duża fotografia filmu Mała syrenka
Miniatura plakatu filmu Mała syrenka

Mała syrenka

The Little Mermaid

2023 | USA | Przygodowy, Familijny, Fantasy, Musical, Romans

Halle jako Ariel czuje się jak ryba w wodzie [recenzja Blu-ray]

Arkadiusz Kajling | 25-09-2023
Nostalgia to silny narkotyk, a w ciągu ostatnich piętnastu lat Disney stał się jej największym dealerem za sprawą aktorskich reinterpretacji swoich klasycznych animacji, które pamiętamy z naszej młodości. Chcesz to rzucić i iść na odwyk, a jednak dalej wracasz i prosisz o więcej, bo przypomina Ci to smak dzieciństwa, gdy wszystko było prostsze, a najmniejsze rzeczy potrafiły wpędzić Cię w nieokiełznaną euforię. Jeśli miałbym wskazać jedną ulubioną animację Disneya, tę jedyną, którą nie tylko pamiętam z młodych lat, ale znam teksty jej piosenek, czy biografie twórców, a także z wypiekami na twarzy śledziłem informacje na temat filmu live-action to byłaby nią właśnie „Mała syrenka”. Pamiętam swój „pierwszy raz”, gdy obejrzałem tę animację w weekendowe popołudnie u kuzynki, zapisaną jeszcze wtedy na kasecie VHS z polskim lektorem (który nie czytał wszystkich kwestii) - wywarła na mnie tak wielkie wrażenie, że postanowiłem poprosić o wspomnianą kasetę VHS na swoje siódme wtedy urodziny. Mimo, iż „Mała Syrenka” niedługo będzie obchodziła 35-lecie powstania filmu, animacja na zawsze zapisała się na kartach historii jako ta, która zapoczątkowała renesans Disneya. Była pierwszą bajką z „fab four” (do której należą też „Piękna i bestia”, „Aladyn” oraz „Król lew”), a aktorski remake jest jednocześnie ostatnią ekranizacją z tego prestiżowego grona –  jego realizacja jednak od początku miała nieco pod górkę. 

Skomplikowane efekty specjalne, które wydłużyły okres preprodukcji, pandemia koronawirusa, która opóźniła zdjęcia, kontrowersje związane z castingiem, realistycznym wyglądem zwierzęcych postaci, czy nawet zmiana tekstów piosenek sprawiły, że wieloletni rejs „Małej syrenki” w kierunku światowych kin przypominał niełatwą morską przeprawę w nieznane, obfitującą w liczne sztormy i burze po drodze. Ostatecznie nowa „Mała syrenka” udowodniła, że aktorska ekranizacja wcale nie musi być wierną kopią swojego animowanego odpowiednika, by uderzyć w nostalgiczne nuty, a wiele wprowadzonych zmian ma swoje logiczne uzasadnienie w fabule. Jeśli jeszcze dodamy do tego kilka odniesień do oryginalnej powieści Hansa Christiana Andersena (w tym cytat z książki duńskiego bajkopisarza, który pojawia się już w klimatycznym wstępnie) mamy szansę otrzymać remake doskonały, który śmiało możemy postawić obok „Kopciuszka” Kennetha Branagha, czy „Księgi dżungli” Jona Favreau. Czy Ariel w wykonaniu Halle Bailey jest zatem głosem nowego pokolenia disneymaniaków?
 
