Miniatura plakatu filmu Mai wei

Mai wei

2011 | Korea Południowa | Akcja, Dramat, Historyczny | 137 min

Kręte drogi dwóch przyjaciół

Paweł Marek | 23-10-2013
Historia przedstawiona w filmie „My Way” z 2011 roku, jest tak nieprawdopodobna, że aż trudno uwierzyć, że rzeczywiście się wydarzyła. Co jeszcze bardziej dziwi, to fakt, że większość z nas zapewne nigdy o tym nie słyszała. Każdy naród, który był (w taki lub inny sposób) uwikłany w II wojnę światową, ma zapewne wiele opowieści, które zasługują na swój własny film. Ostatnimi laty Koreańczycy z południa konsekwentnie produkują filmy o tematyce wojennej, nie tylko z okresu II wojny światowej, ale wszystkich, które dotknęły ich w czasach nowożytnych. Trzeba przyznać, że wychodzi im to nad wyraz dobrze.

Film „My Way” zaczyna się krótką opowieścią o dwóch chłopcach, Koreańczyku i Japończyku, którzy kochają biegać. Z czasem, kiedy dorastają, przychodzi im niejednokrotnie zmierzyć się w wyścigach. Wydarzenia polityczne, które są tłem dla tego obrazu, zaczynają wywierać na nich coraz mocniejsze piętno. Japonia okupuje Koreę i coraz bardziej zarysowuje się to w relacjach pomiędzy głównymi bohaterami.
 Nadchodzi dzień kiedy obydwoje trafiają w wojenną zawieruchę, która sprowadza na nich więcej nieszczęść niż można by było znieść. Trafiają do niewoli Sowieckiej, walczą w Wermachcie broniąc Normandii przed atakiem aliantów. Chociaż ich przygody brzmią niedorzecznie, nie ma w tym filmie miejsca na śmiech. Od samego początku reżyser skupia się na wspomnianej różnicy pochodzenia bohaterów. Z czasem, pomimo nienawiści jaka w pewnym momencie wybucha pomiędzy nimi, muszą zakopać dawne animozje i połączyć siły, żeby wspólnie przetrwać.

Oglądając „My Way” w zasadzie nie można znaleźć żadnego punktu do przyczepienia się w kwestii efektów specjalnych. Dorównują produkcjom hollywoodzkim, a w niektórych momentach nawet je przewyższają. Nie można tutaj pominąć sposobu w jaki ukazuje się okrucieństwo wojny, czyli tak zwane „krwawe momenty”. Koreańczycy nie bawią się w subtelne poplamione krwią mundury i ukazywanie okaleczonych ciał, jakby z oddali. Wszystko jest pokazane na pierwszym planie, bez zbędnej cenzury, która towarzyszy filmom z zachodu. Właśnie dzięki temu, film jeszcze bardziej trafia do widza i jest swego rodzaju afrontem dla produkcji z Hollywood, które gloryfikują poświęcenie dla kraju, bojąc się tym samym pokazać realia.

Jeśli natomiast chodzi o grę aktorską, musimy tutaj mieć na uwadze, że w kulturze Korei czy Japonii obowiązują zupełne inne standardy niż u nas. Dla widza nieprzyzwyczajonego do kina azjatyckiego może to być niezrozumiałe, wręcz dziwne. Tym bardziej fascynującą przygodą zdaje się być „My Way”. Możemy w zupełnie inny sposób spojrzeć na to, jak człowiek odbiera  wojnę. Odtwórca roli Jun-shik Kim'a swoją kreacją zasłużył na wielkie uznanie, ale w mojej ocenie na jeszcze większe zasługuje reżyser. Pokazał on w tak nowatorski sposób obraz wojny, że film ten na długo pozostaje w pamięci.

Kino azjatyckie, w szczególności koreańskie, jest w naszym kraju mało znane. Za każdym jednak razem, kiedy sięgam po jakąś produkcję z tego kraju, nie rozczarowuję się. W mojej ocenie jest to spowodowane odmiennością kulturową, która jasno zarysowuje różnice pomiędzy znanymi nam produkcjami europejskimi, czy też amerykańskimi. Warto dać się oczarować temu orientalnemu spojrzeniu na ludzkie problemy i życie, dzięki czemu sami możemy w zupełnie nowy sposób spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość.
Reżyseria
Premiera
22-12-2011 (Świat)
4,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos