Wszyscy wiemy, jak to się skończy. Wszak „Riwiera dla dwojga” to komedia romantyczna i choć wzbogacona o sensacyjny koloryt, to jednak nadal osadzona w gatunku. Niemniej jednak miło w tego typu obrazie popatrzeć na dojrzałych ludzi, którzy mają coś do powiedzenia na temat związków.
Kate i Richard rozstali się dawno. Mimo wspólnych dzieci i przeszłości, życie w przyjaźni wychodzi im średnio. Ich spotkania są naznaczone sarkastycznymi uwagami i zgryźliwymi żartami. Wszystko w ich życiu się zmienia, kiedy firma zarządzająca wspólnym funduszem emerytalnym bankrutuje (nota bene firma, którą zarządza Richard). Para postanawia znaleźć winnego i odzyskać swoje pieniądze. Wspólny cel jednoczy państwa Jones, a pełne przygód perypetie popychają ich wręcz w swoje ramiona.
Nie da się ukryć, że scenariusz jest przewidywalny. Pominę fakt całkowitego braku prawdopodobieństwa, bo autorom na pewno o to nie chodziło. Ciąg przyczynowo-skutkowy pędzi niczym pendolino, by zakończyć się stereotypowym happy-endem. Nie można jednak być ślepym na zgrabne połączenie komedii romantycznej z filmem sensacyjnym, które wychodzi „Riwierze dla dwojga” na plus. Uboższa wersja, zdecydowanie starszego już Agenta Jej Królewskiej Mości zabarwiona inteligentnym humorem nie dość, że wciąga, to jeszcze naprawdę bawi. Nie ma tu miejsca na kloaczne żarty i przygody rodem z „Kac Vegas”, choć i tu Margarita leje się strumieniami, za to jest sporo sarkazmu i głęboko osadzonej w szarym żywocie złośliwości.
Co najważniejsze – para głównych bohaterów wypada przekonywająco. Między nimi naprawdę iskrzy, a przerzucanie się kąśliwymi docinkami na temat wieku, przeszłości i łączących ich relacji, sprawia, że na ekranie widać wręcz wyładowania elektryczne – nawet kiedy przekomarzanie dotyczą haluksów i prostaty. Mimo wieku mają zdecydowanie więcej ikry niż młode małżeństwo, które postanowili okraść. W ich związku nie ma miejsca na ckliwe gadki i młodzieńcze „achy i ochy”, jest za to twarde stąpanie po ziemi i racjonalne wskazanie przez Kate, co w związku winno być najważniejsze. Ot naga prawda wpleciona w zabawne dialogi, bo nie od dziś wiadomo, że miłość to nie tyle, ile romantyczne porywy serca, ale zwykła sympatia i zrozumienie. Brosnan i Thompson mają silne wsparcie – partnerują im przekomiczni i zaprawieni w bojach Celia Imrie i Timothy Spall. Ta czwórka bryluje na ekranie, kradnąc niemalże każdą scenę.
Powinnam też dodać, że akcja filmu w głównej mierze rozgrywa się w Paryżu i na francuskiej riwierze. Plenery są więc piękne, plaże szerokie, woda błękitna, a uliczki wąskie. Mamy więc poważnie romantyczne okoliczności przyrody. Do tego należy dodać piękne kobiety, wystawne przyjęcie, intrygę grubymi nićmi szytą, porwanie i pościgi. Czy trzeba chcieć czegoś więcej? Jeśli oczekuje się ambitnego kina – z pewnością, ale jeśli chcemy spędzić niezobowiązująco zimowy wieczór, „Riwiera dla dwojga” będzie jak znalazł.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.