Jeśli znacie animację z 1989 roku, to fabuła wersji aktorskiej nie będzie miała dla Was większych zaskoczeń, gdyż akcja podąża ściśle za wydarzeniami z rysunkowego pierwowzoru, dopowiadając pewne kwestie i rozwijając poszczególne wątki. Nowa “Mała syrenka” rozgrywa się w latach 30. XIX wieku w wyimaginowanym państwie na Wyspach Karaibskich – przywódczynią królestwa jest królowa Selina, która pełni rządy wraz z oddanym doradcą, sir Grimsby’m. Ponad dwie dekady wcześniej monarchini uratowała dziecko z katastrofy okrętu i adoptowała chłopca po tym jak stracił swoją biologiczną rodzinę – dwadzieścia jeden lat później książę Eryk wyrósł na przystojnego młodzieńca, którego od zawsze fascynowały niezbadane wody, mimo, iż jego matka wolałaby go oglądać całego i zdrowego na suchym lądzie. Dobrze wie, że na morza dnie żyją mitologiczne stworzenia, które uwodzą pięknym głosem marynarzy i prowadzą ich statki na skały. Królowa Selina ma połowicznie rację – głęboko pod powierzchnią wody żyje lud morski, którym włada Tryton, a jego siedem córek panuje nad swoimi królestwami na całej ziemi. Wszystkie siostry spotykają się podczas corocznej uroczystości, gdy księżyc w odcieniu koralowym gości na niebie, jednak tego dnia brakuje jednej z nich – Ariel, najmłodszej latorośli króla, którą fascynuje świat ludzi i ich niezwykłe przedmioty, które od czasu do czasu znajduje w morskich głębinach. Gdy rudowłosa syrenka wynurza się po raz pierwszy z fal widzi księcia Eryka, w którym się od razu zakochuje i ratuje z katastrofy statku. Od tej chwili jej pragnieniem jest należeć do ludzkiego świata, a jej marzenie może ziścić tylko czarownica Urszula – prywatnie ciotka dziewczyny wygnana przed laty z pałacu, która od zawsze knuła zemstę przeciwko swojemu bratu. Ariel godzi się oddać piękny głos w zamian za parę ludzkich nóg, ale gdy Eryk nie rozpoznaje jej przy spotkaniu na lądzie, mała syrenka będzie potrzebować pomocy swoich wiernych przyjaciół – kraba Sebastiana i potrafiącej nurkować Blagi, by zdobyć serce ukochanego w wyznaczonym terminie. Czas szybko mija podczas wspólnego odkrywania uroków okolicznej wioski, jednak dziewczyna ma tylko trzy dni, by pocałować księcia, a morska wiedźma i jej wierne mureny mają zamiar do tego nie dopuścić...
 
“Mała syrenka” była jedną z pierwszych produkcji, którą dotknęła pandemia koronawirusa SARS-CoV-2, gdyż aktorzy od przeszło miesiąca uczestniczyli w próbach i przygotowaniach do faktycznych zdjęć – na tydzień przed oficjalnym rozpoczęciem nagrywania pod koniec marca 2020 roku Disney wstrzymał wszelkie prace, które wznowiono dopiero w styczniu 2021 roku z uwagi na wcześniejsze zobowiązania aktorów (m.in. Melissa McCarthy kręciła swoje sceny w serialu HBO “Dziewięcioro nieznajomych”), a sam okres zdjęciowy trwał aż pół roku, który zakończył się latem sekwencjami w plenerze u wybrzeży Sardynii. Z uwagi na zastosowane skomplikowane efekty specjalne postprodukcja “Syrenki” trwała prawie dwa lata i została ukończona dopiero pod koniec marca 2023, na dwa miesiące przed kinową premierą – to dlatego w umyśle wielu fanów najnowszy film Roba Marshalla powstawał “od zawsze”, szczególnie, że sam Disney później nie palił się do promocji swojego ostatniego remake’u. Pierwszy teaser otrzymaliśmy dopiero podczas konwentu D23 we wrześniu 2022 roku, jednak (co było chyba do przewidzenia) z miejsca pobił on rekord oglądalności – w ciągu weekendu obejrzano go aż 104 miliony razy, zostawiając w tyle wyniki zwiastunów “Pięknej i bestii” (94 miliony), “Aladyna” (74 miliony), czy “Cruelli” (68 milionów).
 
