duża fotografia filmu Medium
Miniatura plakatu filmu Medium

Medium

2021 | Tajlandia, Korea Południowa | Horror | 130 min

Kino duchowej zemsty

Niemal dekadę od ostatniej premiery, Banjong Pisanthanakun powraca z horrorem, w którym ponownie podejmuje temat winy i kary. Po sukcesie „Shutter – Widmo” (2004), Azjata na planie „Faet” (znanym jako „Alone”, 2007) znów współpracował z Parkpoomem Wongpoomem. Reżyserski (oraz równie często scenopisarski) duet w drugim wspólnym projekcie przedstawił mroczną historię o siostrach, syjamskich bliźniaczkach. Wymowa filmu obfituje w samo obwinianie się i zemstę zza grobu w równym stopniu jak w najnowszym przedsięwzięciu Pisanthanakuna (choć już bez udziału współpracownika). Tajlandczyk wyreżyserował także jedną z nowel w pierwszej odsłonie serii „ABCs of death” (segment „N is for Nuptials”, 2012). Mogłoby się wydawać, że artysta wręcz preferuje nowele filmowe, jest bowiem również współautorem „See prang” (z tytułem alternatywnym „4bia”, 2008), gdzie motywem przewodnim jest strach oraz kontynuacji powstałej rok później, „Ha praeng” (znana także jako „Phobia 2”) skupionej na zatarciu granic między światem żywych i umarłych. Jednak to długi metraż pozwala artyście osiągnąć pełnię wyrazu. Twórca pozostaje przy stylistyce w obrębie jednego gatunku, nie stroni jednak od wariacji w tonacji humorystycznej. „N is for Nuptials” traktuje o zdradzie z dużą dozą czarnego humoru. Pisanthanakun jest także autorem komedii romantycznej („Kuan Meun Ho”, 2010) oraz poprzedzającego „Medium” remake'a „Nang Nak” (1999), utrzymanego w konwencji komedii grozy „Pee Mak Phrakanong” (2013). Jednak w najnowszej produkcji komizm w pełni ustąpił tragizmowi.

Reżyser zastosował środki stylistyczne charakterystyczne dla: horroru azjatyckiego, do jakich zalicza się specyficzne poruszanie bohaterów (por. „The Grudge” 2004, reż. Takashi Shimizu – warto wspomnieć, że anglojęzyczny remake oraz następne filmy bazują na oryginalnym cyklu „Klątwa Ju-on”, 2002, tego samego reżysera); klasyczny chwyt, tzw. jumpscare; a nawet odwołał się do własnego dzieła (kwestia poczucia winy, obecna zarówno w „Shutter”, jak i najnowszej pozycji w filmografii Pisanthanakuna). Ponownie, w twórczości artysty z Dalekiego Wschodu punktem wyjścia jest zemsta duchów. „Medium” zrealizowano jako mockumentary, czyli fikcję przedstawioną w formie dokumentu, którego najlepszym reprezentantem jest osławione „Blair Witch Project” (reż. Daniel Myrick, Eduardo Sánchez, 1999). Wprowadzenie w tematykę religijną na wyspie Isan, gdzie rozgrywa się cały dramat, można porównać do japońskiego przekonania, że duchy istnieją także w przyrodzie oraz zwyczaju przepędzania demonów, w wykonaniu mieszkańców Bali – zdjęcia plenerów w obu produkcjach korespondują ze sobą (więcej o obrzędach: https://filmosfera.pl/index.php?q=wiadomosci/publicystyka/19114/swiadectwa-wiary).

