Z okazji Dnia Chłopaka/ Mężczyzny
Kino dla prawdziwych twardzieli. Przeżyje najlepszy. Bądź ten kto umie pobić krzesłem, do którego jest przywiązany, następnie wyskoczyć przez okno, z wysokości kilku pięter (nadal z krzesłem), przeżyć upadek (krzesło) i uciec. Tak walczą tylko członkowie „Elity zabójców”.
Film Garego McKendry nie jest arcydziełem, zmieniającym nasze pojmowanie świata, otwierającym nowe, nieznane kanały w naszym umyśle. To dobre, proste, kino akcji, gdzie trup ściele się w miarę gęsto, choć nie brak tu finezji w pozbywaniu się kolejnych ludzkich przeszkód. Reżyser opowiada historię, która tak naprawdę… nie jest tu najważniejsza, więc właściwie nie będę o niej pisać, bo i po co. Co zatem liczy się w obrazie Mc Kendry? Przede wszystkim dobra, solidna rozrywka. Tego na pewno nam nie zabraknie. Sprawnie zrealizowany film oczywiście nie będzie nową „Szklaną pułapką”, czy „Rambo”. Tak samo jak Jason Statham nie jest nowym Brucem Willisem. Choć niewątpliwie można go określić gwiazdą współczesnego kina akcji. Może i gra jedną miną i górą mięśni, ale kogo to obchodzi jeśli robi to dobrze i dopóki gra w produkcjach na miarę swoich możliwości? Jeśli spróbuje zagrać Hamleta, wtedy możemy się zacząć bać. Na razie niewątpliwie wielki szacunek z mojej strony dla tego pana za dobór ról odpowiadający jego umiejętnościom. Przejdźmy do kolejnego pana. Robertowi De Niro zarzuca się, że nie powinien występować w podrzędnych filmach, z podrzędnymi aktorami. Dlaczego nie? Czy nie można zagrać dobrej roli w słabym filmie? A przede wszystkim zagranie jakiej roli może zburzyć aktorską legendę Roberta De Niro?
Filmowi niewątpliwie towarzyszą emocje, co ciekawe wzbudza je już sam tytuł. Oburzenie budzi połączenie słów elita i zabójcy, co zdecydowanie może prowadzić do uszlachetniania zawodu killerów. Ale tu już chyba niektórzy zapomnieli, że mamy do czynienia z czystą rozrywką, a że bohaterowie filmu są najlepsi w swym fachu, to kto im zabroni mianować się elitą? Emocje wzbudzają też nazwiska aktorów, ale o tym już była mowa powyżej. Mam nadzieję, że owe emocje, czy też zainteresowanie obsadą przełożą się na sprzedaż biletów. Bo czyż nie możemy pozwolić sobie czasem na obejrzenie dla odmiany tzw. mocnej kopaniny, szybkich pościgów i „efektownych efektów” specjalnych? Może tak z okazji Dnia Chłopaka/ Mężczyzny? Oczywiście w przerwie rozmyślań nad kondycją współczesnego świata i społeczeństwa.