Choć po debiucie długo wyczekiwanego trailera pojawiła się początkowo fala krytyki względem jakości CGI i braku nasycenia kolorów to widać, że wytwórnia ostatecznie wsłuchała się w głosy fanów – finalnie obraz w filmie jest jaśniejszy, niż na oficjalnych zajawkach, a zaprezentowane efekty specjalne zostały dopracowane. Pojawiające się głosy porównujące “Małą syrenkę” do najnowszego “Avatara” są jednak niesprawiedliwe – widowisko Camerona powstawało przez dekadę i miało zdecydowanie większy budżet; by realistycznie oddać ruchy aktorów pod wodą ekipa zdecydowała o nagrywaniu scen w gigantycznym zbiorniku wodnym, dodatkowo każdy członek obsady trenował z profesjonalnymi nurkami i musiał nauczyć się bezpiecznie wstrzymać oddech na kilka minut. Następnie za pomocą systemu „performance capture” przechwycono ruch aktorów i mimikę twarzy wykorzystując specjalne oprogramowanie, a innowacyjne podwodne kamery DeepX 3D umożliwiły filmowanie pod wodą bez zniekształceń i w najwyższej jakości. Podwodny świat “Małej syrenki” został w całości wygenerowany komputerowo z uwagi na fakt, że aktorzy nie tylko mówią, ale i śpiewają – świetnie prezentuje to sekwencja “Under The Sea”, która zachwyca widzów kolorami, choreografią i nową aranżacją muzyczną, pokazując urozmaiconą morską florę i faunę, jednocześnie nie ustępując jakościowo wcześniejszym dokonaniom ze studia Myszki Miki.
 
Nowa, aktorska wersja klasycznej animacji z katalogu Disneya to też szansa na wprowadzenie szeregu zmian, rozbudowaniu postaci i wprowadzeniu całkiem nowych. Najwięcej zyskuje książę Eryk, który w bajce z 1989 był postacią bez historii – nie wiedzieliśmy nic o jego zainteresowaniach, próżno też było doszukiwać się jakichś wzmianek na temat najbliższej rodziny. Remake Roba Marshalla rozwija postać księcia, a wręcz buduje go od nowa – dowiadujemy się, że jest adoptowany, a jego biologiczni rodzice zginęli podczas katastrofy okrętu. Jego przybraną matką została królowa Selina, która znalazła dziecię u wybrzeży Karaibów. Eryk wyrósł na młodzieńca z pasjami – od kiedy tylko pamięta zawsze ciągnęło go do morza, by odkrywać nieznane lądy i wody, czego dowiadujemy się z jego piosenki “Wild Uncharted Waters”. Z każdej wyprawy chłopak przywozi pamiątki, gromadząc je w swojej bibliotece niczym Ariel swoje skarby w grocie – dzięki wspólnym zainteresowaniom szybko zauważamy, że oboje nadają na tych samych falach i łatwiej uwierzyć nam w rodzący się między nimi romans. Ciężko nie wspomnieć o najbardziej zauważalnej zmianie, czyli kolorze skóry tytułowej małej syrenki, jednak fabularnie jest to logicznie uzasadnione – miejsce akcji wersji aktorskiej zostało umiejscowione na gorących Wyspach Karaibskich, wiec ciemniejszy odcień skóry bohaterki nie jest niczym szokującym dla otoczenia, gdy znajduje się na lądzie; można wręcz stwierdzić, że protagonistą najbardziej odcinającym się od reszty jest właśnie wspomniany wyżej książę Eryk, który nie jest rdzennym mieszkańcem tego egzotycznego kraju.
 
Rodowitą obywatelką jest natomiast królowa Selina – nowa postać stworzona na potrzebny aktorskiego remake’u. Mimo, iż przybrana matka ukochanego Ariel nie pojawia się zbyt często, to sama jej obecność stanowi ciekawą paralelę – nie tylko nasi główni kochankowie mają po jednym rodzicu, ale i w obu przypadkach ich opiekunowie próbują ujarzmić swoje potomstwo, zniechęcając ich jednocześnie do kontynuowania swoich pasji. Ariel i Eryka łączy coś jeszcze – oboje się buntują przeciwko ograniczającym ich zasadom i dopiero w końcówce filmu razem ruszają we wspólną podróż w niezbadane wody, by odkrywać nowe miejsca, łącząc tym samym swoje zamiłowania. Nowa wersja „Małej syrenki” dodaje jeszcze jeden element, który pierwotnie miał znaleźć się w animacji, ale zrezygnowano z niego już na etapie preprodukcji – dowiadujemy się, że Urszula to w istocie siostra Trytona, wygnana przed laty z pałacu. I chociaż ta zmiana niewiele wnosi do aktorskiej interpretacji, to chętniej uwierzymy, że Ariel daje się tak szybko przekonać morskiej czarownicy – łatwiej w końcu zaufać członkowi rodziny (w tym czarnej owcy), niż zupełnie obcej kobiecie. Z mniejszych przeróbek warto wspomnieć, że Sebastian jest majordomusem, natomiast Blaga ptakiem nurkującym, a siostry Ariel przybywają w odwiedziny raz w roku, by celebrować święto „Koralowego Księżyca” – na co dzień są zajęte panowaniem nad sześcioma własnymi oceanami i ich ludem.
 
