Miniatura plakatu filmu Półtora pokoju

Półtora pokoju

Poltory komnaty ili sentimentalnoe puteshestvie na rodinu

2009 | Rosja | Biograficzny | 130 min

Cierpienia młodego Józefa

XVII | 27-12-2011
Na wpół animowany dokument o nie odbytej nigdy podróży rosyjsko-żydowskiego poety, wyreżyserowany przez Rosjanina o polskich korzeniach, który sam pewnie mógłby się pochwalić podobnymi wspomnieniami. Wystarczy na zachętę? Przyjrzyjmy się bliżej.

Josif Brodski wyleciał z ZSRR za „społeczne pasożytnictwo” - jego brak zaangażowania w budowę wiecznego szczęścia klasy robotniczej został ukarany utratą obywatelstwa i ostatecznie poskutkował przeprowadzką do Nowego Jorku. Nie wiadomo nic o tym, by kiedykolwiek wrócił w rodzinne strony, a pytany o to odpowiadał, że jeśli w ogóle kiedykolwiek się tam wybierze, zrobi to anonimowo i incognito. Jako że od piętnastu lat nie żyje, raczej nie będzie próbował zaprzeczać temu, że rzeczywiście się na taką wycieczkę zdecydował.

Akcja filmu rozpoczyna się w nowojorskim mieszkaniu Brodskiego, od sympatycznie rosyjskiej opowieści o dwóch krukach z jego podwórka. Zapada właśnie decyzja o tym, by przez Półwysep Skandynawski wślizgnąć się na chwilę w okolice rodzinnego Petersburga. Rozpoczyna się podróż, którą poeta uprzyjemnia sobie wspomnieniami z dzieciństwa i to właśnie te wspomnienia, oparte z resztą na jego własnych zapiskach, stanowią właściwą treść „Półtora pokoju”.

Film jest przeważnie aktorski, na zmianę kolorowy i czarno-biały. Często wspomnienia narratora – zwłaszcza te dotyczące jego myśli i wyobrażeń z danego okresu – przyjmują postać animacji wykonanej w takiej technice, jaką akurat reżyser uznał za odpowiednią. Większość takich scen ma charakter wybitnie groteskowy, ale też wypada przyznać, że życie w ZSRR wspominane przez poetę samo jest wystarczająco groteskowe, by przyćmić wszystkie szalone wizje reżysera. Dodatkowym elementem mieszanki są przewijające się od czasu do czasu fragmenty filmów dokumentalnych z czasów wojny i bezpośrednio po wojnie. Z racji raczej fragmentarycznej narracji filmu, czasami ciężko się zorientować, czy dana scena powstała dwa lata temu z udziałem aktorów, czy też została uchwycona w zeszłym stuleciu przez państwowego reportera-dokumentalistę. Ciekawy efekt zatarcia granic fikcji.

Całości towarzyszy świetnie dobrana muzyka z epoki, zaś aktorstwo stoi na poziomie wystarczająco wysokim, by sprawnie udawać dokument, czy przynajmniej wywołać wrażenie skrajnego realizmu. Technicznie i artystycznie – najwyższa półka.

I tutaj pojawia się zasadnicze pytanie odnośnie tej produkcji: dlaczego przez cały seans co 10 minut spoglądałem na zegarek?
Odpowiedź jest bardzo prosta i raczej subiektywna, proszę więc nie kierować się nią bezwzględnie decydując się na oglądanie, bądź nieoglądanie tego filmu. Otóż cały ten siermiężny, groteskowy, szary świat przedstawiony jest jakiś taki... nienagradzający? Odpychający? Budzący negatywne skojarzenia? Chyba nie, to by nie wystarczyło, bo przecież świat większości filmów Barei jest taki sam. Więc może chodzi o zbytni dystans wobec wydarzeń i bohaterów? Oko kamery zbytnio przymrużone, by widz miał szansę zaangażować się w historię dorastania małego Oski w wielkim Związku Radzieckim? Może. Ale to chyba też nie to. Więc może chodzi o połączenie dwóch powyższych i rwącej się, fragmentarycznej struktury wspomnień Brodskiego? Narrator mówi zza kamery, że takie przeskakiwanie od sceny do sceny jest bardzo filmowe. Owszem, byłoby, gdyby sceny łączyły się w nieco bardziej spójną narrację. Ale się nie łączą, chyba że widz bardzo się postara jakąś narrację do nich domyśleć.

W ostatecznym rozrachunku otrzymujemy zatem obraz, którego wartość artystyczna z perspektywy krytyka i filmoznawcy jest niepodważalna. 6/6. Jednak z drugiej strony – najlepsze dzieła sztuki poznaje się z zaciekawieniem i dziecięcą radością. Mimo to „Półtora pokoju”, z perspektywy widza i odbiorcy, radości nie budzi. Poza, jak sobie wyobrażam, wąską grupą szczególnie zainteresowaną stalinowskim ZSRR czy biografią i twórczością Brodskiego. 3/6. Średnia wypada na 4,5, matematycznie zaokrąglam do 5. Film wart obejrzenia, z zastrzeżeniem, że może się okazać trudny i nużący, ale na pewno coś z niego w głowie po seansie pozostanie. Czego Państwu i sobie życzę.
Premiera
23-01-2009 (MFF w Rotterdamie)
09-04-2009 (Świat)
5,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

vaultdweller
swomma