Miniatura plakatu filmu Oh, Boy!

Oh, Boy!

2012 | Niemcy | Komedia, Dramat | 83 min

Gdyby młodość wiedziała, gdyby starość mogła...

Anna Szczesiak | 18-03-2014
Debiutancki film 35-letniego - niemieckiego reżysera Jana Ole Gerstera „Oh boy” bierze na tapetę pokolenie Y.
Główny bohater Niko to dwudziestokilkuletni były student prawa - były, bo od dwóch lat zamiast wciąż zgłębiać tajniki Temidy- zgłębia tajniki życia, choć „zgłębiać” to za duże słowo. Bo Niko tak naprawdę nie ma ochoty niczego zgłębiać. On chce po prostu być, a jedyną trudną decyzją jaką musi podjąć w życiu - jest wybór rodzaju kawy do picia. Jak się okazuje nawet to nie jest dość oczywiste, bo żyjemy w świecie tak doskonale rozwiniętym, który prezentuje tak niebywały wachlarz wszelakich wyborów - w absolutnie każdej dziedzinie, że nasuwa się samoistne pytanie - co wybrać? Jeśli na zwykłą prośbę o kawę- dostaje kilka możliwości (zupełnie jak w jakimś teleturnieju, w którym należy wybrać właściwą odpowiedź, ale bywa przecież, że mogą być dwie prawdziwe). Wydaje się, że Niko chce być po prostu dobry - nie zapomni o „wdowim groszu” i powinności „dobrego Samarytanina”, ale jak się okazuje temu słowu też nowocześnie zostało nadane wiele znaczeń. Bo na przykład dla jego ojca bycie dobrym to ukończenie prawa w terminie, a na powitalne pytanie syna: - Czy u niego wszystko dobrze?- Z pełnym zadowoleniem z siebie - odpowiada: - Złym jest zawsze dobrze. Trudno się zatem dziwić, że bohater stojący w obliczu takich niejednoznaczności w prostych przekazach (zapewne już i prawo nie musi oznaczać tak zupełnie w prawo)- zaczyna  najzwyczajniej mieć wszystko gdzieś. Krótko mówiąc dopada go „nihilizm egzystencjalny”. Niko czuje jedność ze wszystkimi, ale nie ma jedności z samym sobą. Nie wie kim jest, czego chce i o co w tym wszystkim chodzi.

Film jest nudny, ale i tak magnetyzm głównego bohatera sprawia, że chcemy z nim zostać do końca; z jego myślami, pytaniami i brakiem odpowiedzi. Rozumiem, że przez powolną akcję reżyser chciał pokazać wyalienowanie bohatera, ale po prostu zabrakło w tym lekkości - za to dużo tu sztuczności i nadęcia.
 
Film „Oh boy”' nazywany jest przez niektórych „Frances Ha”' w spodniach. Zgadzam się - wiele ma z tamtym filmem wspólnego. Śmiem powiedzieć, że niektóre sceny trochę nazbyt naśladują tamten film. Różnica jednak między dwójką tych bohaterów polega na tym, że Frances grana przez charyzmatyczną Gretę Gerwig podejmuje jednak działanie i zaczyna skutecznie zmieniać swoje życie- zaś Niko pozostaje w ciągłym zawieszeniu. Einstein powiedział, że „człowiek nie musi rozumieć świata - wystarczy, że znajdzie w nim swoją  Drogę”.  Problem Niko polega na tym, że on tej drogi nawet nie szuka. Niko w  nic nie wkłada serca: ani w związki z dziewczynami, ani w jakiekolwiek zajęcia. Mało tego on zdaje się żadnych szczególnych zajęć nie posiada. Nie specjalnie też cokolwiek wzbudza jego zainteresowanie. Trudno mu się nawet zmusić, żeby zobaczyć sztukę teatralną, na którą zaprasza go ekscentryczna blondynka Julika. Niko unika konfliktów jak ognia, dlatego też czasem kłamie, by zachować swoją bezpieczną neutralność.

„Oh boy”  to także współczesna opowieść o synu marnotrawnym, który po odcięciu od środków finansowych wraca w rodzinne strony. Ale ojciec nie wita go z należytymi honorami jak to było w owej przypowieści, ale odsyła  z kwitkiem. Syn dla ojca jest tylko jedną z inwestycji, a kiedy ta nie przynosi zysków najzwyczajniej w świecie zakręca kurek z dopływem gotówki, a swoją uwagę skupia na obcym młodzieńcu bardziej spełniającym jego oczekiwania. Lenistwo moralne ojca jest zatrważające. Uważa, że spełnił swoją ojcowską powinność. Ciężko pracował, żeby spełnić wszystkie zachcianki syna i dobrze go wykształcić. Tego samego oczekuje od niego. Obce są mu dylematy egzystencjalne syna. Dlatego jedyną radą jaką mu daje na pożegnanie jest: - idź do fryzjera, kup sobie porządne buty i znajdź pracę.

