Miniatura plakatu filmu Lustra

Lustra

Mirrors

2008 | USA | Horror, Thriller | 110 min

Lustrzane odbicie wyświechtanych motywów

Michał Ćwikła | 03-12-2008

Jeśli ktoś uważał, że hollywoodzka moda na kręcenie remake'ów azjatyckich horrorów to już przeszłość, był w błędzie. Producenci zza oceanu po raz kolejny postanowili sięgnąć na Daleki Wschód (tym razem do Korei Południowej), czego wynikiem są „Lustra”, nowy horror, który od kilku dni możemy oglądać na ekranach naszych kin.

Ben Carson (Kiefer Sutherland), były policjant, nie potrafi poradzić sobię z tragicznym wydarzeniem z przeszłości, które zmusiło go do odejścia z pracy. Próbując znaleźć ukojenie w alkoholu, mężczyzna oddala się od żony i dzieci. Stanąć na nogi pomaga mu siostra, Angela (Amy Smart). Pierwszym z etapów powrotu do dawnego życia ma być nowa praca - Ben zatrudnia się jako stróż w opuszczonym centrum handlowym Mayflower, zamkniętym po tragicznym pożarze. Już podczas pierwszego obchodu jego uwagę przykuwają lśniące lustra, rozmieszczone w całym budynku. Na nieszczęście byłego gliniarza okazuje się, że za lustrzanym odbiciem czai się tajemnicza i niezbyt przyjazna siła, która zaczyna prześladować mężczyznę i jego rodzinę. Ben bedzie musiał szybko rozwikłać zagadkę zła, czającego się w lustrach, gdyż zagrożone będzie życie jego najbliższych.

Reżyserią obrazu zajął się Alexandre Aja, co mogło napawać optymizmem, gdyż Francuz nakręcił już wcześniej całkiem niezły remake filmu Wesa Cravena „Wzgórza mają oczy”. Niestety, w „Lustrach”, mimo pewnego potencjału, nie znalazłem niczego oryginalnego, wręcz przeciwnie - przez cały seans nie opuszczło mnie wrażenie, że gdzieś już to widziałem. Nic zresztą dziwnego - Aja garściami czerpie z takich filmów jak „Ring”, „The Grudge - Klątwa” czy „Dark Water - Fatum”, czyli innych remaków azjatyckich filmów grozy. Najbardziej rzuca się w oczy schematyczna budowa fabuły - na początku w kilku słowach poznajemy bohatera i jego przeszłość, następnie wraz z nim przez jakieś 20 minut jesteśmy straszeni przez jakąś tajemniczą, złą siłę, po czym przez pół filmu obserwujemy poszukiwania jej źródeł, aż do szybkiego i przerażającego (przynajmniej w zamysłach scenarzystów) finału. „Lustra” w zapożyczeniach idą jeszcze dalej - obowiązkowo jedna z drastycznych scen ma miejsce w wannie, przez cały film towarzyszy nam zalewająca, co się da, woda (choć cel jej wykorzystania odbiega od schematu, przez co wypada nawet ciekawie), a w pewnym momencie w retrospekcjach pojawia się nawet motyw małej dziewczynki, choć w porównaniu na przykład do „Ringu” nieco już wyrośniętej, bo aż dwunastoletniej! Jedna, wielka sztampa.

Jedynym w miarę oryginalnym elementem fabuły okazują się więc tytułowe lustra, choć ich potencjał jako narzędzia straszenia nie został należycie wykorzystany. W tym aspekcie twórcy ograniczyli się do ujęć, w których lustrzane odbicie zaczyna niespodziewanie żyć własnym życiem, wpływając oczywiście na świat realny. Przy którymś z kolei razie przestaje to robić jakiekolwiek wrażenie, wyłączając jedną znakomitą scenę, która zadowolić powinna wszystkich miłośników ekranowej makabry. Reszta „straszaków” to kolejne standardy: a to ktoś krzyknie, a to ptaszek narobi hałasu. Na koniec jako bonus dostajemy jeszcze maszkarę rodem z „Obcego”, z którą biedny Kiefer Sutherland musi oczywiście stoczyć walkę.

Na szczęście część filmowej ekipy ulitowała się nad widzami, dzięki czemu na osłodę dostajemy całkiem niezłe techniczne wykonanie. Opuszczone i spalone Mayflower prezentuje się znakomicie, a kilka scen, zwłaszcza w końcówce, imponuje widowiskowością. Do woreczka zalet można też wrzucić świetną ostatnią scenę i od biedy grę Sutherlanda - jego umęczona twarz, przywołująca na myśl serialowego Jacka Bauera, dobrze wpasowuje się w postać będącego na skraju załamania Bena. I mimo iż „Lustrom” daleko chociażby do „Ringu” Verbinskiego, ciężko się do strony czysto technicznej przyczepić.

Małe zalety filmu toną niestety w morzu jednej wielkiej wady - wtórności. Czy film Alexandre'a Aji można więc komukolwiek polecić? Wydaje mi się, że jedynie zagorzałym sympatykom klątwopodobnych remaków, bądź odwrotnie, osobom, które po tego typu filmy nie sięgają zbyt często. Dzięki temu nie zauważą one denerwujących schematów i standardowych rozwiązań, które nieudolnie próbują nas zaskakiwać w niemal każdej scenie. Resztę wybierających się do kina przestrzegam przed irytującym uczuciem deja vu, które nie opuści Was przez całe 110 minut.

Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
28-11-2008 (Polska)
15-08-2008 (Świat)
Inne tytuły
Into the Mirror
3,3
Ocena filmu
głosów: 19
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
arcio
vaultdweller
swomma
mientus