Miniatura plakatu filmu Gość

Gość

The Guest

2014 | USA | Thriller | 99 min

,,Jak głęboka jest królicza norka''

Anna Szczesiak | 05-11-2014
„Kino to najbardziej perwersyjna ze sztuk. Nie daje nam tego, czego pożądamy – mówi nam jak mamy pożądać” – film „Gość” to idealny przykład na potwierdzenie tej stworzonej przez filozofa i myśliciela - Slavoja Zizka, tezy. Choć „Gość” w reżyserii Adama Wingarda mógłby mieć też tytuł: „Uważaj czego pragniesz, bo może się spełnić”. Moje pragnienia się spełniły. Oczywiście te filmowe, bo „Gość” to genialny koktajl popkulturowy, w którym mieszają się różne style i gatunki tworząc jednolitą smakowitą całość, ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że jest zabójczo zabawny. Czyli – dla każdego coś się znajdzie. Reżyser Adam Wingard to geniusz, który wydawałoby się - w dość niskich lotów, drugorzędnym, amerykańskim filmie – potrafił przemycić tak wiele - do czego bez wątpienia przyczynił się znakomity scenariusz autorstwa Simona Barretta.

Może tytułowy gość tak naprawdę nie istnieje? Może jest tylko wizualizacją podświadomości głównych bohaterów? Może każdy z nas chciałby zaprosić takiego gościa, który załatwi za nas niewygodne sprawy? Pytanie jakie należy zadać – to nie to, kim jest tajemniczy gość, ale dlaczego się pojawił? Dlaczego David pojawił się w domu Państwa Peterson?
Państwo Peterson to typowa amerykańska rodzina w pięknym dużym domu, gdzieś na przedmieściach. Prawda jest taka, że choć są rodziną i mieszkają pod jednym dachem, to niewiele o sobie wiedzą, a nawet nieszczególnie ich to interesuje. Co łączy członków rodziny Państwa Peterson? Wszyscy mają problemy i tajemnice, ale nie mają komu ich wyjawić. Dlatego pojawia się David - tajemniczy gość, który staje się powiernikiem ich sekretów. Jest pozornym wybawicielem z ich kłopotów – pozornym, bo kłopoty dopiero się zaczną. Próbując oddać swoje trudne sprawy w ręce obcego człowieka, tak naprawdę ściągają na siebie prawdziwe nieszczęście. Teraz ich wyjawione sekrety stają się bronią Davida przeciwko nim samym. Tylko rozsądna Anna może to odwrócić.

Amerykański sen z amerykańską rodziną w pięknym domu – to tak naprawdę domek z kart, który wali się wraz z pojawieniem się drobnych kłopotów. Ludzie w tym domu są w rzeczywistości bardzo samotni i nie mają z kim porozmawiać o swoich problemach. Tajemniczy gość zjawia się we właściwym momencie. Podany jest tutaj przykład rozpadu więzi rodzinnych i wsparcia ze strony najbliższych, które prowadzą do uciekania się do najbardziej prymitywnych środków. Ten rozpad, ta obojętność istnieje w całym społeczeństwie, bo nawet szkoła nie reaguje na przemoc na własnym podwórku, ale budzi się dopiero w momencie prawdziwej tragedii. Syn Państwa Peterson - to samotny, potrzebujący autorytetu chłopiec, dlatego staje się łatwą ofiarą dla Davida, dla którego gotów zrobić jest wszystko, nawet zdradzić własną siostrę.

Znamienną cechą filmu jest to, że jest pokręcony jak domek ślimaka, jest jak sen, z którego nie można się obudzić. Klimatem przypomina mi „Zagubioną autostradę” Davida Lyncha, trochę „Matrix” - poprzez swoją nowatorskość i epatowanie przemocą kojarzy się też z „Pulp fiction”. Jednak zapomnijcie o tych filmach, bo „Gość” to absolutna „świeżynka” i nie ma nic wspólnego z tym, co do tej pory widziałam. „Gość” to dzieło absolutne – to jak lot na księżyc, jak egzotyczna podróż w nieznane, to jak sen wariata.