Współcześni młodzi ludzie są jak bezpańskie psy, pozostawione same sobie. Zwykle dobrze wykształceni, ale bez drogowskazów jak w otaczającym ich świecie powinni się poruszać i czym się kierować. Snują się więc po ulicach szukając odpowiedzi i próbując wszystkiego, co tylko może dać chwilowe zadowolenie. Nie chcą żyć jak ich rodzice spędzający większość życia w pracy, ale chcą po prostu żyć. Inny filmowy bohater Ferris Bueller powiedział:- „Życie szybko posuwa się na przód - jeśli nie zrobimy sobie czasem przerwy możemy je przegapić”. Zanim więc oskarżymy młodych ludzi, należałoby się zastanowić dlaczego tak się dzieje? Jaki przykład dają im rodzice, którzy opływają w dobra, ale nie szukają tego prawdziwego dobra - czego konsekwencją jest rozpad relacji międzyludzkich. Film zadaje odwieczne pytanie: mieć czy być? Czy praca rzeczywiście ma być celem? Czy środkiem?

Zastanawiam się czy czarno-białe zdjęcia Philipp Kirsamer - pomogły filmowi czy nie? Zaletą czarno-białych zdjęć jest możliwość subtelnej gry świateł i cieni oraz mówienie obrazem między wierszami. Tutaj tej gry mi zabrakło. Obraz podany jest wprost w skali 1:1 bez artystycznych niuansów. Dlatego w tym przypadku,  film trafia z tym tak pomiędzy.

Nie zachwycił mnie ten obraz, ale zachwyciła mnie wykreowana postać Niko Fishera - doskonale zagrana przez Toma Schillinga, o którym można powiedzieć, że ma zdecydowanie „ to coś”. Jest „rycerzem bez zbroi” i „samotnym wilkiem” - jak go zresztą nazywa starzec w barze. To zdecydowanie interesująca postać - posiadająca swój własny styl.

Tak naprawdę dopiero po wyjściu z kina można docenić to, co się zobaczyło. Kiedy przepadną w niepamięć wszystkie nieistotne momenty filmu, pozostaje kwintesencja tego, co w nim najważniejsze. Film odbieram jednak negatywnie. Bohater, który nie przechodzi pozytywnej przemiany, ale stacza się po równi pochyłej- czego konsekwencją jest wpadanie w alkoholizm i całkowite odrętwienie- nie jest dobrym bohaterem. Film nie pozostawia żadnej nadziei. Nie jest dobrym przykładem, ani dla młodych ludzi poszukujących swojej drogi i chcących mieć nadzieję, że jednak warto coś zrobić ze swoim życiem - ani też dla innych pokoleń, chcących wyrobić sobie obiektywną opinię na temat pokolenia Y. Jest tu podany tylko jeden i to skrajny przykład, który nie musi potwierdzać reguły. Młodość ma swoje przywileje, a przesądzanie o ich bezsensowności jest trochę na wyrost. Przypomina mi się pewna anegdota, której jednym z bohaterów był Woody Allen. Na pewnej konferencji podszedł do niego podeszły wiekiem profesor i powiedział: - Straszna jest ta dzisiejsza młodzież. Na co Allen:- Tak straszna- zwłaszcza, że to nie jesteśmy my.

Reżyser chciał coś powiedzieć, ale nie powiedział tego do końca - pozostawiając widza, jak i samego bohatera w ciągłym zawieszeniu. Dobrze się zaczęło, Niko wydaje się być potrzebny światu - ma moc, która przyciąga potrzebujących, ale nagle bez powodu odpuszcza sobie dalszą część ratowania ludzkości. Film nie daje też jasnego przekazu jakie mogą być ewentualne konsekwencje takiego postępowania, bo bohater nie kończy w jakimś rynsztoku życia, ale całkiem dobrze sobie radzi w tym niebycie. Kiedy bohater zaczyna być obojętny na wszystko - to i my obojętniejemy na bohatera. Tego się nie robi bohaterowi.

Reżyseria
Dystrybutor
Aurora Films
Premiera
25-04-2014 (Polska)
01-11-2012 (Świat)
3,0
Ocena filmu
głosów: 2
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
vaultdweller
Agnieszka Janczyk