Dzięki grupie dokumentalistów poznajemy Nim (Sawanee Utoomma), szamankę bogini Ba Yan. Rejestracja rytuałów przybiera nieoczekiwany obrót, kiedy okazuje się, że siostrzenica Nim, Mink (Narilya Gulmongkolpech) zaczyna zachowywać się dziwnie. Jej postępowanie przypomina objawy opętania przez boginię, swoistego namaszczenia na nową szamankę, a cały proces należy zakończyć Ceremonią Akceptacji. Jednak Mink, tak jak przed laty jej matka, Noi (Sirani Yankittikan), nie chce zaakceptować takiego przeznaczenia. Ekipa postanawia udokumentować moment przejścia, owego dziedzictwa szamanizmu. Do głosu dochodzą złe duchy, podejrzenie pada na Maca, kuzyna, który zginął w wypadku motocyklowym. Czy to jego dusza chce zabrać w zaświaty duszę kazirodczej kochanki? Czy możliwe jest przeprowadzenie ceremoniału bez dobrej woli opętanej? Jakie są konsekwencje rozgniewania bogini i demonów? To tylko niektóre z pytań, jakie widz zadaje sobie w trakcie seansu. Najważniejsze jest znalezienie odpowiedzi na pytanie: jak owa sytuacja wpłynie na członków rodziny Nim i nią samą? Reżyser z Tajlandii podkreśla znaczenie relacji między siostrami, jednocześnie podejmuje rozważania w kwestii wiary. Wydarzenia rozgrywające się w filmie można poddać dychotomicznej analizie: przyjmując istnienie dobra i zła w spirytualnej formie oraz jako zemstę, również dualistyczną – albo mszczą się demony albo odrzucona bogini. Z posługi Ba Yan rezygnuje najpierw Noi, później Mink, w końcu i samą Nim ogarnia zwątpienie, o czym dowiadujemy się w ostatniej retrospekcji. Przebieg zdarzeń wskazuje, że nie można kwestionować swojej wiary, agnostycyzm nie ma tu prawa bytu. Istota duchowości, nieodłączna w kulturze azjatyckiej, w tym przypadku dowodzi, że bez względu na wyznanie oraz wewnętrzne przekonanie o istnieniu Siły Wyższej, i tak dopadnie nas klątwa przodków. Interpretacja podjętej tematyki nie przynosi jednoznacznych rozwiązań. Tajemnicą pozostanie napis na samochodzie Manita (zdanie zaprzeczające rzeczywistości: „ten samochód jest czerwony”) oraz niewyjaśniona śmierć w trakcie snu („lai tai”) jednej z postaci. Zapowiedzi nadchodzących wydarzeń można dopatrywać się w powtarzającym się śnie Mink, którego nie jest w stanie zmienić nawet specjalnie przygotowany „łapacz snów” oraz pod postacią starszej kobiety. Jej oczy zachodzą bielmem, stoi nieruchomo. To pierwszy niepokojący sygnał, zapowiedź nadchodzącego koszmaru.

Pisanthanakun celnie wypunktowuje stan rozwoju duchowego bohaterów. Poprzez historię pechowej rodziny Wiroja (męża Noi), gdzie w linii męskiej każdego spotyka tragedia, pozwala na wyciągnięcie istotnych wniosków. Postać siostry Nim zrywającej z pierwotną wiarą nie jest mylnym tropem – jej odejście od tradycji na rzecz chrześcijaństwa, by po latach błagać Ba Yan o przebaczenie i ratunek dla córki, jest ściśle związana z losem małżonka. Mogłoby wydawać się, że sedno fabuły to przemiana wewnętrzna Noi, przyjęcie daru bogini. Ostatecznie, nie ma znaczenia do kogo modli się bohaterka. Natomiast dwukierunkowe ukazanie obu religii pozwala na zaobserwowanie opozycyjnego zestawienia na poziomie potrzeb duchowych wynikających z kultury. Lokalne wierzenia wskazują na ścisły związek z przyrodą, katolicyzm Noi przydaje się podczas ostatniego pożegnania. Warto zwrócić szczególną uwagę na miejsce akcji. Porzucona fabryka „Yasantia”, otoczona roślinnością, budzi skojarzenia z katastrofą w Czarnobylu (którą w niefrasobliwy sposób wykorzystał Bradley Parker w „Chernobyl Diaries”, 2012), by pomimo to wskazywać metaforyczną więź z naturą. Korzenie drzew fizycznie i symbolicznie przebijają beton, a metaforycznie przybierają złowrogi wygląd (zupełnie jak w „Nawiedzonym”, Jana de Bonta, 1999) podczas odprawianego obrzędu, wskazując jedność dwóch porządków. Sam konflikt między siostrami, mimo że jest interesującym wątkiem, nie stanowi głównej osi akcji. Za dynamiczne rozwinięcie początkowo subtelnie obserwowanych wydarzeń odpowiedzialna jest Mink. Stan psychiczny bohaterki to spiritus movens zdarzeń, które nabierają tempa wprost proporcjonalnie do stanu zawładnięcia postacią przez siły nieczyste. 

