„Piekne i bestia” to debiut reżyserski Liliany Komorowskiej. Film poświęcony jest kobietom walczącym z rakiem piersi. Większość to byłe modelki, aktorki, piękne kobiety, aktywne zawodowo, posiadające wiele zainteresowań i pasji.
W dokumencie poznajemy dziewięć kobiet, które walczą z bestią na różne sposoby, zarówno odwołując się do medycyny naturalnej, jogi czy po prostu medycyny tradycyjnej. Niektóre muszą poddać się operacji usunięcia piersi, po której jedne decydują się na rekonstrukcję, inne twierdzą, iż „wygodniej im bez piersi”. Poznajemy także ich bliskich: córki, mężów, przyjaciół. Obserwujemy jak reagują na wieść o chorobie, jak radzą sobie w jej trakcie, jak walczą. Jedno co je łączy to optymizm, aktywność, odwaga i upór w walce. Oczywiście przychodzą chwile załamania, słyszymy wyznania, które należą do bardzo intymnych świadectw lęku przed śmiercią.
Liliana Komorowska na stałe mieszka w Ameryce Północnej i jest równocześnie aktorką, która zaczynała karierę w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Wśród widzów, którzy mieli okazję obejrzeć „Piękne i bestię” obraz obudził mieszane uczucia. Zarzuca się reżyserce zawężenie tematu raka piersi, ukazanie tylko kobiet pięknych, o wysokim statusie materialnym, które (można mieć takie wrażenie) mają ułatwioną walkę z chorobą. Nie do końca mogę się z tym zgodzić, w moim odczuciu była to bardziej próba ukazania kontrastu pomiędzy aktywnością, żywiołowością, pięknem, a brzydotą choroby, jej wizualnymi aspektami, które dla kobiet są istotne – włosy i piersi, choć może się to wydać małostkowe w obliczu raka, są ważną częścią kobiecości. Nie najważniejszą, ale na pewno budującą samoocenę.
Polecam film „Piękne i bestia” jako przypomnienie o problemie, który nie jest tylko problemem innych, ale jakkolwiek banalnie to zabrzmi, może dotknąć każdą z nas.