Miniatura plakatu filmu Michael Kohlhaas

Michael Kohlhaas

2013 | Francja, Niemcy | Dramat, Historyczny | 122 min

Bardzo długa "jesień średniowiecza"

Anna Szczesiak | 11-06-2014
Powód, dla którego warto zobaczyć ten film jest jeden: Mads Mikkelsen. No, może jeszcze jak ktoś bardzo lubi konie i łono natury. Twórcy filmu tak bardzo delektują się cudami natury, że zapominają o tym, czy widz siedzący w zamkniętej sali kinowej przez przeszło dwie godziny odwzajemni ten entuzjazm. I choć kocham przyrodę - to zdecydowanie wolę oglądać ją na żywo. Do kina chodzę po to, by zobaczyć coś czego nie zobaczyłabym w prawdziwym życiu. Nie poniosła twórców fantazja. A film „Michael Kohlhass”' ogląda się raczej jak dokumentalny film BBC. Film jest zbyt statyczny i zbyt wolny. Rewolucja, o której w filmie mowa kojarzy mi się z energią i z porywem. Patrząc zaś na jej mimowolny w filmie przebieg, można mówić o anemicznej rewolucji. Fabuła jest tak pozbawiona energii, że można przy niej dostać zapaści. 
Ale naprawdę wspaniała jest muzyka, stylizowana na muzykę dawną - skomponowana przez Martina Weelera - zresztą nagrodzona francuskim Cezarem.

Sama historia przedstawiona w filmie jest zacna, ale jakoś nie wciągnęła mnie do dyskusji o granicach przekraczanych w walce o sprawiedliwość. Zbyt to jest wymuszone, powiedziane zbyt dosłownie, nie dające widzowi szansy by sam się trochę pogłowił, bo od razu wszystko zostaje wyjaśnione jak na kazaniu w kościele. Trudno wczuć się w sytuację bohatera - choć wydaje się trudna. Trudno też odczuć czynioną mu niesprawiedliwość, a także niesprawiedliwe odzyskiwanie tej sprawiedliwości. To wszystko jest zbyt schematyczne, opowiedziane jak streszczenie książki przez ucznia w szkole. Nie pokusił się reżyser Arnaud des Pallieres na wtłoczenie własnego ducha do tej opowieści. Choć niby inspirował się Herzogiem, Tarkowskim i Kurosawą. 

Film „Michael Kohlhaas” powstał na motywach powieści Heinricha von Kleista i pokazuje, że to, co wyrazić można słowami - nie zawsze da się odzwierciedlić w obrazie. Dzięki temu sztuki takie jak literatura i film mogą istnieć równolegle nie zagrażając sobie wzajemnie. Ba! Śmiem twierdzić, że ogromna część znakomitych filmów nie powstałaby bez istnienia literatury. Sytuacja odwrotna rzadko ma miejsce, jeśli w ogóle ma. Ale jak udowadniają te najwybitniejsze adaptacje nigdy nie były one przekładane w skali 1:1, ale reżyser, bądź scenarzysta pozwalał sobie na własną interpretację. Jak się okazało w filmie „Michael Kohhlhas” tej osobistej interpretacji zabrakło. Powstał więc film ciężki, męczący i rozwleczony. Jest też zdecydowanie za długi, bo sama istotna treść zmieściła by się w godzinie. Natomiast większość czasu poświęca się na bezsensowne portretowanie - bądź co bądź pięknej przyrody. Jak twierdził nasz znakomity reżyser Krzysztof Kieślowski: „Nie ważne gdzie stawiasz kamerę, ważne po co”.

Niestety Madsowi znowu ucinają głowę i znowu gra dwuznaczną postać, która czyni tyle dobrego, co i złego. Trochę ugrzązł w schemacie cierpiętnika, który w imię lepszego świata musi zranić kilka osób, jak to już było w „Kochanku królowej”, ale też „Tuż po weselu”. Chyba takie role przywarły już do niego, no chyba, że wybiera je świadomie. 

Nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że film jest zły. On jest po prostu pozbawiony energii, ale jak ktoś lubi delektować się pięknem natury na ekranie, to jak najbardziej może obejrzeć.

Dystrybutor
Aurora Films
Premiera
24-05-2013 (Festiwal Filmowy w Cannes)
13-06-2014 (Polska)
03-07-2013 (Świat)
3,5
Ocena filmu
głosów: 2
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

vaultdweller
Agnieszka Janczyk