Miniatura plakatu filmu Zombieland

Zombieland

2009 | USA | Komedia, Horror | 88 min

Zombie na wesoło

Nie jestem miłośnikiem filmów o zombie – ani tych poważnych, ani tych z przymrużeniem oka. O „Zombieland” słyszałem jednak pozytywne słowa, toteż do obrazu Rubena Fleischera postanowiłem podejść bez żadnych uprzedzeń. Opłaciło się, gdyż film jest całkiem przyzwoity.
 
W Zombielandzie królują… zombie. Świat jaki znamy stanął w obliczu zagłady po epidemii wirusa zmieniającego ludzi w żądne mięsa kreatury. Tylko nielicznym udało się przeżyć i stanąć do walki – to zombie mają unikać Columbusa, Tallahassee’go, Wichity i Little Rock, a nie odwrotnie.

Powyższy opis brzmi znajomo? Oczywiście, to w 2/3 fabuła wielu filmów o żywych trupach i innych zakażonych. Historia ukazana w „Zombieland” nie grzeszy więc oryginalnością, choć w tym przypadku trudno pojmować to jako zarzut (jako zaletę wszak też nie). Świetna jest za to realizacja w postaci pojawiających się na ekranie zasad przetrwania – ich kwintesencja zostaje zaprezentowana na samym początku, co stanowi doskonały wstęp, a zarazem zapowiedź klimatu, jakiego po tej produkcji można się spodziewać. Pierwsze minuty są bardzo intensywne, zabawne i… krwawe. Posoki jest w nich więcej niż w niektórych horrorach, do tego wszelkie uszkodzenia ciała zaprezentowane są z dużą dosłownością i precyzją. Po tym mocnym początku następuje znaczne spowolnienie akcji, zombie znikają z ekranu na długie fragmenty, akcja koncentruje się wokół podróży bohaterów przez Stany Zjednoczone, oj, przepraszam – Zombieland. Choć w tej fazie filmu zdarzają się nudniejsze momenty, warto przez nie przejść, bowiem prowadzą one wprost do wybuchowego finału – końcowa rozwałka to już totalna jazda bez trzymanki, przywodząca na myśl „Planet Terror” Roberta Rodrigueza. Można zatem odnieść wrażenie, że to, co najlepsze Ruben Fleischer umieścił na początku i na końcu swojego filmu. Zważywszy jednak na fakt, że „Zombieland” trwa niecałe półtorej godziny, nawet wspomniany nudniejszy „środek” ogląda się raczej bezboleśnie.

W produkcji występuje zaledwie kilku aktorów (nie licząc hord zombie). Osobiście lubię tego typu rozwiązania, bowiem odnoszę wrażenie, że bohaterowie wówczas w naturalny sposób stają się widzowi bliscy. Czwórki pogromców zombie trudno nie polubić, choć każda z postaci potrafi zarówno bawić, jak i chwilami irytować. Ma to jednak swój urok i ostatecznie bohaterowie budzą u odbiorcy sympatię. Co więcej, taki Woody Harrelson zdaje się być wprost stworzony do kreowania charakterów pokroju Tallahassee’go.

Omawiając kwestię obsady nie może zabraknąć wzmianki o znakomitym epizodzie Billa Murray’a, który w „Zombieland” zagrał samego siebie. Ten uznany aktor pokazał się od komicznej, pełnej dystansu i nieco autoironicznej strony, co stanowiło jeden z ciekawszych aspektów filmu.

Na pochwały zasługuje także warstwa techniczna produkcji. Świetna jest praca kamery, która prezentuje kilka niesamowitych zdjęć (zwłaszcza podczas slow motion). Niezłe są efekty specjalne, szczególnie te towarzyszące eksterminacji zombie (moment tryskania krwi jest idealnie zsynchronizowany z uderzeniem). Nie sądziłem, że widok postaci roztrzaskującej sobie głowę po upadku z dużej wysokości może dostarczyć takiej frajdy… Welcome to Zombieland!

Obraz Rubena Fleischera nie jest specjalnie wysublimowany, mądry czy wartościowy. To typowa młócka podana z krwistym przymrużeniem oka, przyjemny w odbiorze odmóżdżacz. Masz alergię na filmy o zombie? Sięgnij po „Zombieland”!
Reżyseria
Dystrybutor
United International Pictures Sp. z o.o.
Premiera
04-12-2009 (Polska)
02-10-2009 (Świat)
3,6
Ocena filmu
głosów: 13
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

arcio
vaultdweller
swomma
Mikez
Radosław Sztaba
ColeDunham