Miniatura plakatu filmu Mulholland Drive

Mulholland Drive

Mulholland Dr.

2001 | Francja, USA | Dramat, Mystery, Thriller | 145 min

Tajemnica pewnego snu

Marta Suchocka | 16-09-2007
Walka z własnym strachem, szczególnie tym niewypowiedzianym i nieupostaciowionym. Ciemną stroną własnego ja, która siedzi i tylko czeka na odpowiedni moment, żeby się ujawnić, dać o sobie znać i wychynąć zza ściany przy barze Winkys. Walka z własnymi wyrzutami sumienia i ostateczne poddanie się im oraz brutalne zweryfikowanie marzeń w zetknięciu z rzeczywistością. Miłość, którą odrzucenie i zazdrość potrafi zmienić w nienawiść. Zbrodnia i kara. Emocje i meandry ludzkiej psychiki ... To wszystko jest obecne w mrocznym obrazie Davida Lyncha „Mulholland Drive”.

 

Film opowiada historię dwóch kobiet, uwikłanych w zagadkę rodem z kryminałów z lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Jedna z nich, ciemnowłosa Rita (w tej roli seksowna i tajemnicza Laura Harring), po wypadku samochodowym na tytułowej Mulholland Drive straciła pamięć. Potłuczona i całkowicie zagubiona przypadkowo trafia do apartamentu na Sunset Boulevard, który dzień później zajmuje naiwna, małomiasteczkowa Betty (świetna kreacja Naomi Watts) – początkująca aktoreczka chcąca zrobić wielką karierę w Hollywood. Kobiety starają się odkryć prawdziwą tożsamość Rity, jednak ślady, na które trafiają miast rozjaśniać zagadkę jeszcze bardziej ją komplikują. Kiedy może się wydawać, że Betty i Rita, a tym samym i widz, są bliskie rozwiązania, wszystko się zmienia i nikt nie jest tym, kim wydawał się być.

 

Po „Prostej historii” David Lynch wrócił do dusznego nastroju niepokoju, irracjonalnych lęków i historii tak zawiłej, jak ścieżki ludzkiej podświadomości. „Mulholland Drive” stylem ewidentnie nawiązuje do tak głośnych filmów Lyncha jak „Zagubiona autostrada”, „Miasteczko Twin Peaks” czy „Blue Velvet”. Jest tu i morderstwo, i zagadka, i postaci, które rzekomo niczego nie wyjaśniają, co więcej pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie i miejscu. Wszystko osnute jest oniryzmem, a atmosfera (którą potęguje muzyka Angela Badalamentiego, bez której filmy Lyncha traciły by wiele) tak czarna, jak ulubiona kawa agenta Coopera.

 

Najpiękniejsze w filmach Lyncha jest to, że reżyser pozwala na dowolność interpretacji. Pozostawia wprawdzie wskazówki rozsiane po całym obrazie, ale nie podaje prostej recepty na interpretację i zrozumienie swojego dzieła. To zadaniem widza jest zebranie wszystkiego do kupy, podzielenie przez wspólny mianownik własnej percepcji i wyciągnięcie wniosków. Pod tym względem „Mulholland Drive” czaruje widza, wciąga w tajemniczą historię, w której krok po kroku ujawniane są kolejne elementy układanki.

 

Co ostatecznie w „Mulholland Drive” jest prawdą, a co snem? Czy wszystko to tylko nagranie, jak przekonuje konferansjer w teatrze „Silencio”? A może to czego świadkiem jest widz, to tylko sen o lepszym życiu, wizja idealnego świata. I chyba właśnie „oniryczne” odczytanie przedstawionej przez Lyncha historii jest najbardziej trafne, jakby sen był kluczem do zagadki „Mulholland Drive”. W świecie nocnych (choć w tym przypadku być może nawet pośmiertnych) majaków wszystko ma już swoje miejsce i chyba nic nie wydaję się aż tak dziwaczne i niemożliwe. Ani przerysowane postaci, ani tajemniczy Cowboy, który przywraca „ślicznotkę” rzeczywistości, ani cały spektakl w teatrze „Silencio”. We śnie wszystko jest możliwe, a opowiedzenie go tuż po przebudzeniu jest tak skomplikowane, że nie zastanawia zgubienie, któregoś z wątków czy pomieszanie ciągu przyczynowo-skutkowego. Aż dziw bierze, że Lynchowi tak zgrabnie udało się uporać z historią "pewnego snu" ...

 

Przyznam szczerze, że pisanie o jakimkolwiek filmie Davida Lyncha, więc również o „Mulholland Drive”, łatwe nie jest. Wszytko bowiem, co zdaje się być proste, i co może prowadzić do zrozumienia filmu, nabiera całkiem innych znaczeń i zaplata się niebezpiecznie pokazując widzowi figę z makiem. Mogłabym wprawdzie dokładnie opisać moją wersję interpretacji filmu, ale ileż odebrałabym przyjemności każdemu, kto film odważy się obejrzeć. Nie da się bowiem ukryć, że to autorskie kino w czystej postaci. Kino, któremu z czystym sumieniem wystawiam ocenę celującą z plusem.

Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
16-05-2001 (Festiwal Filmowy w Cannes)
11-01-2002 (Polska)
26-10-2001 (Świat)
4,3
Ocena filmu
głosów: 17
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Przemo
vaultdweller
Marta Suchocka