Miniatura plakatu filmu Facet (nie)potrzebny od zaraz

Facet (nie)potrzebny od zaraz

2014 | Polska | Komedia, Romans | 87 min

NIEnowoczesna kobieta potrzebna od zaraz

Barbaria | 13-02-2014
Film o nowoczesnych kobietach, czyli takich, które się nie malują, chodzą w byle czym i mają mieszkania od rodziców, a ich życiowym problemem nie jest (wbrew wszelkim przesłankom, podawanym przez półtorej godziny filmu) znalezienie faceta przed 30-tką, lecz spełnianie ukrytych marzeń. Śmieszne?

Kino przyzwyczaiło nas do tego, że na ekranie oglądamy idealnie piękne kobiety. Owszem, często widz śmieje się z tego, że zapłakana kobieta ma nadal doskonały makijaż, że z makijażem i perfekcyjną fryzurą wstaje z łóżka… Ale, pomimo tego śmiechu, każdy i tak odczuwał głęboką estetyczną satysfakcję z racji oglądania czegoś pięknego. Wygląda jednak na to, że jest to niezgodne z wizerunkiem nowoczesnej kobiety – jak udowadnia nam film „Facet (nie)potrzebny od zaraz”.

Brak makijażu odsłaniający worki pod oczami i niezdrową cerę, cieniutkie włoski, sprawiające wrażenie nieświeżych, workowate, dziwacznie zestawione ubrania – z filmu wyraźnie wynika, że są to atrybuty nowoczesnej kobiety. Plus: nieumiejętność radzenia sobie ze swoim życiem.

Może i dotychczasowe pokazywanie wyidealizowanych kobiet w kinie mogło wzbudzać kompleksy, ale dawało też pewien bodziec do naśladowania. To, co daje nowy sposób pokazywania kobiet – budzi jakąś dziwną grozę. Do zapamiętania: przesada w żadną stronę nie jest dobra, bo nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. To jest pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy przy oglądaniu „Faceta…”. Drugą rzeczą są typowe błędy debiutanta. Weronika Migoń ma co prawda na koncie pracę na planie u boku Romana Polańskiego czy Agnieszki Holland, ale w roli reżysera wystąpiła po raz pierwszy – i to widać.

Treść filmu jest krótka: Zosia (Katarzyna Maciąg) żyje swoją pracą (pełni jakąś nieokreśloną rolę na planie filmowym: drugi reżyser? kierownik planu? asystent?) i nie umie sobie poukładać związków z facetami. Kiedy jednak trafia ją piorun wywołany burzą na słońcu, przyjaciółka (Joanna Kulig) namawia ją, by rozliczyła się z przeszłością, po kolei spotykając się ze swoimi byłymi. Nawet z chłopakiem, z którym zerwała jako piętnastolatka (zaznaczmy, że bohaterka dobija trzydziestki). Po drodze trafiamy na niedojrzałego emocjonalnie ojca Zosi (Krzysztof Globisz), jej Nemezis, czyli koleżankę z liceum i dowiadujemy się, że ulubionym pisarzem naszej bohaterki jest Etgar Keret.

Narracja w filmie boli. A miejscami trąci groteską. Film wypełniony jest bowiem obrazkami, służącymi temu, by ładnie wyglądać, ale nie żeby wnieść choć trochę treści. Szczególnie widać to w miejscach, w których Zosia bawi się dziecięcym, gumowym basenikiem i tam, gdzie pojawia się beatboxer (po co? Bo jeśli to ma być polski Jay i Cichy Bob, to coś tu nie wyszło). Ale najdziwniej jest, kiedy bohaterka patrzy na wodę, a wiatr rozwiewa jej tłuste włoski, kiedy idzie, a kamera eksponuje worki pod oczami – itp. A na takich scenach opiera się w zasadzie cały film.

Żeby jeszcze ubogacić listę lapsusów, dodajmy, że kiedy nie wiadomo, jak popchnąć akcję do przodu, wstawia się odpowiednią piosenkę. Nie muzykę, która współgra z filmem, ale taką, która zastępuje kluczowe elementy, jak np. dramatyzm czy też humor, które mają wynikać z treści, a nie ozdobników. Swoją drogą dramaturgia też tu leży i kwiczy. Film jest niespodziewanie zabawny w najpoważniejszych momentach i żenujący w tych zabawnych. Do tego bohaterka z podziwu godnym ego stwierdza, że jest najważniejsza (strzelił ją piorun, jest wybrańcem, może to dlatego) i kiedy chce z kimś porozmawiać, to idzie rozmawiać. Rozpycha ludzi stojących w kolejce i agresywnie domaga się uwagi. A potem zostawia rozmówcę w pół zdania.

Wiele jest tu jeszcze rzeczy, do których można byłoby się przyczepić. Wiele. Bardzo wiele. Najbardziej jednak chyba męczy w tym filmie to, że został on najwyraźniej pomyślany jako komedia romantyczna, która przełamie schematy i będzie filmem prawdziwie nowoczesnym. Jednak do tego, żeby przełamywać schematy, warto byłoby najpierw opanować podstawy i dowiedzieć się, jak można je łamać. Czasami lepiej jest zrobić film według zasad, a dobrze – niż na siłę próbować się unowocześnić i zrobić nic.
1,7
Ocena filmu
głosów: 3
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
vaultdweller
Agnieszka Janczyk