jego silnik nie jest w tak dobrym stanie jakby chciał. Prawdę mówiąc, staje przed obliczem zupełnego porzucenia wyścigów, pod groźbą rozbicia się, kiedy osiąga pełne obroty silnika. Pozbawiony szansy na kontynuowanie kariery, postanawia pomóc swojej rodzinnej miejscowości, której lotnisko ma być zamknięte z braku drugiego strażaka. Wyrusza więc na wyczerpujący kurs na samolot strażacki. Przygody, których zazna podczas szkolenia okazują się nie mniej emocjonujące co wyścigi.
Twórcy „Samolotów 2” (jak i pierwszej części) mieli ułatwioną pracę. Kilka lat wcześniej w kinach święcił sukces film „Auta”, który pokazał w jakim kierunku należy iść, aby osiągnąć sukces. Lekcja ta nie poszła w las, dodając skrzydeł kolejnym produkcjom o maszynach. Fabuła została znacznie poprawiona, chociaż nie zrezygnowano z utartego schematu przemiany głównego bohatera. Krnąbrny i zapatrzony w siebie celebryta musi tak samo stawić czoła samemu sobie, tylko że w innych warunkach. Łatwo przewidzieć jak potoczy się całość filmu, jednak smaczkiem filmów dla dzieci są żarty sytuacyjne, które nadają całości powiewu świeżości. Nie będę się tutaj rozpisywał nad schematem fabuły, bo jest on taki sam jak w każdym innym filmie. Nowa sytuacja, w której znajduje się bohater - ciężka praca by osiągnąć cel - moment zwątpienia - poświęcenie się kogoś jako przykład do działania - moment próby - odzyskanie wiary w siebie - happy end. W zasadzie ten wzór mógłby z łatwością zostać opatentowany przez Pixar, Disney’a i innych. Trafiają się jednak produkcje, które pomimo że ów schemat stosują, potrafią zrobić to w taki sposób, że wyróżniają się na tle innych. W „Samolotach 2” niewątpliwym atutem są dialogi i może to jest tajemnica sukcesu. Dzieci chcą się śmiać, a stworzenie dobrej gry słów pomiędzy bohaterami jest bardzo istotne. Jeśli dodać do tego coś, co jest dostępne tylko dla rodzica, film może okazać się sukcesem. Cechy niektórych postaci wykazują niewątpliwy ukłon w stronę dorosłej części widowni, a nic tak nie buduje pozytywnych reakcji u dzieci, jak dzielenie się emocjami podczas seansu z rodzicami.
„Samoloty 2” nie odbiegają od sobie podobnym produkcji. Jeśli spojrzeć trzeźwym okiem, postacie produkowane przez Pixar są niemal identyczne. Zastanawiając się nad tym dziwnym faktem doszedłem do wniosku, że prawdopodobnie jest to idealne zogniskowanie potrzeb młodego widza. Najwyraźniej ten schemat bohaterów i akcji jest idealnym połączeniem wszystkiego, co dobra animacja powinna posiadać. Filmy animowane są obecne w kinach o wiele krócej niż pozostałe. Potrzeba było czasu, żeby osiągnąć poziom zadowalający dzieci. W mojej ocenie osiągnięto go w „Samolotach 2”, jak i innych produkcjach z tego roku. Kiedy pisałem recenzję „Jak wytresować Smoka 2” byłem pewien, że jest kandydatem do wielu nagród, po obejrzeniu „Samolotów 2” mogę stwierdzić, że pojawił sie bardzo groźny rywal w tej walce. Moja dziecięca natura ma natomiast nadzieje, że powstaną jeszcze na przykład „Statki”.