Gdy Disney ogłosił, że w postać rudowłosej syrenki wcieli się Halle Bailey – młoda piosenkarka i połowa duetu Chloe x Halle – internet wręcz zalała fala krytyki, a przeciwnicy tej decyzji dawali upust swoim emocjom w sieci m.in. oznaczając na twitterze  wpisy tagiem #NotMyAriel, dawając łapki w dół przy wszystkich materiałach promocyjnych na youtubie, czy wypisując obraźliwe komentarze pod adresem ciemnoskórej aktorki. Któż by mógł przypuszczać, że obsadzenie osoby o ciemniejszej karnacji w roli mitologicznej postaci może wywołać taki sprzeciw? Przypomina mi to dyskusję animatorów z lat 80. ubiegłego wieku na temat ognistych włosów Ariel w nadchodzącej animacji – jeden z twórców stwierdził, że „syrenka musi mieć jasne włosy, przecież każdy wie, że wszystkie syreny są blondynkami”, co można było poprzeć jedynie filmem „Plusk” z 1984 roku i stereotypowym ukazaniem baśniowej postaci. Kolor skóry Ariel nigdy nie był uwarunkowany jej etnicznym pochodzeniem wynikającym z fabuły, a Halle Bailey ma wszystkie atuty czerwonowłosej protagonistki (z hipnotyzującym wokalem na czele), które sprawiły, że tak dobrze odnalazła się w swojej roli i ostatecznie jest jednym z najmocniejszych punktów nowego filmu Roba Marshalla, znanego z takich hitowych musicali, jak „Chicago”, czy „Mary Poppins powraca”.
 
Warto wspomnieć, że mały epizod w filmie zalicza Jodi Benson, odtwórczyni animowanej Ariel, która od początku wspierała Halle, a fizycznie podanie „wihajstra” w jednej ze scen jest również symbolicznym przekazaniem pałeczki i naturalną koleją rzeczy – w końcu każde pokolenie ma swoich bohaterów, którzy choć są nowym głosem to kontynuują ideę tej samej postaci. Bailey na ekranie partneruje Jonah Hauer-King, który daje też popis swoich umiejętności wokalnych w oryginalnej piosence – brytyjski aktor znany głównie z seriali i ról drugoplanowych w końcu ma szansę wykazać się w wysokobudżetowej produkcji, znacznie rozbudowując postać Eryka i nadając mu więcej realizmu. W pozostałych rolach zobaczymy Javiera Bardema jako króla Trytona, Melissę McCarthy brawurowo wcielającą się w Urszulę, a także użyczających głosu Daveeda Diggsa i Awkwafinę jako odpowiednio Sebastiana i Blagę, którzy kradną każdą scenę, w której się pojawią, wywołując nierzadko salwy śmiechu. Swoje pięć minut ma także Jessica Alexander odgrywająca Vanessę – mimo bardzo krótkiego ekranowego czasu dwudziestoczterolatka stała się gwiazdą drugiego planu, a sceny z jej udziałem już w czasie premiery wyciekły do mediów społecznościowych, dowodząc niezwykłej popularności tej postaci.
 
