Miniatura plakatu filmu Chappie

Chappie

2015 | USA | Akcja, Sci-fi, Thriller | 120 min

"Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?"

Paweł Marek | 13-03-2015
Neill Blomkamp skradł moje serce (jak i miliony innych) po fenomenalnym debiucie w postaci „Dystryktu 9”, a niedługo później po „Elizjum”. Dzięki tym filmom pokazał, że ma wyjątkowo ciekawy sposób przedstawiania historii z drugim dnem, które stały się poważną konkurencją dla hollywoodzkich produkcji. Dokonał tego w jednym z najbardziej popularnych i zarazem najbardziej wyeksploatowanych gatunku kina, jakim jest science fiction. Świeżość, jaką wniósł swoimi pomysłami do kina tego gatunku, zaskoczyła wszystkich. Nie osiadł na laurach i dziś powraca, prezentując swoją kolejną wizję przyszłości w filmie „Chappie”. Czekałem na ten film z zapartym tchem, nie mogąc się doczekać cóż nowego wyczaruje pan Blomkamp. Nie zawiodłem się, pomimo że jego najnowsze dzieło znacznie odbiega od poprzednich. 

Po raz kolejny sceną dla wydarzeń opowiedzianych przez Blomkampa, stało się RPA, a konkretnie Johannesburg. W niedalekiej przyszłości siły policyjne używają droidów do pilnowania porządków na ulicach miast, dzięki czemu panuje jako taki porządek. Niemal niezniszczalne maszyny stają się silnym argumentem, przemawiającym za zaprzestaniem niecnej działalności dla całej hordy bandziorów. Na samym początku historii poznajemy droida oznaczonego numerem dwadzieścia dwa. Nie ma on niestety szczęścia na służbie i często trafia na warsztat naprawczy. Podczas jednej z akcji doznaje tak poważnych uszkodzeń, że zostaje podjęta decyzja o jego zezłomowaniu. W międzyczasie poznajemy Deona – inżyniera odpowiedzialnego za powstanie droidów. Jak to z takimi genialnymi ludźmi bywa, nadal stara się udoskonalić swój wynalazek. Pewnego dnia udaje mu się opracować program, który może zmienić oblicze robotów, jak i całego świata. Serią nieprzewidzianych zdarzeń drogi droida dwadzieścia dwa i Deona skrzyżują się w bardzo interesującym miejscu, w którym nie zabraknie miejsca dla gangsterów, upatrujących w policyjnym droidzie szansy na szybki i łatwy zysk. 

Muszę przyznać, że historia, którą postanowił opowiedzieć Pan Blomkamp, przez pierwszą część filmu była dość przewidywalna, ale może tylko dla obeznanego kinomana. Przez ostatnie lata rzadko gościł w kinach pomysł sztucznej inteligencji, co mogło dać widzom chwilę na zapomnienie. Od pierwszej sceny mogłem przewidzieć, jaki będzie przebieg poszczególnych wątków, co mogłoby wywołać dyskomfort, gdyby nie bardzo sprawne i dynamiczne poprowadzenie fabuły. Zanim zdążyłem spostrzec powielanie schematów, mój umysł zajęty już był innym istotnym elementem układanki. Poprowadzenie fabuły na kilku prawie niezależnych płaszczyznach dało bardzo dobry efekt w postaci skupienia się widza na kilku różnych zagadnieniach naraz, przez co ani przez chwilę nie pozostawało się samym sobie. Żeby było jeszcze ciekawiej, nie trzeba było długo czekać na większe emocje w postaci znanej z wcześniejszych filmów Blomkampa. Historia nie zaczyna się delikatnie, nie wprowadza widza powoli w swój świat, ale od razu uderza w meritum sprawy. Na całe szczęście nie robi tego w sposób znany z Hollywood, ale zostaje nam podana w sposób wysmakowany i unikalny. Sceny akcji przeplatają się z innymi warstwami filmu, w wyniku czego oszczędza się widzowi kilkunastominutowych momentów, w których równie dobrze można wyłączyć myślenie i spoglądać tępo w ekran.

