Miniatura plakatu filmu Interstellar

Interstellar

2014 | USA | Przygodowy, Mystery, Sci-fi | 169 min

Brnąc w nieznane

Paweł Marek | 10-11-2014
„Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy,
Starość u kresu dnia niech płonie, krwawi;
Buntuj się, buntuj, gdy już światło mroczy”.

Cytat z Dylana Thomasa staje się mantrą całego filmu, przewijając się na ekranie wielokrotnie. Nolan nawiązuje w ten sposób do epickiej podróży głównych bohaterów, nadając temu sens wielce filozoficzny. Każda minuta filmu utwierdza widza w przekonaniu, że jest to dobrze dobrany cytat. Tak samo, jak kosmos, posiada w sobie tajemnicę, ignorancję i odwagę.

„Interstellar” był filmem, na który czekałem z zapartym tchem. Trudno mi się dziwić, jeśli spojrzeć na obsadzenie w roli reżysera – Nolana (odpowiedzialnego za takie dzieła, jak „Incepcja”, „Memento” czy trylogię Batmana). Nolan zawsze cechował się wyjątkowo rzeczowym podejściem do tematu. Inną jego zaletą jest unikalne przedstawianie psychiki swoich bohaterów. W swoim najnowszym dziele osiągnął, w moim mniemaniu, niemal szczyt wspomnianych umiejętności. Jestem wielkim fanem gatunku Sci-Fi. Szczególnie tego spod znaku hard. To, co zobaczyłem na ekranie, dopieściło każdą komórkę mojego mózgu, ciała i zostawiło jeszcze wiele więcej po skończonym seansie. 

Świat nieodległej przyszłości zmaga się z problemem głodu. Klęski naturalne ograniczyły gospodarkę do niemal feudalnych czasów. Przestało się liczyć wykształcenie i pozycja społeczna, zaczęło umiejętne prowadzenie pól uprawnych. Główny bohater – Cooper, nie przepada za tym obrotem spraw. Dawniej był pilotem, teraz może co najwyżej pilotować kombajn. Akceptuje otaczającą go rzeczywistość tylko ze względu na swoje dzieci, które muszą coś jeść. Za sprawą swojej córki, której imię ma bardzo ciekawe pochodzenie, odnajduje miejsce, które na zawsze ma zmienić życie wszystkich wokół niego. Zostaje mu zaproponowane miejsce w załodze statku międzygwiezdnego. Daje się nakłonić na tę propozycję, nieświadom konsekwencji, jakie to za sobą poniesie. Może to za sprawą poczucia obowiązku, może z miłości do własnych dzieci, decyduje się finalnie na największą przygodę w historii naszego gatunku: podróż w nieznany wszechświat. Plan jest w samym założeniu prosty. Odnaleźć planetę zdatną do podtrzymania ludzkiego życia. Jak to zrobić skoro nawet nie opuściliśmy własnego, tak dobrze zbadanego układu? Użyć tunelu pod przestrzennego. Szczęściem dla wszystkich, jeden takowy pojawił się całkiem niedawno w naszej okolicy. Kiedy zaczyna się podróż w nieznane bohaterów, widz idzie z nimi w zaparte.