Zdjęcia Narupchola Chokanapitaka to w przeważającej części ruchome kadry, kręcone z ręki, za pomocą kamer oraz telefonów. Nie brak nagrań noktowizyjnych z uwagi na czas wydarzeń obejmujących kolejne dni i noce odliczane do rytuału. Kamerzyści skupiają się na detalach: zbliżenie pokazuje ważkę, która topi się w wodzie, a następnie ekran wypełnia twarz Mink. Zastosowany tu montaż intelektualny pozwala połączyć oba kadry nadając im wspólny sens, całokształtu dopełniają przejścia na fluorescencyjny krzyż wieńczący budynek kościoła, ponieważ nie bez powodu na kolejnych ujęciach pokazane są rozmodlone siostry, każda w świątyni swojego wyznania. Gdy następuje nieoczekiwany zwrot akcji, przyjęta forma realizacji zostaje zastąpiona montażem równoległym. Wydarzenia przedstawiono z kilku miejsc jednocześnie: świątyni, lasu, domu. Wątek rozgrywany na zewnątrz nabiera cech gore, wliczając wariację na temat zombie. We wnętrzach, gdzie Mink przebywa zamknięta w swoim pokoju, zabezpieczonym licznymi zaklęciami (motyw znany fanom „Supernatural”, 2005-2020) sytuacja wymyka się spod kontroli. Przerywane nagrania, niewyraźne ujęcia ustępują w końcu czarnemu ekranowi i przerażonemu głosowi z offu, należącemu do jednego z bohaterów; w realizacji przypominają finał „REC” (reż. Jaume Balagueró, Paco Plaza, 2007).

Samych członków ekipy nieczęsto można zobaczyć przed obiektywem – wyjątkiem jest umieszczenie dodatkowych aparatów w domu Manita, starszego brata Nim i Noi – a zarejestrowane obrazy korespondują z efektami znanymi z serii „Paranormal Activity”. Jedynym interdyscyplinarnym kadrem jest scena, w której Mink występuje w roli mary nocnej rodzicielki, wizualnie odwołując się do znanego obrazu Johanna Füsliego. Dokumentalistów widać dopiero podczas rozpoczęcia Ceremonii Akceptacji. Filmowcy do ostatniej chwili walczą o nagranie, by później pojawić się w nielicznych kadrach, np. kręconych z ujęcia żaby (wskutek upuszczenia kamery).
Punkt widzenia obiektywu to automatycznie przyjęty punkt widzenia odbiorcy, zatem towarzyszymy Mink w drodze do pracy, o której początkowo chętnie opowiada sama, by obserwować jej kolejne pijackie zachowania, czy w końcu podglądać pomiędzy żaluzją w trakcie rozmowy dziewczyny z szefem lub w łazience, kiedy młoda kobieta obficie krwawi (co należy do jednego z symptomów, z jakimi uprzednio zmagały się jej matka i ciotka), co widzimy dzięki odbiciu w lustrze. Momentem przełomowym dla zdjęć dokumentalnych jest chwila, w której Mink wyrywa kamerę jednemu z operatorów i zaczyna okładać nią matkę. W dalszej części filmu dziewczyna ponownie przejmuje aparat, który kieruje na chłopaka. Następuje relacja odwrócona: obserwowana patrzy przez obiektyw na uprzednio nagrywającego.

Wypowiedzi głównych bohaterów są rejestrowane w formie wywiadów, z offu dobiega głos zadający pytania. Autor „Medium”, pomimo wybranego podgatunku, nie zrezygnował z retrospekcji, które ukazują sedno fabuły. Pomijając ciągłość głównej narracji, nagrania są odtwarzane ponownie, analizowane, zatrzymywane, opatrzone komentarzem. Zastosowana metoda potęguje doznania, które towarzyszą oglądaniu horroru: powolne budowanie napięcia, grozę, niepewność, po przerażenie; dzięki czemu produkcja spełnia założenia gatunkowe. Ścieżka dźwiękowa harmonijnie koreluje z rozwojem akcji. Chatchai Pongprapaphan (który skomponował muzykę do „Nang Nak”) buduje napięcie stopniowo, począwszy od spokojnej, niemal nieobecnej tonacji, która stopniowo wzrasta, budząc grozę. Dokładna realizacja montażu dźwięku pozwala, aby poczucie niepokoju rosło wraz z kolejnymi nieoczekiwanymi wydarzeniami, jak np. nagranie taksówkarza ukazujące Mink w niemal dwóch miejscach jednocześnie. Relacja zawiera datę zajścia (wraz ze wskazaniem czasu o znaczącej godzinie trzeciej w nocy); słyszymy reakcję kierowcy, gdy widać bohaterkę; wraz z jej obecnością wybrzmiewa niepokojący, wzmocniony dźwięk. Perfekcyjne zestawienie tych komponentów składających się na dzieło filmowe w pełni zgadza się z funkcją wywołania dyskomfortu, jaką pełni muzyka w horrorze.

