Miniatura plakatu filmu Rybki z Ferajny

Rybki z Ferajny

Shark Tale

2004 | USA | Animowany, Komedia, Familijny | 90 min

Ryby mają głos

Radosław Sztaba | 18-01-2010

Nawet jeśli istnieje coś takiego, jak recepta na udany film animowany, to „Rybki z ferajny” udowodniły, że nie jest to przepis prosty. Okazuje się, że nie wystarczy lekka i zrozumiała dla najmłodszej części widowni fabuła, spora ilość humoru, wyraziste z charakteru i oryginalne z wyglądu postaci oraz mnóstwo kolorowej farby. Choć „Rybki z ferajny” dołączyły do grona tworzonych przy pomocy komputera zdobywców box office’ów, to jednak popłynęły z prądem wywołanym sukcesem „Shreka”.

 

Film otwiera scena, w której widzimy drżącego z obawy o własne życie robaczka zawieszonego na haczyku i służącego za przynętę na duże ryby. Charakterystyczny motyw Johna Williamsa znany ze „Szczęk” (motyw ów będzie się pojawiał jeszcze wielokrotnie) nie pozostawia wątpliwości. Nadchodzi (a raczej nadpływa) rekin, ale niezbyt normalny, bo nie gustujący w mięsie. Tak poznajemy Lenny’ego, wegetarianina, którego wstydzi się własny ojciec, szef lokalnej mafii – Don Lino. Lenny jest bowiem nieco inny, a inność ta ma wymiar nie tylko kulinarny... Na rafie rządzą rekiny Don Lino, ale on martwi się już o swojego następcę. Plan zrobienia z Lenny’ego prawdziwego żarłacza, niespodziewanie krzyżuje Oscar, mały i gadatliwy wargatek sanitarnik, pracujący na co dzień w myjni dla wielorybów, ale marzący o wielkiej karierze, byciu kimś i zamieszkaniu na szczycie rafy. Wyjątkowa zdolność wpadania w tarapaty (i obstawiania  niewłaściwego konia, czy jak tu – konika morskiego) sprawia, że życie Oscara pewnego dnia zawiśnie na włosku...

 

Kolejny po „Shreku 2” produkt stajni DreamWorks robi bardzo nierealistyczne wrażenie. Twórcy scenariusza i reżyserzy postanowili za wszelką cenę uczłowieczyć podwodny świat bohaterów „Rybek z ferajny”. Mamy więc analogie do Nowego Jorku, rafowy ruch drogowy, policję, sieć sklepów, CoralColę, telewizję, Newsreefa, dyskoteki, luksusowe apartamenty… w zasadzie rybki różnią się od ludzi jedynie wyglądem. I to nie tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Trudno jest, patrząc na „twarz” Oscara, nie rozpoznać w niej Willa Smitha, a rybia (co nieznaczny, że nie powabna) postać Loli idealnie pasuje do zewnętrznych cech Angeliny Jolie. Życie na rafie jest bardzo kolorowe, szybkie i o wiele za ludzkie. Wprawdzie nie można wymagać od bajki, w której ryby mówią, a nawet poruszają się po ludzku, realizmu, mimo to jednak tło opowiadanej historii właśnie takie być powinno. Przynajmniej w tym przypadku mamy do czynienia z wyraźnym przedobrzeniem. I to jest główny minus „Rybek…”.

 

Podkład głosu wypadł wręcz genialnie. Oscar, Lenny, Angie, Lola, Don Lino, Sykes mówią jakby swoim naturalnym, wrodzonym głosem. Ich ruchy są zgrabne i bardzo płynne, a mimika i gesty oddają z łatwością wszystkie możliwe emocje. Kawałek solidnej roboty wykonali tu Will Smith, Robert De Niro, Renee Zellweger, Angelina Jolie, Martin Scorsese i inni podkładający głos. Tradycyjnie już także polski dubbing stoi na wysokim poziomie (zwłaszcza znakomity Cezary Pazura jako Oscar w niczym nie ustępuje Willowi). „Rybki z ferajny” prezentują także ogromną dawkę humoru, niestety jest to głównie albo znany już i często stosowany w tego rodzaju produkcjach komizm sytuacyjny, albo posługiwanie się, wspomnianym już przeze mnie, motywem charakterystycznym dla jakiegoś innego popularnego obrazu (analogie do „Ojca chrzestnego”, „Szczęk” czy „Myjni samochodowej”). To ostatnio dosyć standardowe działanie. Standardowy jest też morał. Tym razem dowiadujemy się, że kłamstwo prowadzi donikąd, powinniśmy dostrzegać nasze małe szczęścia i nie gonić za marzeniami, ryzykując utratę kogoś lub czegoś nam bardzo bliskiego.

 

Gdybym miał wybierać pomiędzy „Shark Tale”, a inną fabularną animowaną produkcją, której opowieść również rozgrywa się pod powierzchnią wody – „Gdzie jest Nemo?”, wybrałbym tę drugą. Nie liczy się przecież ilość gwiazdorskich nazwisk reklamujących „Rybki…”, potężna reklama, ani sygnowanie produktu nazwą wytwórni, która stworzyła doskonałego „Shreka”. Dbałość o wykreowanie przekonującej podwodnej metropolii opłaciłaby się, gdyby nie to niepohamowane przerabianie wszystkiego na rybią modłę. I chociaż pomysł na „Rybki z ferajny” był całkiem dobry, to jego wykonanie niespecjalnie przypadło mi do gustu. Ja tej przynęty po prostu nie łykam.

Dystrybutor
United International Pictures Sp. z o.o.
Premiera
10-09-2004 (Festiwal Filmowy w Wenecji)
15-10-2004 (Polska)
20-09-2004 (Świat)
Inne tytuły
Sharkslayer
3,1
Ocena filmu
głosów: 9
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

vaultdweller
swomma