Gone, Baby, Gone
2007 | USA | Dramat, Mystery | 114 min
Bena Afflecka znamy wszyscy. Jest on bez wątpienia jednym z najbardziej wyszydzanych i poniżanych przez recenzentów filmowych aktorów swojego pokolenia. Opluwany przez media, widzów i krytykę. Bardziej znany z romansu z Jennifer Lopez, niż z wybitnych aktorskich kreacji. Umiejący wprawić w zakłopotanie widownię patrzącą na jego „drewnianą” i pozbawioną polotu grę aktorską. Filmem „Gdzie jesteś Amando?” Ben Affleck po raz kolejny wprowadził publiczność w konsternację. W swoim reżyserskim debiucie nakręcił bowiem dzieło niezwykle dopracowane i poruszające…
Jak to jednak w powieściach Lahene’a bywa, nic nie jest takie proste, jakby się mogło z pozoru wydawać. Sprawa zaginięcia, w toku rozwoju śledztwa, okazuje się coraz bardziej zagmatwana, tajemnicza i wielowątkowa. Kolejne postaci zaczynają odgrywać ważne role w tej zagadkowej grze. Podobnie jak w „Rzece tajemnic” Lahane starannie naszkicował wielu wielowymiarowych i niejednoznacznych bohaterów. Mamy tu zatem rozdartych wewnętrznie detektywów. Tajemniczego, skorumpowanego w przeszłości policjanta (dobry Ed Harris) i mającego osobisty stosunek do sprawy oficera policji (wiarygodny jak zwykle Morgan Freeman), którego młoda córeczka została w przeszłości zamordowana przez bandytów. Ben Affleck „wyciska” z książki autora „Rzeki Tajemnic” wszystko co można. Dodaje też wiele od siebie. Film jest świetnie nakręcony, trzyma w nieustannym napięciu, a sam reżyser sprawnie myli tropy i mnoży zagadki. W połączeniu ze świetnymi zdjęciami i idealnie dobraną obsadą aktorską zyskujemy więcej niż jedynie dobry obraz.
No i jeszcze jeden wstrząs. To nie żart: Ben Affleck ma zadatki na fenomenalnego reżysera i „popełnił” jeden z najciekawszych reżyserskich debiutów w amerykańskim kinie w ostatnich latach…