Na uznanie zdolności aktorskich zasługuje cała obsada, wiarygodnie oddająca emocje, jakie towarzyszą bohaterom. Prym wiedzie Gulmongkolpech, odtwórczyni roli Mink. Na barkach aktorki spoczywał ciężar wykreowania postaci, z którą można sympatyzować; czuć żal, że spotkał ją taki los i zwyczajnie bać się jej demonicznego uśmiechu. Artystka musiała pokazać dwa wcielenia bohaterki (z podobnym zadaniem zmierzyła się w „Alone” Masha Wattanapanich), np. kiedy spędza czas z przyjaciółką i dla kontrastu, gdy jest przez nią nagrywana podczas zabawy wśród dzieci czy też jak zachowuje się w pracy i po godzinach, co widać na nagraniach z monitoringu. Wykonawczyni roli opętanej w równym stopniu dorównuje Utoomma, przekonująca jako szamanka. Aktorka świetnie zagrała rozpacz w scenie odkrycia zniszczonej figury Ba Yan i podczas odmawianych w deszczu modlitw (co obrazuje udany pod względem estetycznym plakat promujący „Medium”). Rola tytułowa może dotyczyć każdej z tych postaci kobiecych, jednak dla filmowej Noi bycie medium to przekleństwo porównywalne do tego rzuconego na rodzinę jej męża. Yankittikan znakomicie wyraziła macierzyńską troskę pełną poświęcenia dosłownie wszystkiego w imię dobra dziecka, co idealnie oddaje scena zawahania, gdy matka zamiera, niczym Gregory Peck w „Omenie” (reż. Richard Donner, 1976), nad wołającą ją swoim głosem córką.
Dobrze spisała się także męska część obsady. Yasaka Chaison jako Manit wyraziście akcentuje więzi rodzinne łączące go z żoną Pang (Arunee Wattana), synem Pongiem, siostrami i siostrzenicą. Wspiera Nim bez względu na początkową niechęć Noi; jest opoką dla każdej postaci; mimo tego nie jest w stanie przezwyciężyć zła, jakie uderzyło w ich rodzinę. Natomiast postać Santiego (Boonsong  Nakphoo) przypomina duchownego z „Egzorcysty” (1973) Williama  Fredkina. Santiemu bliżej do ojca Merrina, w którego wcielił się Max von Sydow, niż wątpiącego Damiena Karrasa (Jason Miller). Konieczność zwrócenia się Nim o pomoc i współpracę do przyjaciela dowodzi potęgi demonów, które skorzystały na niezdecydowaniu Noi do przeprowadzenia Ceremonii Akceptacji w pełnym wymiarze oraz jej początkowym działaniu wbrew radom siostry. Mink stała się naczyniem dla złych duchów, a pokonanie takiej armii wymaga współdziałania wielu wierzących.

Tajlandczyk nie ustaje w ciągłej analizie zależności między czynami a odpowiedzialnością. W „Shutter” za swoje działania prześladowany jest mężczyzna, który musi zmierzyć się z przeszłością. W „Alone” następuje zmiana: tym razem ofiarą (ponownie) ducha kobiety jest jej własna siostra. Dla głównej bohaterki źródłem prześladowania jest dom rodzinny, gdzie objawia się bliźniaczka. W „Medium” opętanie Mink wydaje się mieć miejsce również w domu, konkretnie: w jej pokoju, przestrzeni osobistej. Żadna z tych postaci nie ma dokąd uciec – Mink jest atakowana w domu, pracy, podczas parady (jak siostra syjamska z „Alone”: w miejscu, gdzie dorastała, a nawet podczas snu – stąd zapewne reżyser ponownie zaczerpnął ze swojego dzieła, tym razem motyw śladu stóp). Nie ma dla nich bezpiecznego miejsca ani w przestrzeni otwartej, ani w zamkniętej. Podobieństw jest więcej: obie kobiety miały psy, które wyczuwały wrogą obecność. Jeden został niechcący przejechany (a jego odpowiednik celowo dekapitowany), drugi żywcem ugotowany i zjedzony, co w okrutny sposób parafrazuje nielegalny proceder, jakim jest prowadzenie sklepu z psim mięsem, który po śmierci męża przejęła Noi. Pisanthanakun moralizuje, iż należy w pełni ponosić odpowiedzialność za swoje czyny, inaczej za takie negatywne działania, gwałtowną przemoc, zapłacą potomkowie. Pozornie stara nauka (vide cykle „Ring” i wymienione wcześniej „The Grudge”) najwyraźniej wymaga ciągłego powtarzania. „Medium” stanowi kolejny głos za myśleniem o przyszłości, wskazując na przeszłość, jak wpływa ona na teraźniejszość. Ten uniwersalny przekaz, który można odnaleźć w tradycji azjatyckiej, katolickim miłowaniu bliźniego czy ludowym powiedzeniu: „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”, jest trafną konkluzją w podejmowaniu każdej, nawet pozornie błahej decyzji.

Dystrybutor
Premiera
18-03-2022 (Polska)
14-07-2022 (Świat)
Inne tytuły
Rang Song
4,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Arkadiusz Chorób