Miniatura plakatu filmu Tańcząc w ciemnościach

Tańcząc w ciemnościach

Dancer in the Dark

2000 | Dania, Niemcy, Holandia, USA, Wielka Brytania, Francja, Szwecja, Finlandia, Islandia, Norwegia | Dramat, Musical | 140 min

Drama z muzyką w tle

Marta Suchocka | 29-07-2007

Film Larsa von Triera „Tańcząc w ciemnościach” od pierwszych scen urzekł mnie prostotą formy i emocjonalną głębią opowiadanej historii. I muszę przyznać, że pisanie o nim sprawia mi trudność, bo to trochę tak, jak z przysłowiowym tańcem o architekturze. Po zderzeniu z obrazem duńskiego artysty brakuje słów. Ten film jest bowiem do przeżywania, jego zadaniem jest poruszanie strun emocji, nawet na granicy katharsis.


Akcja „Tańcząc w ciemnościach” rozgrywa się pośród sennych krajobrazów Stanów Zjednoczonych lat pięćdziesiątych. Selma Jezkova jest pracującą w fabryce czechosłowacką emigrantką. Cierpi na dziedziczną chorobę, w wyniku której stopniowo, lecz nieuchronnie, traci wzrok. Opuściła ojczyznę udając się do „kraju mlekiem i miodem płynącego” by uratować wzrok syna, który również jest zagrożony ślepotą. Selma – choć już praktycznie nie widzi – pracuje ponad siły by uzbierać pieniądze na operację dla niespełna 12-letniego Oldricha. Pośpiech jest nieodzownym elementem jej egzystencji, musi zdążyć zdobyć pieniądze nim jej pracodawcy zorientują się, że ma problemy ze wzrokiem, oszukiwanie lekarza przeprowadzającego badania pracowników fabryki nie może trwać w nieskończoność. Selma dzieli swoją codzienność między fabrykę, a podnajmowaną przyczepę, w której mieszka. Jedynymi radościami rozjaśniającymi jej świat są syn, którego bezgranicznie kocha oraz musicale, gdzie „świat jest piękny, a nikomu nie przydarza się nic naprawdę złego”. Jej czuły słuch potrafi wychwycić muzykę praktycznie w każdym dźwięku, który ją otacza. Stukot pociągu, huk maszyn w fabryce, kroki... wszystko staje się rytmem, wybijanym taktem, muzyką, a wyobraźnia Selmy przetwarza je w sekwencję musicalowych scen. Ten mały półprywatny świat zostaje zburzony, kiedy osiągnięcie założonego przez Selmę celu zostaje zagrożone.


Von Trier stworzył niezwykle wzruszającą opowieść, która porusza kwestię moralności, poświecenia, miłości, zaufania. Wszystko, co ukazuje się oczom widza jest próbą odpowiedzi na pytanie, jak daleko posunie się człowiek w imię miłości do bliskich. Co bowiem w akcie determinacji uczyni? Ukradnie? Zabije? Wykorzysta przyjaciół? Odwróci się od nich? A może poświeci siebie i to nie tylko własne szczęście, ale i życie? Von Trier w tej prostej historii pokazuje, że w sytuacji ostatecznej człowiek jest w stanie zrobić wszystko. I to „wszystko” przez wielkie W. „Tańcząc w ciemnościach” jest po „Przełamując fale” i „Idiotach” kolejną przypowieścią o kobiecie, w tym przypadku kobiecie silnej, która bezgranicznie kocha swoje dziecko i jest w stanie poświęcić dla niego nawet własne marzenia, zdrowie i życie.


Cały obraz jest kręcony „z ręki”, właściwe w jakości VHS. Pozbawiony wszystkich, według von Triera, zbędnych elementów charakterystycznych dla hollywoodzkich produkcji. W „Tańcząc w ciemnościach” nie ma miejsca na dodatkowe sztuczne oświetlenie, specjalną scenografię - Lars von Trier wykorzystuje bowiem prawdziwe plenery i wnętrza, w żaden sposób ich nie poprawiając. Obraz zmienia się jedynie, gdy na ekranie pojawiają się sceny musicalowe. W wyobrażonym przez bohaterkę świecie wszystko nabiera wyraźniejszych, można by nawet powiedzieć jaskrawych, barw. Obraz staje się jakby bardziej stateczny i wygładzony. W „Tańcząc w ciemnościach” widać więc wiele elementów manifestu Dogmy 95 (choć i wiele zasad jest złamanych), którego Lars von Trier jest współtwórcą. Duński reżyser sięga wprawdzie po gatunek filmu bezsprzecznie związany z plastikowym perfekcjonizmem Hollywood, a mianowicie po musical, jednak konwencja ta w „Tańcząc w ciemnościach” zostaje pozbawiona wszelkiej cukierkowości i tandetnego blasku. Tym bardziej, że musicalowe sceny są jedynie dodatkiem do zdjęć opowiadających zdecydowanie „niewyprasowaną” historię – tak pod względem fabularnym, jak i technicznym. Poza tym są one swoistym przełamaniem szarej, przedstawionej niezwykle realnie rzeczywistości, projekcją wyobraźni głównej bohaterki.


Największym atutem filmu jest jednak kreacja stworzona przez Björk. Artystka wręcz ekshibicjonistycznie przeżywa na oczach widzów każdą z emocji. Ma się wrażenie, jakby wszystko, co przeżywa Czechosłowaczka, każda łza, każdy strach, krzyk i uśmiech radości były prawdziwe i realne. Piosenkarka włożyły w postać Selmy wiele serca i uczucia, zagłębiła się w rolę całą sobą i to do tego stopnia, że po zakończeniu zdjęć z dużym trudem wracała do rzeczywistości. Do tego oczywiście należy dołączyć specyficzny głos Björk, która w „Tańcząc w ciemnościach” śpiewa sporo, choć, co ciekawe, nie sama. W musicalowych scenach udzielają się i inni – Catherine Deneveu, David Morse czy Peter Stormare. Każde wykonanie jest pełne magii, gdzie zwyczajne dźwięki przeobrażają się w muzykę wypełnioną elektroniką i swego rodzaju psychodelią, a przysłowiową wisienką na torcie jest ckliwy, na poły histeryczny, na poły oniryczny głos Björk.


Trudno mi nie polecić dzieła Larsa von Triera, trudno mi nie zachęcić do przeżycia tego filmu. Nie ukrywam jednak, że widz przyzwyczajony do hollywoodzkiego perfekcjonizmu może czuć zmęczenie jego technicznym wykonaniem. Należy jednak pamiętać, że nie o piękno przedstawionego świata tu idzie, że to nie obraz jest najważniejszy. „Tańcząc w ciemnościach” to przede wszystkim dotknięcie, a nawet wniknięcie w emocjonalność człowieka. Dramatyczna historia rozgrywająca się na oczach widza chyba nikogo nie pozostawi obojętnym.

Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
14-03-2002 (Polska)
17-05-2000 (Świat)
4,2
Ocena filmu
głosów: 11
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
droo
swomma