Idąc w ślady aktorskich remaków od początku było jasne, że aktorska wersja „Syrenki” będzie zawierać nowe piosenki (choćby ze względu na poszerzenie charakterystyki postaci, czy szanse na nominację do Oscarów), jednak nie wykorzysta żadnej z powstałych na potrzeby scenicznego musicalu z 2007 roku. Duo Menken/Miranda stworzyło aż cztery nowe utwory – jednym z nich jest „Wild Uncharted Waters”, który wykonuje Jonah Hauer-King i ma on podobne zadanie, co „Her Voice” ze wspomnianej teatralnej produkcji – rozbudować rolę księcia Eryka. Reżyser obrazu Rob Marshall jest zdania, że nowa sekwencja jest tak naprawdę męskim odpowiednikiem „Part of Your World”, czyli utworu typu „I Want” popularnego w teatrze muzycznym rodzaju piosenki, w której protagonist(k)a wyśpiewuje swoją tęsknotę za czymś. Również partia Ariel została powiększona o nowy temat - „For The First Time”, wykonywany na lądzie, gdy dziewczyna doświadcza po raz pierwszy wszystkich rzeczy jako ludzka istota. Trzecia piosenka „The Scuttlebutt” ma w sobie chyba najwięcej z charakterystycznego stylu Mirandy i jest ona komediowym rapem w wykonaniu Awkwafiny i Daveeda Diggsa. Czy potrzebnym? Być może nie, tym bardziej, że w animowanej wersji mamy do czynienia z uciekającym czasem trzeciego dnia, ale podejrzewam, że „Zwrotki plotki treść” (polski tytuł „The Scuttlebutt”) ma zastąpić nieobecny „Les Poissons” – dodam jednak, że na ekranie piosenka wypada zdecydowanie lepiej i dużo zabawniej, gdy znamy jej kontekst.
 
Na soundtracku usłyszymy oczywiście piosenki znane z oryginalnej animacji, w nowych uaktualnionych aranżacjach. „Part of Your World” w wykonaniu Halle Bailey to prawdziwa perełka, która zdobyła uznanie publiczności na konwencie D23 już we wrześniu 2022 roku, potwierdzając, że amerykańska piosenkarka i połowa duetu Chloe x Halle jest idealną kandydatką do roli Ariel, składając nie tylko hołd dla wykonania Jodi Benson, ale też wzbogacając wykonanie w charakterystycznym dla siebie stylu. Nie mniej emocji budzi repryza tej piosenki, a nowa wersja filmu została wzbogacona o jeszcze jedno powtórzenie „Part of Your World (Reprise II)” – jest to zabieg znany z „Aladyna” z 2019 roku, w którym również dwukrotnie powtórzono „One Jump Ahead”. Daveed Diggs natomiast godnie zastępuje zmarłego dwa lata temu Samuela E. Wrighta, czyli pierwszy głos kraba Sebastiana – zarówno w „Kiss The Girl”, jak i „Under The Sea”, który został dodatkowo uzupełniony o wokal Bailey. W ostatecznej wersji filmu swoje miejsce zmienił „Fathoms Below” – tym razem szanty śpiewane przez marynarzy usłyszymy podczas celebracji urodzin Eryka na morzu. Szkoda tylko, że nie udało się wykorzystać pierwotnego, wydłużonego wariantu piosenki – już w 1989 roku porzucono jej wstępną wersją z powodu ograniczeń czasowych, która zdradzała zbyt wiele detali (m.in. fakt, że Urszula jest siostrą Trytona). Również Melissa McCarthy daje wokalnie z siebie wszystko – Ci, którzy słyszeli jej duet z Barbrą Streisand „Anything You Can Do” z 2016 mogli spać spokojnie. Dwukrotnie nominowana do Oscara amerykańska aktorka jest idealną inkarnacją wiedźmy morskiej i jednym z jaśniejszych punktów filmu. Sporo więcej kontrowersji, niż casting wywołały artykuły wyjawiające „niezbędne” korekty tekstów „Kiss The Girl” i „Poor Unfortunate Souls” – według Menkena musiały one ulec aktualizacji ze względu na większą społeczną wrażliwość (w pierwszym z nich poprawka jest niemal niezauważalna, wręcz kosmetyczna; „Wyznanie Urszuli” traci jednak aż kilka wersów).
 
