Miniatura plakatu filmu Smerfy

Smerfy

The Smurfs

2010 | USA | Animowany, Komedia, Familijny, Fantasy | 103 min

Smerfuj się kto może!

Mateusz Michałek | 22-08-2011
Dziwne te czasy. Pamiętam, że jako dzieciak w wieku wczesnoszkolnym miałem dość powtarzalny harmonogram dnia. Po szkole rzucałem torbę w kąt i biegłem na dwór, by pograć w piłkę, później odrabiałem zadania domowe, oglądałem wieczorynkę, a mój dzień kończył na ogół jakiś film w TV. Szczególnie dobrze wspominam bajki, a zwłaszcza „Smerfy”. Dziś, w erze „Bakuganów” i nic nie wartych śmieci, na duży ekran wracają starzy przyjaciele tacy, jak właśnie niebiescy milusińscy, którym jednak sporo brakuje do poziomu telewizyjnego pierwowzoru.

Uciekając przed Gargamelem, Smerfy przedostaną się przez magiczny portal do dziwnego świata, niepodobnego do niczego, co do tej pory widziały: do Nowego Jorku. Papa Smerf i jego rodzina będą desperacko szukać drogi powrotnej do domu i to zanim dopadnie ich Gargamel.

Im człowiek starszy, tym w bardziej dociekliwy sposób ocenia i interpretuje animacje z dzieciństwa. Podobnie sprawa ma się ze „Smerfami”, jedną z najciekawszych analiz przedstawił Antoine Bueno. Wykładowca twierdził m.in., że bajka jest ukłonem w stronę komunizmu, Papa Smerf to wykapany Karol Marks, a zwrot „smerfie” to odmiana radzieckiego - „towarzyszu”. Trudno jednak podchodzić do tez zaprezentowanych przez Bueno poważnie. Zaglądając w historię twórczości autora „Smerfów”- Peyo, możemy zauważyć, że twórca skupił się przede wszystkich na wyrażeniu i ujawnieniu emocji bohaterów przy sporej dawce dydaktyzmu. W tej kwestii, na szczęście, niewiele zmieniło się również w hybrydzie animacji z filmem aktorskim Raji Gosnell.

Nie przekonuje mnie niestety scenariusz „Smerfów”, który w znacznym stopniu odbiega od klimatu telewizyjnej animacji. Szczególnie dziwnym zabiegiem było odmłodzenie i komputerowy lifting niebieskich stworków, tworząc z nich bohaterów kolejnej komedii typu „Garfield”. Przeniesienie Papy Smerfa i jego dzieci do Nowego Yorku nawet Peyo się nie śniło. Rozumiem oczywiście trend, by na wszelki możliwy sposób odświeżyć animację, dopasować ją do dzisiejszych realiów i zaprezentować zderzenie postaci bajkowych z wielkim światem. Zdecydowanie preferuję jednak, gdy mali bohaterowie swoje przygody przeżywają w Wiosce Smerfów, dzięki czemu nie tracą pewnego unikatowego, dzikiego, pierwotnego, przywiązania do natury. Nie do przeskoczenia jest również dla dorosłych fanów „Smerfów” wprowadzenie do filmu ulubionego amerykańskiego, wybitnie powtarzalnego i irytującego motywu walki o karierę i rodzinę. Papa Smerf nie radzi sobie jako mentor dla 30-letniego, trzecioligowego tatuśka, jego rady nie stanowią już pewnego dydaktycznego i moralizatorskiego przesłania.

Zawodzi również nieco slapstickowy i kloaczny humor w „Smerfach”. Siła telewizyjnego pierwowzoru tkwiła w dość lekkich, niewinnych i mądrych żartach, wywołujących na twarzy uśmiech, jednak nie powodujących wybuchów salw śmiechu. Omawianej przeze mnie komedii jednak tego brakuje, twórcy używają wszystkich znanych sposobów, by zadać ból Gargamelowi bawiąc przy tym najmłodszych widzów. Żarty przypominają mi nieco humor Smerfa Zgrywusa, są po prostu na ogół nieśmieszne, przynajmniej dla starszego widza. Ciekawie zostały uchwycone same „Smerfy”. Przypominają mi nieopanowane i ruchliwe pociechy, siedzące obok mnie w kinie. Są jak dzieci z ADHD, nie potrafiące spokojnie usiedzieć na miejscu (łącznie z ponad 500-letnim Papą Smerfem). Twórcy mimo wszystko potrafili jednak umiejętnie przypomnieć „smerfią mowę”, uchwycić pewien unikatowy klimat produkcji, wykorzystać niezwykłą emocjonalność małych bohaterów, ich niewinność, dobroć, najprostszy i świeży pogląd na najtrudniejsze sprawy. I ostatecznie produkcję pomimo pewnych braków i niedostatków ogląda się jednak całkiem przyjemnie.


Dość irytujący i osobliwy jest wygląd „Smerfów” – trochę jakby połączenie „Plastusia” z botoksowymi królewnami z Hollywood. Brak im pewnej unikatowej, niebieskiej prostoty z animacji. Wszystko to w czasie seansu niestety pogłębia odczucie, że „Smerfy” to jedynie plastikowe zabawki w rzeczywistym świecie.

Dubbing w pełnometrażowych „Smerfach” w żaden sposób nie może równać się z fantastycznym i irytującym Mirosławem Gajdą jako Ważniakiem, czy dobrotliwym mędrcem Papą Smerfem mówiącym głosem Wiesława Michnikowskiego. Przed nie lada wyzwaniem stanął jednak Jerzy Stuhr, który musiał zmierzyć się z legendą, Wiesławem Drzewiczem, posiadającym w głosie coś irytującego, złośliwego i wrednego, a przy tym wyglądającego jak Gargamel. Stuhr po raz kolejny udowodnił jednak, że jest fantastycznym aktorem również w dubbingu..

W ostatnim „Filmie” redaktor Łukasz Maciejewski twierdził, że przeniesienie „Smerfów” na srebrny ekran jest niepotrzebne i jedynie zniszczy zapamiętany przez nas obraz z dzieciństwa. Po seansie ja również nie do końca jestem usatysfakcjonowany powrotem niebieskich stworków. Jednakże wydaje się on być konieczny, by to właśnie dzięki nim nasze obecne lub przyszłe pociechy uczyły się podstawowych wartości takich jak: przyjaźń, tolerancja, braterstwo i empatia. W czasie seansu przyglądając się rozradowanym dzieciom, wielokrotnie kopiącym mnie w fotel ze śmiechu, uświadomiłem sobie, że może po prostu jesteśmy za starzy na „Smerfy” i patrzymy na nie z całkiem innej perspektywy?
Reżyseria
Dystrybutor
United International Pictures Sp. z o.o.
Premiera
19-08-2011 (Polska)
24-07-2011 (Świat)
3,6
Ocena filmu
głosów: 8
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

arcio
swomma
Mikez
Radosław Sztaba
ColeDunham