Tele-Hity Filmosfery
Katarzyna Piechuta | 2014-10-25Źródło: Filmosfera
Sobota (25.10), TVP Kultura, 20:20

Artysta (2011)

Produkcja: Francja, Belgia
Reżyseria: Michel Hazanavicius
Obsada: Jean Dujardin, Bérénice Bejo, John Goodman, James Cromwell, Penelope Ann Miller

Opis:
Opowieść dzieje się pod koniec lat 20. XX wieku, w czasie przełomu dźwiękowego w filmie. Koniec kina niemego był równocześnie końcem karier wielu gwiazd, będących u szczytu popularności. Czy słynny aktor George Valentin podzieli los "wielkich zapomnianych"? Czy płomienne uczucie, która wybuchnie między nim a początkującą tancerką Peppy Miller zainspiruje go do walki o miejsce w świecie "nowego" Hollywood i ocali przed zapomnieniem oddanej kiedyś publiczności?

Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek):
Na początku był pomysł. Świetny pomysł. Być może nieco nierealny i karkołomny, w myśl którego zdecydowano się nakręcić czarno-białą, niemą produkcję, tak szalenie oderwaną od dzisiejszego kina pełnego rozbudowanych dialogów oraz efektów specjalnych. Wielu krytyków twierdziło, że to jedynie festiwalowa atrakcja, zabawa formą, bez szans na rywalizację w oscarowej batalii z filmami takich starych wyjadaczy jak Scorsese czy Payne. Zwycięzca jednak był tylko jeden – „Artysta”, obraz który przywołuje zapomnianą dziś prawdziwą magię kina! Na wyróżnienie zasługuje wybitny i nietuzinkowy scenariusz, pełen przezabawnych gagów, niemniej trzymających dość wysoki poziom. W produkcji, dzięki obranej formie, znalazło się niemal wyłącznie miejsce dla komizmu sytuacyjnego, który nieraz wywołuje gromki śmiech na widowni. Najważniejszym elementem produkcji jest fantastyczne aktorstwo. Bohaterowie, dzięki pantomimie, niemal wykrzykują swoje kwestie, w doskonały sposób oddając dialogi, emocje i uczucia, co w zupełności pozwala nam zrozumieć, co chcą nam „przekazać” aktorzy. Porównując „Artystę” z typowymi produkcjami dzisiejszego kina, dostrzegam walory i atuty kina niemego, które, jak mówi tytuł piosenki Marka Grechuty - musimy „ocalić od zapomnienia”. Zabawny jest fakt, że Akademia Oscarowa przyznając główne wyróżnienie „Artyście”, filmowemu pomnikowi historii kina, poddała w wątpliwość poziom i jakość współczesnych, kolorowych, mówionych produkcji.


Sobota (25.10), TVN, 21:55

Narzeczony mimo woli (2009)

Produkcja: USA
Reżyseria: Anne Fletcher
Obsada:  Sandra Bullock, Ryan Reynolds, Mary Steenburgen, Craig T. Nelson, Betty White

Opis: Rzutka bizneswoman Margaret Tate (Sandra Bullock), podpora potężnego nowojorskiego wydawnictwa, postanawia wyjść za mąż za swego asystenta Andrew Paxtona (Ryan Reynolds), którego traktowała dotąd więcej niż bezceremonialnie. Zmuszają ją do tego fikcyjnego związku niespodziewane okoliczności. Kobieta jest Kanadyjką. Chce uzyskać amerykańskie obywatelstwo, ponieważ grozi jej deportacja z powodu zaniedbania procedur wizowych. Ale ten wyrachowany plan zaczyna brać w łeb, gdy para spędza weekend z rodzicami Andrew w miejscowości Sitka na Alasce. Pojawia się bowiem autentyczne uczucie...

