Miniatura plakatu filmu Siedem dusz

Siedem dusz

Seven Pounds

2008 | USA | Dramat | 118 min

Altruistyczny agent fiskusa?

Mateusz Michałek | 04-01-2009

Każdy z nas popełnia w życiu wiele błędów, jednak na ogół trudno nam się do nich przyznać, a jeszcze trudniej przychodzi nam naprawianie ich. „Siedem dusz” uświadamia nam, że żyjemy przede wszystkim dla innych, czasami... dosłownie.

 

Ben (Smith) jest agentem urzędu podatkowego, który przygnębiony poczuciem winy za pewne wydarzenie z przeszłości, jest o krok od popełnienia samobójstwa. Wyjeżdża, aby odkupić swój błąd pomagając siedmiu obcym osobom. W podróży spotyka także piękną Emily (Rosario Dawson), w której się zakochuje.

 

Dzięki niezwykle interesującym pierwszym minutom produkcji, zostajemy niemal „wciągnięci” w świat przedstawiony przez reżysera. Każda kolejna minuta utwierdza nas w przekonaniu, że oglądamy niezwykle interesujące dzieło. Zastanawiamy się, kim naprawdę jest Ben? Jednak to pytanie, prawie do końca filmu, pozostaje bez odpowiedzi.

 

Niestety obrazowi brak równowagi - po bardzo ciekawym początku, przychodzą chwile nużące widza. Coraz bardziej irytuje nas narracja, sceny wplecione przez reżysera wydają się nie mieć nic wspólnego z fabułą. Ben nadal pozostaje dla nas zagadką, jednak przy natłoku niepotrzebnych scen, jego historia schodzi na dalszy plan. Wyczuwamy, że reżyser, zapewne mimowolnie, oddala nas od głównego wątku. Są to chwile, gdy czujemy, że czegoś nam brakuje, jednak nie wiemy dokładnie czego. Wątek miłosny jest ciekawy, choć trochę niezgrabny. Pomimo tego, iż miłość między Benem a Emily wydaje się być oczywista, to jednak została przedstawiona w zbyt uproszczony sposób.

 

Fabuła na szczęście odbiega od schematów dzięki scenarzystom, którzy przedstawili w filmie dość niekonwencjonalną historię. W kinie często mieliśmy do czynienia z motywem odkupienia win, jednak rzadko spotyka się tak ciekawy koncept. Poznając Bena widzimy w nim altruistę, niosącego dobrą nowinę dla potrzebujących i człowieka oddanego bez reszty innym, postać emanującą dobrem. Bohater wydaje się nam człowiekiem bez skazy, jednak po chwili zastanawiamy się, czemu on taki jest? Jest to bardzo trudne pytanie, na które nawet po seansie nie jesteśmy w stanie w pełni odpowiedzieć. Wspaniały pomysł na film niszczy źle poprowadzone zakończenie. Uważam, że reżyser obrazu, Gabriele Muccino zapatrzył się w dzieła M. Nighta Shyamalana i ich zaskakujące zakończenia. Pod tym względem Muccino poległ, tworząc zbyt ckliwy i pozbawiony logiki „the end”, na który średnio inteligentny widz wpada średnio 30 minut przed końcem filmu.

 

Walorem produkcji jest również świetna ścieżka dźwiękowa, która doskonale sprawdza się jako tło dla historii. Angelo Milli udowadnia nam, że posiada wyczucie nastroju i klimatu filmu.

 

Nie ma co ukrywać, że „Siedem dusz” to popis jednego aktora. Will Smith po raz kolejny wybija się ponad przeciętność, potwierdzając swoje aspiracje do najważniejszych nagród. Gwiazdor ma dobrą rękę do scenariuszy, dzięki czemu potrafi wybrać te zdecydowanie najciekawsze, i niczym mityczny król Midas, zamienia je w złoto (w tym przypadku są to miliony zarabiane przez filmy z jego udziałem). Zastanawiałem się ostatnio, jaka jest tajemnica jego sukcesów i po głębszym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że jest to wielki talent, który pozwala mu za każdym razem znakomicie wywiązać się z każdej roli. Dla mnie Will Smith to aktor, który już dawno powinien otrzymać statuetkę Oscara, choćby za to, że od tylu lat wprowadza miliony widzów w doskonały nastrój. Jest to chyba jedyna postać  w „Fabryce snów” (obok Johnny'ego Deppa), która w każdej roli jest tak przekonująco prawdziwa i realistyczna. Odnosimy nawet wrażenie, że wykreowani przez niego bohaterowie mogliby żyć wśród nas. W „Siedmiu duszach” Smith dokonał niezwykłej sztuki - przygnębia nas i doprowadza do płaczu, by następnie zmusić nas do uśmiechu poprzez łzy. Dobrze zaprezentowali się również Rosario Dawson i Woody Harrelson. Dawson jest przyzwoitym tłem dla Smitha, choć między nią a aktorem widzimy charakterystyczny „brak chemii”. Harrelson wreszcie wyskoczył z szufladki dla cwaniaków i bandziorów, dzięki czemu doskonale odnalazł się w roli niemal świętego i dobrodusznego Ezry.

 

„Siedem dusz” należy do kategorii obrazów ze świetnym pomysłem na film, niestety nie do końca dobrze wykorzystanym. Pomimo tego, że odczuwamy pewne rozczarowanie w środkowej części produkcji, sądzę, że „Siedem dusz” można polecić każdemu. Jest bowiem jeden niekwestionowany powód, by zobaczyć ten film. Nazywa się... Will Smith.

Reżyseria
Dystrybutor
United International Pictures Sp. z o.o.
Premiera
13-03-2009 (Polska)
19-12-2008 (Świat)
4,2
Ocena filmu
głosów: 23
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

arcio
vaultdweller
swomma
kaskader
Mikez