Nolan nigdy wcześniej nie podjął się próby udania w kosmos. Jest to jego pierwsza przygoda w mrokach galaktyki, co widać co jakiś czas na ekranie. Zdarzają się pomyłki, potknięcia, jednak plusy znacznie przewyższają minusy. Trzeba tutaj mieć na uwadze umysł Nolana, który zawsze stara się stworzyć coś wyjątkowo głębokiego, na każdym szczeblu drabiny fabuły. Realizm produkcji miesza się więc tutaj z psychologicznym wykładem o ludziach i suchymi faktami naukowymi. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie fachowość wiedzy na temat wszechświata, przedstawiona w filmie. Jeśli ktoś nie jest zaznajomiony z Teorią Względności pióra Einsteina, może poczuć się zagubiony w kilku momentach filmu. Na moje szczęście, jako fana Sci-Fi, teoria ta jest mi znana dogłębnie. Dzięki tej wiedzy dysputy bohaterów nie były dla mnie pustymi minutami produkcji, a rzeczowymi wywodami, które w piękny sposób uzupełniały całość filmu. Teoria Einsteina stała się bardzo ważnym elementem filmu, który dla twórców położył kamień węgielny pod stworzenie psychologii członków wyprawy. Bardzo łatwo to wytłumaczyć: grawitacja czarnej dziury jest w stanie zatrzymać, zarówno światło, jak i czas. To, co jest sekundą dla nas, może być rokiem dla człowieka uwiezionego w polu grawitacyjnym czarnej dziury. Bohaterowie „Interstellar” muszą stawić czoła takim anomalią, wiedząc, że zwykłe lądowanie na planecie w pobliżu czarnej dziury wywoła taki efekt. Skutkiem dla nich samych jest utracenie tylko chwili, w rzeczywistości będącej latami. Musi to wywierać ogromny wpływ na człowieka, jak na głównego bohatera, który pozostawił na Ziemi dzieci.

Matthew McConaughey stworzył bardzo dwojaką rolę. Sposób, w jaki wcielił się w mieszkańca południa USA, był bardzo przekonujący. Słowa, które padały z jego ust, były odpowiednio zaakcentowane, ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że za bardzo uległ swojej postaci. Przynajmniej tej jeszcze na Ziemi. Sprawa ma się zupełnie inaczej już w kosmosie. Z tyłu mojej głowy tli mi się myśl, że może zgarnąć dwa Oskary z rzędu. Anne Hathaway miała o wiele trudniej. Nie dostała roli stałej, spójnej. Naiwność jej postaci przyprawiała mnie o zawrót głowy. Jej bohaterka ma tak kruchą osobowość, że zastanawiam się, jak mogli jej w ogóle pozwolić na taki lot. Pozostałe charaktery są równie mdłe, poza doktorem Mannem. Jego postać została jednak bardzo skrzętnie ukryta w trailerach. Nie bez powodu tak się stało. Zaufam twórcom filmu i pozostawię tę część historii wam samym.

Podczas seansu „Interstellar” czułem się, jakbym czytał starsze książki Stanisława Lema. Fabuła została zbudowana na niezmiennym Sci-Fi, jednak jest to budowa złudna. Tak naprawdę, od samego początku, chodziło o próbę określenia psychiki ludzi, którzy są odtwórcami tej historii. Targani emocjami o pozostawionym świecie i rodzinie, próbują usprawiedliwić każdy swój krok racjonalnie, jednak zawsze okazuje się, że jest zupełnie na odwrót. Staje się to w pewnym momencie częścią każdego z bohaterów. Surrealizm końcowych scen jest tak pięknym tego podkreśleniem, że widz nie ma już wątpliwości, jakie było prawdziwe dno całego filmu.

„Interstellar” uważam za jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem w życiu. Może to za sprawą mojej miłości do Sci-Fi, może dokonał tego film sam w sobie. Z ręką na sercu mogę powiedzieć dwie rzeczy: Zakochałem się w tym filmie. Moje uszy nigdy nie będą takie same po scenie startu rakiety, czułem się, jakbym zapomniał odejść na bezpieczną odległość od miejsca startu.

Najnowsze dzieło Nolana nie jest dla wszystkich –  tego jestem pewien. Jeśli nie jesteście fanami Sci-Fi, odradzam seans. Dla tych z was którzy są mi podobni, mogę obiecać wspaniałe trzy godziny, które staną się najwspanialszą z kinowych przygód.

Dystrybutor
Warner Bros.
Premiera
07-11-2014 (Polska)
04-11-2014 (Świat)
4,0
Ocena filmu
głosów: 4
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

arcio
vaultdweller
swomma
Yasha
Radosław Sztaba
Agnieszka Janczyk