Rekomendacja Filmosfery: „Narzeczony mimo woli” to ciepła i zabawna komedia romantyczna, z weteranką tego gatunku filmowego w roli głównej – Sandrą Bullock. Udział aktorki w produkcji gwarantuje, że nie brak zabawnych dialogów czy scen, które autentycznie rozśmieszają. Ryan Reynolds, choć nie sprawdził się tak dobrze jak jego filmowa partnerka, również daje radę. Jak to w komedii romantycznej, fabuła raczej nie zaskakuje, ale obraz Anne Fletcher ogląda się miło i przyjemnie, a przecież o to w komediach romantycznych chodzi. Patrząc na morze produkcji z tego gatunku powstałych w ostatnich latach, „Narzeczony mimo woli” zdecydowanie wyróżnia się pozytywnie na ich tle.


Niedziela (26.10), TVP 1, 22:25

Zapach kobiety (1992)

Produkcja: USA
Reżyseria: Martin Brest
Obsada: Al. Pacino, Chris O’Donnell, Gabrielle Anwar, Philip Seymour Hoffman

Opis: Maturzysta dostojnej szkoły (Chris O'Donnell) zostaje zamieszany w uczniowską aferę, która stawia go wobec dylematu: donieść na kolegów i ocalić własną skórę, czy też odmówić współpracy i ocalić honor. Podczas długiego weekendu podejmuje się opieki nad niewidomym, emerytowanym oficerem (Al Pacino). Niełatwy podopieczny zarządza wspólną wyprawę do Nowego Jorku, której program obejmuje pobyt w hotelu Astoria, wizyty w drogich restauracjach, łóżkowe spotkania z piękną kobietą oraz na koniec palnięcie sobie w łeb ze służbowego pistoletu. Czy ten plan Pacino zostanie wypełniony do ostatniego punktu? Czy kilkudniowa podróż z głęboko nieszczęśliwym, ale nie tracącym poczucia humoru mężczyzną pozwoli O'Donnellowi rozwiązać swój problem?

Rekomendacja Filmosfery (Barbara Wiśniewska): „Zapach kobiety” to jeden z najpiękniejszych filmów, jakie miałam okazję zobaczyć w swoim dość krótkim życiu. Jego poetyka sprawia, że pozostawia on ślad na długo po zakończeniu seansu. Zdecydowanie najmocniejszym punktem obrazu jest bezbłędna i brawurowa kreacja, stworzona przez genialnego Ala Pacino. Wielokrotnie utwierdzał on widzów w przekonaniu, że jest wielkim aktorem. Rolą w „Zapachu kobiety” tylko potwierdził swoją wielkość. Kroku nie ustępuje mu ekranowy partner, Chris O'Donnell, który udowodnił, że drzemie w nim potencjał. Pacino i O'Donnell pokazali, że dobrze czują się w swoim towarzystwie. Dało się odczuć chemię, którą zbudowali na ekranie. Postacie, w które się wcielili, są całkowitymi przeciwieństwami, a oni podkreślili to w malowniczy sposób. Stopniowo rodząca się przyjaźń między bohaterami była bardzo realistyczna, pełna zgrzytów i nieporozumień. Zarówno Charlie, jak i Frank, uczyli się siebie nawzajem, budując przy tym wyjątkową przyjaźń. Pokazali, że przeciwieństwa się przyciągają. „Zapach kobiety” jest wyjątkowy również z innego powodu. Scenariusz tego filmu to istna kopania kultowych cytatów. Co rusz w obrazie padały zwroty godne zapamiętania. I jeszcze jedna ważna rzecz – według mnie najpiękniejsza scena w historii kina to bez wątpienia pamiętne wykonanie tanga.


Poniedziałek (27.10), Polsat, 20:05

Avatar
(2009)

Produkcja: USA
Reżyseria: James Cameron
Obsada: Sam Worthington, Zoe Saldana, Sigourney Weaver, Michelle Rodriguez

Opis: Oczekiwany z ogromnym zainteresowaniem pierwszy od czasu "Titanica" film Jamesa Camerona. Zrealizowana z niezwykłym rozmachem – w nowej technice kina trójwymiarowego – opowieść o komandosie, który uwikłany zostaje w wojnę dwóch pozaziemskich cywilizacji.

