Miniatura plakatu filmu Miracle at St. Anna

Miracle at St. Anna

2008 | USA, Włochy | Akcja, Kryminał, Dramat, Thriller, Wojenny | 160 min

Wojna magią podszyta

Alicja Partyka | 31-03-2009

„Miracle at St. Anna” w reżyserii Spike'a Lee miał być filmem wojennym z domieszką magii, cudu, metafizyki. Rozpoczynając seans spodziewałam się... właściwie nie wiem, czego się spodziewałam. Tym bardziej przykre, że zawiódł mnie film, wobec którego nie miałam praktycznie żadnych oczekiwań.

Pierwszą z ważniejszych scen w filmie jest ta, w której czarnoskóry urzędnik pocztowy wyjmuje pistolet i strzela do klienta kupującego znaczek na list. W mieszkaniu zatrzymanego policja odnajduje cenny artefakt sprzed prawie 500 lat. Skąd wziął się on w domu oskarżonego i co skłoniło szanowanego obywatela do zabójstwa - tego chcą się za wszelką cenę dowiedzieć policja i dziennikarze. My tę wiedzę zdobywamy cofając się w przeszłość, do czasów drugiej wojny światowej, podczas której poznajemy czterech czarnoskórych żołnierzy, walczących w imię ojczyzny. Na skutek różnych okoliczności odłączają się oni od swojej jednostki. Podczas drogi przygarniają małego chłopca, aż w końcu trafiają do włoskiego miasteczka. Okazuje się, że wydostanie się stamtąd nie jest sprawą łatwą, gdyż wioska oblężona jest przez Niemców. Jedyna bezpieczna droga prowadzi przez Górę Śpiącego Mężczyzny, przez którą obiecuje przeprowadzić ich Włoszka Renata. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że jeden z żołnierzy przez cały czas nosi ze sobą kamienną głowę kobiety, ale żeby nie było zbyt łatwo, powiem, że nie jest to oskarżony o morderstwo urzędnik pocztowy... 

Film podzieliłabym na dwie części: pierwszą - utrzymaną w wojennym klimacie, zawiązującą akcję i opowiadającą losy głównych bohaterów do momentu znalezienia się w miasteczku oraz drugą, w której coraz większą rolę odgrywa pierwiastek magiczny, a widz zaczyna domyślać się finału. Kompozycja taka byłaby jak najbardziej uzasadniona, gdyby nie fakt, że obie części są nierówne pod względem fabuły oraz (niestety) czasu ich trwania. Część drugą ogląda się ze sporym zaciekawieniem, nie jestem jednak pewna, czy jest ona aż tak dobra, by warto było czekać na nią półtorej godziny, dodajmy - półtorej godziny przesyconej nudą. Myślę, że to, co twórcy filmu chcieli nam przekazać, z powodzeniem można by zmieścić w dużo krótszym czasie, co byłoby korzystne zarówno dla samego obrazu, jak i dla widzów. Zwłaszcza, że w tym wypadku zabieg skrócenia filmu nie powinien stanowić większego problemu, wystarczyłoby nieco zmniejszyć ilość trupów z bardzo wielu do wielu i otrzymalibyśmy pół godziny seansu mniej. Rozwlekłość, to główny zarzut wobec tego filmu. Jest on jednak na tyle istotny, że przyćmiewa jasne strony produkcji, mimo że takie też istnieją, co więcej, jest ich całkiem sporo. Oprócz przykuwających uwagę krajobrazów i scenografii, na klimat filmu ogromny wpływ ma dwujęzyczność aktorów. Język włoski słyszymy prawie równie często jak angielski, co buduje specyficzną atmosferę. Wśród włoskich aktorów największe wrażenie wywarł na mnie mały Matteo Sciabordi, który wcielił się w rolę Angelo. Aury, jaką wytworzył wokół swojej postaci, mógłby mu pozazdrościć niejeden dojrzały aktor.  

Chciałabym móc napisać, że „Miracle at St. Anna” ogląda się dobrze. Tak jednak nie jest. Mimo że końcówka jest naprawdę niezła (nie mylić z „zaskakująca”) nie jest w stanie zniwelować wcześniejszego znudzenia, jakie wywołuje film. Podsumowanie? Miało być o czterech czarnoskórych, amerykańskich żołnierzach. I było. Miało być o wojnie, o patriotyzmie, przeznaczeniu, przywiązaniu, miłości i zdradzie. Było. Miało być o cudzie - i z tym już nieco gorzej, bo do samego końca miałam problem z doszukaniem się w filmie tytułowego cudu. Mówiąc szczerze, dalej mam...

Reżyseria
Premiera
07-09-2008 (Festiwal Filmowy w Toronto)
26-09-2008 (Świat)
Inne tytuły
Untitled Spike Lee WWII Project
3,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

arcio
vaultdweller
swomma