Blomkamp postanowił poromansować w „Chappie” z komedią, co wyszło bardzo, bardzo dobrze. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakiś film wzbudził we mnie szczery i niewymuszony śmiech. Widać, że reżyser z RPA, szuka nowych ścieżek, które potrafiłyby urozmaicić jego opowieści, nie szufladkując go w jednym stylu. Progres, jaki poczynił reżyser w zaledwie trzech swoich filmach, rozbudził mój i tak już wielki zachwyt nad jego pracą. 

Zaczynam mieć natomiast wątpliwości co do tego, czy filmy Blomkampa nie przyczynią się do spadku zainteresowania Johannesburgiem. Oczywiście piszę to w formie żartu, jednak miasto, które widuję w jego dziełach, bardziej przypomina świat rodem z „Mad Max” niż nowoczesną metropolię. Nie inaczej jest w „Chappie”, kiedy na ulice wylegają demonstranci. 

Największym zaskoczeniem całego filmu są dla mnie członkowie zespołu Die Antwoord, którzy wcielili się postacie antagonistów. Yolandi, pozostawia wiele do życzenia, ale już Ninja zachwycił mnie całkowicie i chyba troszkę skradł cały film. Transformacja jego postaci – z zupełnego bandziora, do niemalże bohatera, ma swoje poparcie w całości zdarzeń, jakich doświadcza. Z biegiem filmu coraz bardziej czułem, że staje się moją ulubiona postacią. Dev Patel zagrał poprawnie, ale prawdę mówiąc, nie urzekł mnie niczym szczególnym. Brak było polotu w tym, co robi, może to za sprawą młodego wieku i braku doświadczenia, ale momentami naprawdę nie mogłem patrzeć na to, co wyprawiał na ekranie. Nie lepiej poradził sobie Hugh Jackman, który kiepsko sobie radzi z bardziej złożonymi postaciami niż np. Wolverine – tak to przynajmniej wygląda w „Chappie”. Jego postać miała niesamowity potencjał, który niestety znikł gdzieś w pierwszej połowie filmu. Sigourney Weaver – zimna i wyrachowana pani prezes, ale w odniesieniu do całości fabuły mdła i bezsilna. Natomiast nad kreacją Sharlto Copleya mógłbym rozpisywać się w komplementach długi czas. Przypadła mu w udziale najcięższa do odegrania rola, ale dzięki temu najciekawsza. Wywiązał się z tego na medal. Pokazanie Chappiego, czyli wcześniejszego droida dwadzieścia dwa, było wymagające aktorsko. Postawiono mu za zadanie stworzenie w sumie kilku postaci: Chappiego, który nieporadnie uczy się świata, Chappiego, rozumiejącego powoli zawiłości świata, a w końcu Chappiego świadomego tego, co go otacza. Kilka miesięcy wcześniej pisząc recenzję filmu „Czarownica” wyraziłem swoją obawę co do możliwości zaszufladkowania Copleya, jako aktora jednej roli, dzisiaj mogę z ręką na sercu cofnąć te słowa.

„Chappie” w piękny sposób przypomniał mi o pewnym klasyku kina – „Krótkim spięciu”. Neill Blomkamp na pewno był świadom tego, że takie porównania się pojawią. Pomimo tego stworzył film, któremu nie tak łatwo będzie przypiąć metkę. „Chappie”, w mojej ocenie, jest jednym z lepszych filmów ostatnich miesięcy, ale zaznaczam, że wśród filmów rozrywkowych. Blomkamp testuje nowe style i widać to w jego najnowszym filmie, i zupełnie nie przeszkadza mi bycie szczurem laboratoryjnym w tym eksperymencie. Czekam z jeszcze większym napięciu na kolejny film Blomkampa. 
Reżyseria
Dystrybutor
United International Pictures Sp. z o.o.
Premiera
13-03-2015 (Polska)
04-03-2015 (Świat)
4,5
Ocena filmu
głosów: 2
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

arcio
vaultdweller
Agnieszka Janczyk