Rekomendacja Filmosfery: „Avatar” od początku wywoływał duże zamieszanie w środowisku filmowym oraz wśród fanów X Muzy. Po 12 latach od nakręcenia „Titanica”, który odniósł ogromny światowy sukces, James Cameron postanowił zaprezentować światu swoje kolejne filmowe dzieło. „Avatar” trafił na pierwsze miejsce listy najbardziej dochodowych filmów wszechczasów, zrzucając przy tym na drugie miejsce dotychczasowego lidera, „Titanica”. Z całą pewnością możemy więc stwierdzić, że Cameron wie, jak tworzyć filmy, aby odnieść kasowy sukces. Co zadecydowało o tak niezwykłej popularności „Avatara”? Największym jego atutem jest sfera wizualna – to dla niej miliony ludzi na całym świecie poszły do kina. Jakość obrazu jest perfekcyjna, a efekt 3D, który można było podziwiać w kinie, naprawdę robił wrażenie. Wiele osób jednak nie rozumie fenomenu „Avatara”, bo patrząc na treść filmu, rzeczywiście ciężko jest go zrozumieć – w końcu Cameron zaserwował nam (w uproszczeniu rzecz jasna) historię o Pocahontas w wersji dla dorosłych połączoną z prostym, ekologicznym przekazem. Jednak widzów na całym świecie urzekła prawdopodobnie nie sama opowieść, lecz piękno wykreowanej w filmie planety Pandora. Obraz pozwala przenieść się w cudowny, nieco magiczny świat, który ogląda się z prawdziwą przyjemnością. I właśnie dla tych wrażeń warto zapoznać się z obrazem Camerona, pozwalając sobie przy tym na prawie trzygodzinną, wizualną ucztę.


Czwartek (30.10), TVP 2, 20:40

Nietykalni (2011)

Produkcja: Francja
Reżyseria: Olivier Nakache, Eric Toledano
Obsada: François Cluzet, Omar Sy, Anne Le Ny, Audrey Fleurot, Clotilde Mollet

Opis: Ta historia zdarzyła się naprawdę. Sparaliżowany na skutek wypadku milioner zatrudnia do pomocy i opieki młodego chłopaka z przedmieścia, który właśnie wyszedł z więzienia. Zderzenie dwóch skrajnie różnych światów daje początek szeregowi niewiarygodnych przygód i przyjaźni, która czyni ich... nietykalnymi.

Rekomendacja Filmosfery (Sylwia Nowak): „Nietykalni” to kinowy fenomen. We Francji bił on rekordy frekwencyjne, a krytyka filmowa nie szczędziła pochwał. W „Nietykalnych” na pierwszy plan wysuwa się historia rodzącej się przyjaźni między dwoma mężczyznami, których na pierwszy rzut oka nic nie łączy. Ale Olivier Nakache i Eric Toledano umiejętnie wpletli w scenariusz wizję współczesnej Francji. Rozdartej na pół. Pomiędzy elity a niziny społeczne (głównie imigrantów). Aspekt społeczny w „Nietykalnych”, choć bardzo istotny, jest ukazany nie nachalnie. Brak tutaj dydaktyczności czy moralizatorstwa. Za to jest miejsce na wyśmienite kreacje aktorskie. François Cluzet i Omar Sy tworzą brawurowy duet. Cluzet perfekcyjnie wyłącznie mimiką oddaje emocje swojego bohatera. Jego minimalistyczna kreacja dotyka do głębi. Ale i tak niekwestionowaną gwiazdą „Nietykalnych” jest nagrodzony Cezarem Omar Sy. Genialny. Żywiołowy. Poruszający. Ani przez chwilę na ekranie nie ma aktora grającego postać Drissa. Sy jest Drissem. Gra całym sobą. To, co zachwyca również w konstrukcji jego postaci, to fakt, że Driss jest prostym człowiekiem. W związku z tym prosto wyraża swe uczucia, potrzeby i marzenia. Jego szczerość to najmocniejszy punkt humoru w „Nietykalnych”. Humoru ostrego jak brzytwa. Driss obśmiewa sztukę klasyczną, jak i współczesną. Dostaje się francuskim elitom, Hitlerowi, a także kalectwu Philippe’a. „Nietykalni” to piękny film o przyjaźni. Trafna satyra na współczesne problemy zachodniego świata. Prześmieszna komedia z mocnym, inteligentnym humorem, gdzie nie ma tematów tabu.