Miniatura plakatu filmu Piraci z Karaibów: Skrzynia Umarlaka

Piraci z Karaibów: Skrzynia Umarlaka

Pirates of the Caribbean: Dead Man's Chest

2006 | USA | Akcja, Przygodowy, Komedia, Fantasy | 145 min

Powtórka z rozrywki? Zdecydowanie coś więcej!

    Gdy film przynosi zysk rzędu $600 mln, logicznym krokiem ze strony producentów jest wyłożenie środków na sequel. „Klątwa Czarnej Perły” była wielkim hitem na całym świecie, okazało się bowiem, że ludzie pragną oglądać dobrze zrealizowane opowieści o piratach. Jeśli dodamy do tego niesamowitą, zapadającą w pamięć kreację Johnny’ego Deppa, kontynuacja „Piratów z Karaibów” nie ma prawa dziwić. I jak zwykle w przypadku sequela pojawia się pytanie, czy jest on godnym następcą swojego poprzednika? Moim zdaniem „Skrzynia Umarlaka” jak najbardziej tak!
    Nasi bohaterowie mają nie lada kłopoty. Kapitan Jack Sparrow musi spłacić dawno zaciągnięty dług u złowieszczego Davy’ego Jonesa, gdyż w przeciwnym wypadku czeka go wieczne potępienie. Wyjściem z sytuacji może być odnalezienie tytułowej Skrzyni Umarlaka, problem tylko, że nie bardzo wiadomo gdzie jej szukać...
Także życie Elizabeth i Willa jest w niebezpieczeństwie, którzy za pomoc Jackowi zostają skazani na śmierć przez lorda Becketta. Wyrok będzie darowany tylko pod jednym warunkiem – Will dostarczy lordowi kompas Sparrowa. Z pozoru bezużyteczny przyrząd posiada jednak swoiste właściwości, które w niepowołanych rękach mogą stać się bardzo niebezpieczne. Do czego będą w stanie posunąć się Jack, Will i Elizabeth, by uratować własną skórę...?
    Tym, co najbardziej rzuca się w oczy w niniejszej części jest mroczny klimat. To już nie jest sielanka znana z „Klątwy Czarnej Perły”. Oczywiście film wciąż pozostaje bajką, ale raczej dla nieco starszych dzieci. Efekt potęgowany jest niezłą muzyką Hansa Zimmera, świetnymi zdjęciami Dariusza Wolskiego oraz rewelacyjnymi efektami specjalnymi, które zasłużenie nagrodzone zostały Oscarem. Są one naprawdę niesamowite – załoga Latającego Holendra lub ogromny Kraken sprawiają wrażenie zupełnie prawdziwych, a nie wygenerowanych przez specjalistów. Wiadomo jak istotne jest takie działanie, gdyż dzięki temu nie odnosimy wrażenia, że „Skrzynia Umarlaka” jest efektownym filmem stworzonym na komputerze.
    Duże słowa uznania należą się też scenarzystom. Panowie Ted Elliott i Terry Rossio stworzyli historię ciekawszą, nieco bardziej zawiłą i początkowo wielowątkową. To zaś dało możliwość na rozbudowanie postaci Willa i Elizabeth. Niektórzy uważają to za błąd, ja jednak obstaję, iż było to bardzo słuszne posunięcie. Jakkolwiek fascynujący by nie był Jack Sparrow, tak ta postać w kolejnej odsłonie nie stanowiłaby już takiego zaskoczenia. Co więcej obawiam się, iż gdyby została zaprezentowana w takiej samej formule, najzwyczajniej w świecie mogłaby się nieco znudzić. I tak oto rola kapitana Sparrowa nie jest już tak dominująca, choć rzecz jasna w dalszym ciągu pierwszoplanowa, najważniejsza i najlepsza. Jednak jak wspomniałem, pozostali aktorzy także mają swoje 5 minut.
Keira Knightley stała się piratem pełną gębą – jest zdeterminowana i waleczna (już umie posługiwać się szpadą), ale także wyrachowana, co uwidacznia się pod koniec filmu. Może jedynie nie przypadły mi do gustu jej wygłupy na plaży, ale ogólne wrażenie wywarła na mnie bardzo pozytywne.
Podobnie wygląda sytuacja z... Orlando Bloomem! Nie spodziewałem się, że ten aktor tak miło mnie zaskoczy. Owszem, jego gra nie jest jakaś wybitna, wachlarz twarzowej ekspresji wciąż ubogi, ale mimo wszystko Will Turner przekonał mnie do siebie (zwłaszcza w scenie kradzieży klucza oraz w końcowych fragmentach filmu) i będę się upierał, że Bloom dobrze pasuje do odtwarzanej przez siebie roli..
Bardzo ciekawie wypadła również Naomie Harris jako tajemnicza Tia Dalma. Jest to postać zabawna i intrygująca zarazem, przez co można odnieść wrażenie, że pełni ona ważniejszą rolę niż to, co zostało pokazane na ekranie.
    Obok nowych postaci pojawiają się również starzy znajomi. Komandor Norrington (Jack Davenport) zaprezentowany jest tutaj w zupełnie innym świetle niż w poprzedniej części, jednak pomimo swojego kiepskiego położenia wciąż potrafi sporo namieszać.
Cieszy powrót obłędnej pary piratów, Pintel-Ragetti (Lee Arenberg oraz Mackenzie Crook). Kolejny raz wprowadzają oni wiele humorystycznych momentów, przywodząc na myśl słynny duet C3P0-R2D2 z gwiezdnej sagi. I to właśnie humor jest ponownie jednym z większych atutów filmu. Jak wspomniałem, ta część jest mroczniejsza, ale wciąż posiada dużo zabawnych momentów. Choć niektóre nie są może najwyższych lotów (np. ucieczka z wyspy kanibali), to jednak odbieramy je z sympatią.
    Oczywiście można się przyczepić, że kilka sytuacji jest mało logicznych czy prawdopodobnych (przebrana Elizabeth wśród męskiej załogi), jednak nie należy zapominać, że jest to kino czysto rozrywkowe, więc śmiało można na to przymknąć oko, gdyż zabawy podczas oglądania jest co niemiara. Akcja jest szybka i wciągająca do tego stopnia, iż czujemy lekki niedosyt gdy film się kończy. Tym bardziej, że pojawiająca się w samym finale postać niesamowicie zaostrza apetyt na więcej...
    Nie wiem czy jest to słuszna myśl, ale „Piraci z Karaibów” budzą we mnie podświadome skojarzenia z pierwszą trylogią George’a Lucasa (oczywiście bez jakichkolwiek porównań). O ile sympatyczna, sielska, bardzo kolorowa i plastyczna „Klątwa Czarnej Perły” może być odpowiednikiem „Nowej nadziei”, to mroczna, dynamiczna i miejscami dramatyczna „Skrzynia Umarlaka” stanowi dla mnie odbicie „Imperium kontratakuje”. Czy zatem „Na krańcu świata” okaże się pirackim „Powrotem Jedi”? Nie miałbym nic przeciwko.
Reżyseria
Premiera
21-07-2006 (Polska)
07-07-2006 (Świat)
4,2
Ocena filmu
głosów: 42
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

arcio
swomma
mientus
Kucharz
rdk