Miniatura plakatu filmu Rok 1612

Rok 1612

1612: Chroniki smutnogo vremeni

2007 | Rosja | Przygodowy, Dramat, Historyczny | 147 min

Historyczne kino bez historii

Marta Suchocka | 28-01-2010

„Rok 1612” Władimira Chotinienki  obejrzałam bez żadnego obciążenia politycznego. Nie miałam więc zamiaru skupiać się ani na rzekomej antypolskości obrazu, ani na fakcie, że realizację tego filmu zlecił Kreml. Jedyne, czego się spodziewałam, to historycznej produkcji z tej samej półki, co sienkiewiczowska trylogia w reżyserii Jerzego Hoffmana. I właściwie to właśnie Chotinienko mi pokazał, prawie...

Carska Rosja początku XVII wieku. Czas bezkrólewia, Wielkiej Smuty i wojny polsko-rosyjskiej. W takiej scenerii młody Andrejka po tragicznej śmierci matki trafia do niewoli. I jedyne, co w tej sytuacji daje mu promyk nadziei i radość, to wspomnienie carówny Kseni i prezent, jaki od niej otrzymał – drewniany róg jednorożca, który zawsze nosi przy sobie. Gdy okazuje się, że piękna Godunówna przeżyła pogrom na carskim dworze, Andrejka stara się zrobić wszystko, by być jak najbliżej niej. To popycha go w wojenną zawieruchę, przetaczającą się przez Rosję i walkę o odzyskanie carskiej wolności.

Jak wspomniałam wyżej, wydawało mi się, że „Rok 1612” będzie filmem historycznym – tym bardziej, że jako taki właśnie był promowany. Okazało się, że w obrazie Chotinienki historii to jak na lekarstwo i właściwie mamy do czynienia z luźną interpretacją kilku faktów historycznych i mnóstwo baśniowości. Do tego niestety czuć odrobinę prawomyślności, bo przez całą projekcję reżyser bombarduje widza tezą, że Polacy to zło wcielone.

Sama fabuła nie przedstawia się najgorzej, ale tylko jeśli chodzi o pomysł i tę, moim zdaniem całkowicie niewykorzystaną, płaszczyznę historyczną. Reszta jest banalna, wtórna i niestety ciągnie się jak przysłowiowe flaki z olejem. Żebrak staje się księciem, piękna księżniczka go kocha, a on na dokładkę zostaje ogłoszony bohaterem. Całości dopełnia obraz złego najeźdźcy, Polaka-katolika, który jest sprawcą całego zła świata, nawet gdyby rzeka zaczęła płynąć pod prąd, to na pewno też On byłby winny, wspierany przez symbol Godunowów – jednorożca, który przechadza się po łąkach, lasach, pojawiając się w momentach rosyjskiego zwątpienia. I czegoś mi tu brakuje. Miło byłoby, gdyby Chotinienko porzucił jednowymiarowy monumentalizm bez uzasadnienia i wprowadził do obrazu albo więcej dramatyzmu, idąc w stronę dobrego dramatu kostiumowego/historycznego, albo przyprawił „Rok 1612” choćby jednym rodzynkiem w postaci rodzimego Pana Zagłoby i od czasu do czasu puścił do widza oko. Na pewno byłoby mniej nudno.

Muszę jednak przyznać, że w „Roku 1612” bardzo podobały mi się zdjęcia autorstwa Ilyi Dyomina. Retrospekcje zmontowane w migawkowym stylu, trochę przydymione, sprawiały wrażenie owianych mgłą zapomnienia. Na ekranie ładnie prezentuje się też polska husaria. Na polu bitwy, tuż przed atakiem wyglądała ona naprawdę monumentalnie – błyszczące zbroje, trzepoczące na wietrze husarskie skrzydła i para unosząca się z końskich chrap. Tego widoku nie psuje nawet to, co jest nieuniknione, bo podyktowane „czarno-białą” konwencją filmu – źli Polacy zostaną ukarani, a więc ich słynna konnica musi ponieść klęskę. Należy też docenić  sceny batalistyczne – za rozmach i w miarę realistyczne przedstawienie okrucieństwa wojny (choć dziwnie ono „jednostronne”).

Jeśli chodzi o obsadę aktorską, wypada ona zaledwie przyzwoicie. Moim zdaniem wybija się jedynie odrobinę Michał Żebrowski (tu: polski Hetman), który (mam wrażenie) dobrze sprawdza się w rolach „żołnierzy”. Wcielając się w rolę Hetmana w „Roku 1612”, przypomina jeden z pierwszych filmów ze swoim udziałem - „Ogniem i mieczem”. Jednak w filmie Chotinienki i bohater, i aktor są zdecydowanie dojrzalsi (i bynajmniej nie chodzi tu o wiek). Zastanawiam się tylko, czy powyższa opinia jest wywołana moją słabością do Żebrowskiego, w tym przypadku wzmocnioną faktem, że jest on Polakiem, czy rzeczywiście wypadł on w „Roku 1612” lepiej niż inni.

„Rok 1612” wielkiego wrażenia na mnie nie zrobił. Ot, bajka o wielkiej Rosji, która podnosi się jak Feniks z popiołów, pasących się jednorożcach, smucie, śmierci cara i złych Polakach. A gdyby tego jeszcze było mało, to na tle powyższego rozgrywa się dziwna historia miłosna  zdecydowanie bez happy endu. Powiem więc krótko: można, ale jak ktoś nie obejrzy wcale na tym nie ucierpi.

Dystrybutor
Premiera
12-09-2008 (Polska)
01-11-2007 (Świat)
2,4
Ocena filmu
głosów: 9
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

arcio
vaultdweller
droo
swomma