To jednak, co najbardziej w tym filmie fascynuje i elektryzuje – to oczywiście postać głównego bohatera. W tytułowego gościa wcielił się znakomity Dan Stevens; przystojny i elektryzujący. Jego postać z jednej strony wzbudza zaufanie, jego spojrzenie przeszywa do szpiku kości, jego rozwiązania zawsze są, delikatnie mówiąc, niekonwencjonalne. Do tego jest bezczelnie uwodzicielski. To bohater, którego łatwo się nie zapomina. Z jednej strony jest powiernikiem spraw Państwa Peterson, dobrym przyjacielem domu - z drugiej strony staje się ich przekleństwem. Jego rozwiązania są proste. Kiedy ktoś przeszkadza – trzeba go usunąć. David to synonim zła, które sami zapraszamy do naszego życia. To urzeczywistnienie naszych najczarniejszych myśli. Każdemu czasem zdarza się pomyśleć, by komuś stała się krzywda, a David jest tym dżinem, który zdaje się wylatywać z dzbanka i mówić: -mówisz i masz.
Rolę zbawiennej ofiary pełni w filmie córka Państwa Peterson – Anna (znakomita kreacja Maiki Monroe). Nie wiem, czy zbieżność nazwisk jest przypadkowa, ale można powiedzieć, że Maika Monroe to uosobienie współczesnej Marylin Monroe. Maika stworzyła bardzo barwną postać kobiecą – właściwie dziewczynę. Jest piękna, słodka, a jednocześnie drapieżna. Niewinna, ale nie jest słaba. Anna, choć przez chwilę również jest zafascynowana Davidem, to jako jedyna ostatecznie nie daje się mu uwieść i tylko ona stara się wyrwać z jego obezwładniającego uroku. Chciałabym poświęcić trochę uwagi także zewnętrznemu wizerunkowi bohaterki. Image jaki został dla niej stworzony jest obłędny. Dla przybliżenia dodam, że Anna z filmu przypomina image Gwen Stefani z zespołu No doubt. Jej glam rockowy styl – drapieżny, ale nie wulgarny, z dziewczęcymi fryzurami, już dziś może stać się kultowy i inspirujący dla wielbicielek mody.

Wizualnie film „Gość” to kolorowa szkatułka, albo pozytywka, która kusi jak dziecięca zabawka. Przenosi w inne wymiary, serwuje różnorodną paletę barw, powala muzycznie. Doskonale zmontowany pod względem obrazu i dźwięku. Ścieżka dźwiękowa to najlepsza według mnie ścieżka od czasów „Matrixa” i „Kruka”. Fabuła filmu to labirynt, z którego próbujemy znaleźć wyjście, bo faktycznie jest nawet dosłowny fragment labiryntu strachu. „Gość” przywołuje na myśl „Alicję w krainie czarów”. Jest przejściem w drugi wymiar – ten podświadomości, gdzie odkrywają się nasze prawdziwe pragnienia, gdzie czai się zło.

W filmie spotkały się sztuka wysoka i niska, kino artystyczne i gatunkowe, filozoficzny dyskurs i filmowa konwencja. Dla mnie przekaz filmu jest jednoznaczny. To krytyka amerykańskiego społeczeństwa. Film z ironicznym zacięciem odsłania paradoksy zachodniej kultury – z jednej strony posłusznej altruistycznym imperatywom, z drugiej opierającej się na brutalnej przemocy prowadzącej do totalnej destrukcji. Mamy ukazane dwa światy. Z jednej strony obraz idealnej amerykańskiej rodziny serwowanej przez media, ale pod tą grubą warstwą pudru kryje się rozkład. Zachowane są tylko pozory, ale z problemami każdy musi radzić sobie sam. Młodzież zostawiona sama sobie z łatwym dostępem do używek, gdzie nawet zakup broni jest równoznaczny z kupieniem lodów. Brak autorytetów i poczucia obowiązku, bo z drugiej strony przecież toczy się też wojna, na której giną młodzi ludzie. Film pokazuje, że cywilizacja i humanitarne rozwiązywanie konfliktów to ułuda. W ostateczności wszystkie problemy rozwiązywane są za pomocą przemocy. Służby, które robią polowanie na bohatera są tego znamienitym przykładem. Polując na jednego człowieka sieją zniszczenie dokoła i narażają wiele niewinnych istnień. Czy żeby schwytać jednego człowieka trzeba zniszczyć pół miasta? Tak naprawdę kompromitują się, bo zło zawsze będzie się odradzać, a nadużywanie broni może prowadzić do całkowitej zagłady. Ocalić cywilizację może tylko dopuszczenie do głosu, spychanego od wieków przez zmaskulinizowaną kulturę przemocy i śmierci, „elementu kobiecego” – realizującego funkcję zbawiennej ofiary.

Reżyseria
Dystrybutor
M2 Films
Premiera
17-01-2014 (Festiwal Filmowy w Sundance)
31-10-2014 (Polska)
05-09-2014 (Świat)
4,7
Ocena filmu
głosów: 6
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

vaultdweller
Radosław Sztaba
Agnieszka Janczyk