Miniatura plakatu filmu Przepis na miłość

Przepis na miłość

Les émotifs anonymes

2010 | Francja, Belgia | Komedia, Romans | 80 min

Przepis na niebanalną komedię romantyczną

Ula Jagodzinska | 26-09-2011
„Przepis na miłość” to nie kolejna komedia dla idiotów i to z reklamą proszku do pieczenia w tle. W tle możemy usłyszeć za to przebój Paula Anki „You are my destiny”, a scena, w której Paul wyśpiewuje swe rozdzierające wyznanie została momentalnie wpisana do katalogu ulubionych scen autorki. Nie jest to oczywiście film jednej sceny, choć właściwie nawet tylko dla niej warto wybrać się do kina. Przejdźmy zatem do opiewania innych zalet „Przepisu na miłość”.

Historia jest banalna. Równocześnie będąc banału pozbawioną. Angélique przybywa na rozmowę w sprawie pracy, przed wejściem do fabryki czekolady, w której to stara się o posadę, ćwiczy swe wejście przed lustrzanym odbiciem. Motyw wykorzystywany wielokrotnie w komediach, tutaj nie razi powtarzalnością, podobnie jak ten, iż nasza bohaterka zakochuje się od pierwszego wejrzenia w swym szefie. Aż ciśnie się na usta pieśń: „Ale to już było…” Oczywiście, trudno się nie zgodzić. Jean Pierre Améris przedstawia nam jednak dość nietypową parę, a równocześnie typowy, choć rzadko poruszany problem wielu osób. Chorobliwa nieśmiałość, lęk społeczny, strach towarzyszący najprostszym czynnością, rozmaite fobie. Bezustanne ocenianie, porównywanie, tworzenie wzorców, rozmaitych „ideałów” piękna, to na pewno wielki problem współczesnego społeczeństwa. Wszelkie tego typu działania, choć z pozoru błahe i mało szkodliwe, prowadzą do otępiania, ogłupiania, utraty dystansu czy choćby właśnie lęku przed oceną i ludźmi. Sam Améris mówi, iż „Przepis  na życie” jest filmem po części autobiograficznym: „Pamiętam gdy byłem mały i musiałem wyjść z domu, uchylałem drzwi i wyglądałem na zewnątrz, sprawdzając, czy jest ktoś na ulicy. Jeśli spóźniłem się do szkoły, nie było szans, żebym wszedł do klasy jako ostatni. Pogorszyło mi się w okresie dorastania. Wtedy jednak rozwinęło się też moje zamiłowanie do kina. W ciemnej sali kinowej mogłem bezpiecznie doświadczać strachu, niepewności, radości i nadziei; mogłem doświadczyć wielkich emocji nie zastanawiając się, czy ktoś na mnie patrzy”.

Nasza nietypowa para, nie byłaby tak rozbrajająca gdyby nie gra aktorów: Isabelle Carré i Benoît Poelvoorde, którzy autentycznością biją na głowę setki silikonowych, hollywoodzkich par o twarzach z botoksową mimiką. Poelvoorde to aktor, który potrafi być równocześnie wzruszający i zabawny, doskonale oddaje zakłopotanie, przerażenie i nieśmiałość swego bohatera, które po prostu malują mu się na twarzy. Dodatkowo scena, w której wykonuje przebój „Les Yeux Noirs”, obok tej, o której już wspomniałam (Paul Anka w tle) również dołączyła do zakładki: ulubione.

„Przepis na życie”, jak chyba co drugi film francuski, promowany jest jako kolejna „Amelia”, a dodatkowo jako kolejna „Czekolada” – to chyba tylko z racji, iż bohaterowie pracują w fabryce czekolady (jest więc już doskonały powód do nawiązania do filmu Lasse Hallströma). Owa promocja jest bardziej szkodliwa, niż w jakikolwiek sposób pomocna. Film Amérisa nie jest nową „Amelią”. Nie musi, doskonale broni się sam.
Dystrybutor
Premiera
09-11-2010 (Festiwal Filmowy w Arras)
21-10-2011 (Polska)
22-12-2010 (Świat)
4,0
Ocena filmu
głosów: 2
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
arcio
vaultdweller
Mikez
Radosław Sztaba