Na wydanej w maju płycie CD znajdziemy również muzykę instrumentalną, ale odwrotnie niż w przypadku poprzednich aktorskich remaków, tym razem otrzymujemy zaledwie 10 minut score’u – zdecydowanie za mało. W ten sam sposób wydano również poprzednią pracę Menkena pt. „Disenchanted”, umieszczając na albumie 10-minutową „score suite” zawierającą zlepek tematów z produkcji oryginalnej dla platformy streamingowej Disney+. Trzeba jednak zaznaczyć, że powyższa specyfikacja dotyczy wydania fizycznego – wersja deluxe zawiera dodatkowe 40 minut nowej muzyki Alana Menkena i dostępna jest wyłącznie w formie cyfrowej. Tracklista CD zawiera jednak dwa ważne tracki: otwierający „Triton’s Kingdom” oraz końcowe „Finale”, które wykorzystują muzykę z oryginalnej animacji i grają na naszych emocjach, przywołując wspomnienia z dzieciństwa. Zaskoczeniem są nowe kompozycje „Eric’s Decision” i „Vanessa’s Trick”, które zawierają wokale Halle – ten drugi zastępuje „Poor Unfortunate Souls (Reprise)” i jest wykonywany przez Vanessę skradzionym głosem Ariel. Ciekawostką jest obecność „Fireworks”, które tym razem udało się przemycić w postaci krótkiego intro do pieśni marynarzy.
 
WYDANIE BLU-RAY
 
Aktorska „Mała syrenka” debiutuje na rynku wydań fizycznych 19. września – jest to dokładnie data światowej premiery edycji pudełkowej i równoczesna z debiutem na amerykańskim rynku! Dzień później swoje płyty zobaczą Czesi, natomiast kolekcjonerzy z zachodniej Europy muszą poczekać aż do października, więc Polska jest wielkim szczęściarzem. Obraz na płycie został zapisany w proporcjach 2.39:1 i wygląda wyśmienicie – ostry, czysty i zdecydowanie jaśniejszy, niż widziany wcześniej na zapowiedziach. Szczególnie pięknie i naturalnie wyglądają sceny na lądzie, które kręcono w plenerze – błękit morza, zieleń egzotycznej roślinności, czy feeria różnokolorowych tkanin i tropikalnych owoców, których doświadcza Ariel, gdy dociera do wioski rybackiej. Dzięki zbliżeniom na twarze i sylwetki aktorów możemy podziwiać szczegółowe detale kostiumów stworzonych przez Colleen Atwood, które zyskują przy bliższej inspekcji. Na morza dnie najciekawiej wypada sekwencja „Under The Sea” z ekspresyjnymi mięczakami i innymi bioluminescencyjnymi morskimi stworzeniami, które zrobią wrażenie na niejednym widzu, mimo iż scena nie została odtworzona 1:1 względem animowanego odpowiednika. Oryginalna ścieżka dźwiękowa została zapisana w formacie DTS-HD Master Audio 7.1, natomiast polski dubbing otrzymujemy standardowo jako Dolby Digital 5.1. Obie ścieżki cechuje czystość i bogactwo efektów dźwiękowych (m.in. „wodnych” odgłosów), jednak w przypadku musicalu zawsze wybieram angielską warstwę muzyczną – w nowej „Małej syrence” soundtrack to jeden z największych plusów obrazu Roba Marshalla, który zawsze wręcz z pietyzmem dbał o tę sferę w swoich filmach i nie inaczej jest tym razem – piosenki są dopracowane, wokale pełne siły i życia, a score ciekawe łączy znane motywy z nowymi tematami.
 
Na dysku prócz samego filmu znajdziemy też dodatki specjalne, które trwają ok. godziny i pozwolą nam zajrzeć głębiej za kulisy powstawania filmu. Pierwszym materiałem jest 26-minutowy dokument „Nie ma jak życie pod wodą” (26:15), który został podzielony na pięć podsekcji, skupiających się na poszczególnych aspektach filmu i obfituje w sceny spoza kadru, wywiady z aktorami oraz tworzenie efektów specjalnych. Następny w kolejce jest dodatek „Piosenki od podszewki” i on również został rozbity na tym razem cztery podrozdziały, a każdy z nich oferuje dokładniejsze spojrzenie na konkretną piosenkę z przygotowaniami aktorów do swojej roli; znajdziemy tu takie utwory, jak „Wild Uncharted Waters” (4:17), „Under The Sea” (5:18), „Kiss The Girl” (6:02) oraz „Poor Unfortunate Souls” (6:41). Trzy kolejne filmiki są zdecydowanie krótsze, to „Wierni przyjaciele” (6:49), czyli wideo dotyczące kompanów Ariel z informacjami odnośnie ich designu oraz procesie tworzenia CGI, „Ariel i Ariel” (3:55) poświęcone krótkiemu cameo Jodi Benson, oryginalnej odtwórczyni animowanej syrenki oraz „Gagi z planu” (2:00), czyli zestaw śmiesznych i nieudanych scen zarejestrowanych na planie produkcji. Alternatywnie możemy odtworzyć film w wersji karaoke jako „Śpiewaj razem z nami piosenki z filmu” oraz otrzymać bezpośredni dostęp do poszczególnych utworów, wybierając opcję „Wybór 11 piosenek”. Menu płyty dostępne jest w języku polskim.
 
„Mała syrenka” to dwudziesty pierwszy aktorski remake na podstawie klasycznej animacji ze studia Walta Disneya (jeśli policzymy „Księgę dżungli” z 1994 roku), który kontynuuje trwającą już prawie trzy dekady tradycję amerykańskiej wytwórni w tworzeniu filmów live-action dla kolejnych pokoleń i przedłużaniu tym samym ich franczyzy. Najnowsza propozycja ze stajni Myszki Miki to reimaginacja przygód rudowłosej Ariel znanej nam z bajki z 1989 roku – przełomowej dla wytwórni animacji, która otworzyła renesans Disneya i uratowała studio rysunkowe od bankructwa, zapewniając finansowe zabezpieczenie na długie lata. I choć „Mała syrenka” z Halle Bailey od samego początku mierzyła się z wieloma trudnościami, to finalnie ostatni obraz Roba Marshalla okazał się jednym z lepszych aktorskich remake’ów – mimo, że fabuła dosyć wiernie odzwierciedla animowany oryginał, nowa wersja pozwala pogłębić kilka pobocznych wątków i odświeżyć muzykę, jednocześnie szanując ducha pierwowzoru sprzed lat i honorując duńskiego autora papierowej baśni. Przygody syrenki pozwoliły mi też na nostalgiczny powrót do przeszłości i przypomniały mi czasy epoki VHS, gdy posiadanie czarnej kasety było swoistą nobilitacją, a zapisane na nich bajki były owiane sławą i nimbem magii na długo, zanim trafiały w ręce najmłodszych miłośników filmów rysunkowych. Czy idealizuję? Być może, ale to dlatego, że wydarzenia przywołane pamięcią są zawsze podbarwione nostalgią, zwłaszcza jeśli dzieciństwo wspomina kilkudziesięciolatek. Cenimy sobie powroty, szczególnie te do znanych i lubianych miejsc, także tych we własnych wspomnieniach – taką podróż w czasie oferuje nowa „Mała syrenka”, która próbuje też „stać o własnych siłach na swoich nogach” jako współczesna aktorska reinterpretacja znanej i ponadczasowej historii o poświęceniu z miłości, wykorzystując wokal jednej z najpopularniejszych młodych gwiazd muzyki r’n’b – głos, który zachwyci niejednego słuchacza i oczaruje swym syrenim śpiewem, pozwalając pełniej zrozumieć motywacje Eryka w pogoni za tajemniczą wybawicielką.
 
Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na Blu-ray.

Reżyseria
Dystrybutor
Disney
Premiera
26-05-2023 (Polska)
24-05-2023 (Świat)
5,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Arkadiusz Chorób